Biskupiańska kopka – opowiada Beata Kabała
Kopka, czyli nakrycie głowy z okolic Biskupina
Dziś prezentujemy kolejny odcinek podcastu z cyklu „Rękodzieło Wczoraj i Dziś”, realizowanego w ramach projektu „Tradycja i nowoczesność w polskim rękodziele”.
Jednym z najważniejszych elementów każdego stroju ludowego jest nakrycie głowy. Nie zawsze jest to chusta lub czepiec, jakby się mogło wydawać. Każdy region ma swoje określone wzory, formy i sposoby noszenia.
Miałyśmy niezwykłą przyjemność porozmawiać z panią Beatą Kabałą – kopczorką z Wielkopolski. Pani Beata szyje kopki, czyli tradycyjne nakrycia głowy z okolic Biskupina.
Co to w ogóle jest kopka? Jak wygląda kopka? Jakie są rodzaje kopek? Czy współcześnie jest zapotrzebowanie na kopki? Jesteś ciekawa(-y)? Zapraszamy wysłuchania ciekawego wywiadu z panią Beatą o tajemnicach powstawania kopek. Jeśli jednak wolisz czytać, niż słuchać, transkrypcję podcastu znajdziesz poniżej.
Transkrypcja podcastu „Beata Kobała o kopkach”.
Karolina Nowaczyk: Dzień dobry, pani Beato.
Beata Kabała: Witam serdecznie.
K.N.: Bardzo nam miło, że zgodziła się Pani opowiedzieć nam o rękodziele, którym się pani zajmuje. Czy mogłaby się nam pani przedstawić?
B.K.: Mam na imię Beata Kabała, mieszkam w Krobi, obecnie pracuję jako instruktor do spraw folkloru i organizacji imprez w Gminnym Centrum Kultury i Rekreacji imienia Jana z Domachowa Bzdęgi w Krobi i jestem też kopczorką.
K.N.: Proszę nam jeszcze powiedzieć, w jakim regionie Wielkopolski się znajdujemy?
B.K.: W Biskupiźnie, południowo-zachodnia Wielkopolska, na terenach Biskupizny. Biskupizna to mały mikroregion, do którego należy 13 miejscowości i Krobia.
Co to jest kopka?
K.N.: Proszę nam powiedzieć, jest Pani kopczorką. Co to jest ta kopka?
B.K.: Kopczorka to osoba, która zajmuje się właśnie szyciem i układaniem kopek. A kopka to jest takie nakrycie głowy ludowe, tutaj właśnie u nas na Biskupiźnie. Tych kopek są trzy rodzaje, bo jest oddzielna dla dziewczynki – kopka taka okrągła, jest kopka z okapem i jest kopka, którą nazywamy klapicą – to jest kopka mężatki.
K.N.: Proszę nam powiedzieć, jakie są elementy kopki. Jak wygląda kopka? Z czego ona się składa?
B.K.: Kopkę wykonuje się z tiulu bawełnianego, na tiulu bawełnianym długości 2 m haftuje się wzory z katalogu biskupiańskiego, takie nasze, i ząbki. Wtedy ten pas, który się wyhaftuje, zszywa się i do tego doszywa się denko. W środku kopki jest denko, a to, co takie uszy stoją, to się nazywa okap. Z tiulu bawełnianego wycina się pasy, to się wszystko krochmali i te pasy się układa. Ten przód kopki jest układany z takich rurek. No to trzeba ręcznie wszystko układać. Kryze podobnie się robi, ponieważ kryza też ma ząbki, które też trzeba na dwumetrowym tiulu wyhaftować i w taką stójkę doszyć guziczek. Wtedy kryza jest gotowa. Wiadomo, to pochłania dużo czasu, bo trzeba siedzieć i szyć, haftować. A więc to jest pracochłonne, ale cieszę się, że mogłam się nauczyć i tę tradycję podtrzymywać i robić kopki dla innych zespołów.
K.N.: Jak to się stało, że zajęła się Pani kopkami?
B.K.: Moja przygoda z biskupizną zaczęła się od najmłodszych lat, ponieważ już w przedszkolu należałam do zespołu. Potem jak przeszłam do szkoły podstawowej to w klasach 1-3 też mieliśmy zespół i w starszych klasach też był zespół, i tak przechodziłam jak gdyby samoistnie. A jak wyszłam ze szkoły podstawowej, moja babcia należała do zespołu ludowego. Na początku było to Towarzystwo Kulturowe, które powstało w Domachowie, potem przekształciło się w Biskupiański Zespół Folklorystyczny z Domachowa i okolic. Babcia do niego należała i zabierała mnie na różne występy, stroiła po biskupiańsku. Już jak miałam 4 lata, to mi uszyła strój, żebym sypała kwiatki po biskupiańsku. I tak z nią wszędzie wyjeżdżałam, to mi się spodobało. Jak już skończyłam szkoły i średnie, i wyższe, to zaczęłam od lipca 2000 roku układać kopki. Nauczyłam się właśnie od babci. A w 2017 roku dostałam dofinansowanie z Ministerstwa Kultury i miałam możliwość uczenia trzech dziewczyn tej sztuki haftowania, układania od podstaw. Z materiału układałyśmy, haftowałyśmy i każda miała zrobić jeden taki komplet: kopkę i kryzę.
Jak tworzy się kopkę?
K.N.: Właśnie miałam zapytać, czy są osoby, które chcą się tego nauczyć od podstaw, które chcą się zajmować tworzeniem kopek?
B.K.: Te dziewczyny, które się uczyły u mnie, to jedna widzę, że na swój własny ślub uszyła i wyhaftowała klapice, więc widzę, że ona też uprasuje sobie kryzik. Widzę że bierze się za to. A tamte dwie pozostałe to wiadomo – inna praca. To wiadomo, tak też nie ciągnie ich jakby do tego. Ale myślę, że byłoby zainteresowanie… Gdyby się powiedziało w szerszym gronie, to myślę, że osoby byłyby zainteresowane nauką układania.
K.N.: Jak długo trwa układanie takiej kopki, zupełnie od podstaw?
B.K.: Od podstaw, to gdyby codziennie się haftowało, to tak z miesiąc trzeba poświęcić na hafty. Teraz też technologia, wiadomo, idzie do przodu, więc zainwestowałam w maszynę hafciarkę i ona już jest taka sprytna, że można zaprogramować z katalogów wzory, zeskanować, włożyć w ten program hafciarki i przekształci się we wzór komputerowy na hafciarkę. Wtedy można wyhaftować na tiulu bawełnianym wzór biskupiański. Wiadomo, jest szybciej niż ręcznie. Niektóre zespoły na przykład chcą kopki na już, jak najszybciej, to wtedy nie byłabym w stanie tyle w tak krótkim czasie zrobić, tyle kopek, więc po prostu sobie ułatwiam maszyno-hafciarką. No ale tak z miesiąc trzeba haftować, później prasować, układać, krochmalić. Do tego musi być specjalny krochmal, nie taki zwykły jak kupujemy w sklepie, tylko musi być krochmal ryżowy, taki w postaci ziarenek ryżu, i on jest taki sztywny. Rozrabiam go i krochmalę te wszystkie elementy – i kopkę, i kryzę. To musi wyschnąć. Jak są wszystkie elementy usztywnione, to wtedy muszę zamoczyć w boraksie. Łyżeczka boraksu na taką kopkę, płaska łyżeczka, żeby też nie za dużo, bo później by się rwało i by się przedzierał ten materiał, bo on jest dosyć cienki. Czyli taka płaska łyżeczka na talerzyk i zalewamy wrzątkiem, bo boraks jest w postaci proszku. Wtedy jak rozmieszam ten boraks, to moczę tę kopkę czy kryzę, wtedy woda wpija w ten materiał i wtedy jest możliwość rozłożenia, prasowania i formowania takiej kopki.
K.N.: Aha, czyli krochmalem Pani usztywnia, a potem boraksem nadaje Pani tej elastyczności, żeby formować?
B.K.: No boraks trochę pewnie też usztywnia, ale ta kopka, żeby nie była taka sztywna, to musi zmięknąć, więc dlatego babcia robiła najpierw krochmalem, a później boraksem. Teraz jest możliwość, że na żelazko można nałożyć sobie taką nakładkę nieprzywierającą, a kiedyś nie było tych nakładek i moja babcia jak krochmaliła, to później ten krochmal się kleił do żelazka. Jeszcze kiedyś były te żelazka z duszą, to się kleiło wszystko. Wtedy babcia posypywała mąką ziemniaczaną. Miała takie małe siteczko i posypywała, jednak wtedy oczka materiału zaklejały się tą mąką. Jak znalazłam właśnie tę nakładkę na żelazko, to już wtedy nie muszę sypać mąki ziemniaczanej, tylko moczę w boraksie, rozkładam i prasuję z tą nakładką na żelazko i się nic nie dzieje, nie żółknie, można spokojnie uprasować. No i tak samo koronki też muszę tę samą procedurę, bo musi też być i ukrochmalona, czyli usztywniona później w boraksie, i wtedy te paski prasuję i układam w rurki, żeby było do kopki.
K.N.: To jest ogrom wiedzy, wykonanie takiej kopki to jest naprawdę ogrom wiedzy.
B.K.: No na początku myślałam, że się tego nie nauczę, ale babcia mówi: “Dziewczę naucz się, bo jak mnie zabraknie, to kto będzie robił!”. Dlatego właśnie się nauczyłam.
K.N.: Żeby przekazać tę tradycję? Trzeba mieć umiejętności nie tylko haftowania, ale też umiejętności właśnie techniczne.
B.K.: Moja mama mi też pomaga, bo moja mama wszywa. Jak ja wyhaftuje maszyną czy ręcznie, to mama zszywa denko z okapem, a ja już robię następną. Mama pomaga mi. Też szyjemy lalki biskupianki, więc też mi szyje stroje, chociaż nie jest krawcową, ale tak się nauczyła. Bo ona też jest z biskupizny, pochodzi z Posadowa i opowiadała, że pamięta, jak była mała, no to na wsiach siedziały kobiety na ławkach i sobie dziergały. I tak mówi, że zawsze jak biegały dzieciaki po dworze, po wsi, to przyglądały się, co tam babcia robisz, co tam ciotka robisz (bo wszyscy na wsi mówili do siebie ciotka, wujek, nie mówili pan, pani). Mama właśnie mówiła, że pamięta z tych ławek, że kobiety sobie haftowały, dziergały, zajmowały się domem, niektóre chodziły w pole… Ale większość mężczyźni pracowali w polu, a kobiety domem i obejściem się zajmowały. To wtedy tak wieczorami, popołudniami sobie siedziały na ławkach i śpiewały i haftowały.
Kopka a współczesność
K.N.: Czyli to takie było spotkanie towarzyskie wykorzystane jednocześnie do zrobienia czegoś twórczego. A proszę powiedzieć, pani Beato, czy te elementy kopki są w jaki sposób wykorzystane w stroju współczesnym?
B.K.: Koleżanka założyła taką nieformalną grupę, w której właśnie pokazujemy hafty takie nasze tradycyjne, biskupiańskie, łączymy właśnie czy to kopkę, czy kryzę ze współczesnością. Mamy taki “Paryski szyk, biskupiański dryg”. Tak się nazywa pokaz mody. A ta grupa nazywa się Kryza i koleżanka Jola Łabuzińska z Żychlewa właśnie zapoczątkowała taki styl. Rodzice brali ślub – mama po biskupiańsku – i wpadła na pomysł, że to połączymy. Zwykłe ubranie, na przykład białe spodnie, z czarną jaczką z koronkami… Albo kryzę nie zakłada się na szyję, tylko w pasie ozdabia czarną sukienkę, chusty się przywiązuje na przykład na ramionach, choć tradycyjnie na głowie nosiły biskupianki. I takie połączenie bardzo się podoba ludziom. Jak tak robiliśmy na Festiwalu Tradycji i Folkloru taki – można powiedzieć – striptiz biskupiański, bo tych elementów jest sporo, i dziewczyny się rozbierały, rozbierały, wszystkie elementy zdejmowały, to podobało się ludziom. Strój składa się również z koszulki i takich jak kiedyś kobiety nosiły, takich można powiedzieć majtek z klapą… I właśnie do tego momentu były rozbierane, a tych warstw jest trochę w strojach biskupiańskich. Tak się spodobało, że jak na przykład gdzieś jedziemy albo do nas przyjeżdżają, to też pytają o ten właśnie pokaz mody. I często go pokazujemy właśnie w połączeniu ze współczesnością, te biskupiańskie czy kopkę, czy kryzę i te ubiory, które mamy.
Justyna Renn: A kopka kobiety zamężnej jak wyglądała?
B.K.: No ona już ma inną formę, to już nie ma tych koronek z przodu, tylko ma bardziej takie fale i z tyłu ma wstążki dwie, takie szerokie i bardzo cienkie, haftowane w kwiaty kolorowe, a na wierzchu, na górze, zamiast koronek ma jedwabną chustę w takie pasy fioletowo-zielone. No trudno jest teraz te wstążki dostać, ale kiedyś tak właśnie się kobiety stroiły, mężatki. U nas kobiety, które mają taką klapicę, bo to się klapica nazywa, to ubierają się, a która nie ma, no to ubiera tą panieńską, można powiedzieć, kopkę. I takie właśnie mamy elementy stroju. No tak jak gdzieś jedziemy, to wszyscy właśnie nas podziwiają, że takie mamy i piękne stroje, i to nakrycie głowy takie inne niż pozostałe regiony. Bo inni mają wianki czy jakieś inne czepce, a my mamy właśnie takie stojące i koronkowe kopki. To tak się wszystkim podoba. My też jesteśmy zadowoleni, dumni, że właśnie możemy podtrzymywać tradycję. Ja należę do Biskupiańskiego Zespołu Folklorystycznego z Domachowa i okolic. Mam tę tradycję przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Ale młodzież i dzieci, które mieszkają na naszych terenach i przyjezdne, to bardzo im się to podoba i nie wstydzą się tego, chcą zakładać te stroje. Zespoły mamy w przedszkolu i w szkole podstawowej w Starej Krobi. U nas w szkole w Krobi to zakładają chętnie dzieciaki te stroje. Czy jak są jakieś potańcówki, czy jak mamy Tabor w Starej Krobi, to też przyjeżdżają i z nami się bawią, tańczą i uczestniczą w warsztatach. Także u nas ta tradycja jest żywa i bardzo się z tego cieszymy, że możemy i mamy z czego czerpać. Mamy jeszcze starsze osoby, które nam podpowiadają, jak to było dawniej. Więc mamy skąd czerpać te pieśni i stroje, więc się cieszymy, że jeszcze ta tradycja tu u nas jest i ma się dobrze.
Kopka na przestrzeni wieków
J.R.: A proszę powiedzieć jeszcze, jak się zmieniała kopka na przestrzeni wieków?
B.K.: No właśnie przed wojną kopka miała inny kształt, ponieważ były tak szerzej układane koronki tu z przodu, a okap z tyłu był upinany. No moja babcia jak zaczęła należeć do zespołu, już po wojnie, to ta kopka przyjęła inną formę. Kiedyś była tak bardziej szeroko układana, a teraz jest wyższa i węższa, a koronki są szerzej i bardziej z przodu, ta kryza. Babcia zaczęła wyżej układać koronki i ta kopka taką formę przyjęła właśnie po wojnie, więc ja już tak się nauczyłam i tak właśnie robię, jak moja babcia robiła.
K.N.: Czy można powiedzieć, że ta zmiana to była kwestia mody?
B.K.: Myślę, że też kwestia mody. Na co dzień kobiety też się inaczej stroiły, wygodniej można powiedzieć, i nie nosiły tych kopek. Kopki zakładało się do kościoła czy na zabawę, jak chciało się elegancko wystroić. Moja babcia mówiła, że było ich cztery siostry, no to każda chciała się wystroić do kościoła, a wiadomo, czasy były ciężkie. Babcia się urodziła w 1919, więc nie każda dziewczyna miała kopkę, dzisiaj już jest inaczej. Więc każda chciała się wystroić do kościoła, to najpierw jedna szła do kościoła, zakładała kopkę, wracała, druga zakładała i szła do kościoła i tak się zmieniały. Później babcia, skoro miały jedną kopkę na cztery, to stwierdziła, że będzie się uczyła robić kopki i do pani Rozalii Andrzejewskiej przez dwa tygodnie chodziła pieszo z Żychlewa do Starej Krobi co drugi dzień. I się uczyła. Ta pani mówiła, że albo przez te dwa tygodnie się nauczysz i będziesz robiła, albo nie. Wiec tak babcia była pilna, mówiła ,że chce się nauczyć i się nauczyła przez te dwa tygodnie.
Z czego zrobiona jest kopka
K.N.: Pani Beato, a materiał, który pani wykorzystuje do wykonania kopek dzisiaj, czy on jest trudno dostępny, tak żeby ta kopka jak najbardziej przypominała tą tradycyjną? Ten materiał, na którym pani pracuje, ta siatka bawełniana… Czy to jest raczej łatwe do dostania?
B.K.: Tiul bawełniany. Bo mamy różnego rodzaju tiule, ale one się właśnie nie nadają, bo są takie i sztywne, i nie trzymają krochmalu, a te właśnie są bawełniane. Jak się ukrochmali w krochmalu, to wtedy można nadać kształt tej kopce. Bo ona jest usztywniana. Tiule, te bawełniane, też są różne, oczka są większe i mniejsze. Najlepszy jest tiul, który ma najdrobniejsze oczka. No ja zamawiam w Warszawie i tam pan z firmy zamawia jeszcze z zagranicy. Trudno jest dostać, bo to u nas w Polsce się nie dostanie tego tiulu, jest drogi i kosztowny, więc dlatego każda jak ma tę kopkę, to dba, żeby miała jak najdłużej i czystą i ładną. No bo to są kosztowne materiały i samo zrobienie wymaga dużo pracy. I dlatego tak się szanuje te kopki. Babcia mi zawsze mówiła: “Dziewczę, tylko musisz mieć ładny, duży karton, żebyś nie pogniotła okapu. Więc dbamy wszyscy o te kopki i kryzy, żeby jak najdłużej nam służyły.
J.R.: A jest szansa, na przykład jak się coś ubrudzi, żeby ją jakoś wyprać, odświeżyć, czy już trzeba nową robić?
B.K.: No więc przede wszystkim trzeba szanować, trzeba chronić przed deszczem, bo to wiadomo jest nakrochmalone. Jak jest wilgotno czy gdzieś na przykład przy wodzie jesteśmy, to trzeba uważać. Była taka sytuacja, jak w Kazimierzu chodziliśmy nad wodą. Wilgoć była i później dziewczyna mówi: “Czemu ja mam ten kryzik taki oklapnięty?”. Mówię: “Jak chodziłyście tam przy wodzie, to jednak wilgoć powoduje, że ten okap i kryza trochę oklapną”. Trzeba właśnie, tak jak mówiłam, przed deszczem chronić. Jak się zabrudzi czy tam coś się z nim stanie, no to jeśli kobieta ma pojęcie, to sobie sama przeprasuje. Ja to nie rozkładam całej, tylko lekko przejadę żelazkiem tak, jak ona jest pozszywana. No ale ktoś nie potrafi, to musi do mnie przynieść, ja muszę wszystko to porozpruwać na części pierwsze, że wszystko musi być oddzielnie. Koronki i ten okap z denkiem zostaje, a te wszystkie koronki, które były na przodzie, to wszystko odpruwam. Wtedy trzeba od początku krochmalić i układać od nowa. Wiadomo, że kryzik przy szyi się trochę brudzi, to muszę uprać i ułożyć od nowa. U nas w zespole to staramy się co pięć lat odświeżać, prać. Więc każda ma szanować i dbać, żeby jak najdłużej służyły. Trzeba w kartonie zamkniętym trzymać, żeby kurz i brud się nie dostał. Też się tak zdarzyło, że ktoś na wiosce na szafie trzymał karton i kot się w nim wyspał! Więc sztywne pudełko i przykrycie, żeby nic nie weszło, żeby jak najdłużej były ładne i czyste: i kopka, i kryza.
K.N.: Dziękujemy bardzo, pani Beato, i życzymy dalszych pięknych kopek.
B.K.: Dziękuję.