Jak powstaje papier czerpany?
Olga Krause-Matelska o papierze czerpanym
- Jak rozpoczęła się przygoda pani Olgi z papierem?
- Co to jest papier czerpany?
- Jak powstaje papier czerpany?
- Jak wygląda proces powstawania takiego papieru?
- Czego można użyć do wytworzenia i ozdobienia papieru?
- Jaki papier nadaje się do mielenia i tworzenia kolejnych wyrobów rękodzielniczych?
TRANSKRYPCJA PODCASTU „Olga Krause-Matelska o papierze czerpanym”
Karolina Nowaczyk: Dzień dobry, czy możesz się przestawić naszym słuchaczom?
Olga Krause-Matelska: Nazywam się Olga Krause-Matelska, reprezentuję Fundację Nasze Podwórko. Mieszkam obecnie pod Rogoźnem w Gościejewie. Z mężem prowadzimy fundację, która między innymi zajmuje się odtwarzaniem tradycji papierniczych, opowiadaniem o nich, prowadzeniem warsztatów.
K.N.: Skąd to zainteresowanie papierem?
O.K.-M.: Zainteresowanie papierem jest z innego miejsca, czyli z Czerwonaka. Pracowałam tam przez kilkanaście lat w Ośrodku Kultury i podczas jednego z projektów historycznych trafiliśmy na taki trop – papiernicze tradycje tego miejsca. Okazało się, że ta tradycja jest unikalna, że jest to rzadkie rzemiosło. I zaczęło się grzebanie w literaturze. Od pierwszego artykułu, jaki przeczytałam dzięki koleżance Karolinie Nowaczyk, zainteresowało mnie to na tyle, że zaczęłam doczytywać, szukać literatury z różnych dziedzin – począwszy od mechaniki przez źródłoznawstwo, bo określanie wieku papieru jest jedną z nauk pomocniczych historii. Więc tak wielotorowo czytałam na ten temat i starałam się odtworzyć w warsztatach tę tradycję Czerwonaka. Zainteresowało mnie rzemiosło i historia. Stwierdziłam, że to jest ciekawe hobby i bardzo ciekawe warsztaty dla dzieci, gdzie można przy okazji mówić o historii. Wciągają również mężczyzn, dorosłe osoby. Obudowaliśmy ten warsztat różnymi urządzeniami, mamy specjalny stół, specjalne ramki, sita, prasę, mamy kolender, którego dzisiaj też używamy, i różne inne akcesoria. To wszystko jest bardzo ciekawe, ale przy okazji dostrzegliśmy też aspekt ekologiczny tego przedsięwzięcia. Papier tradycyjnie robiono w średniowieczu z włókien roślinnych i ze szmat. Przetwarzano je i rozdrabniano w specjalnych urządzeniach napędzanych energią wody lub wiatru. My w swoich warsztatach czasami próbujemy też zmielić jakieś rośliny, ale przetwarzamy przede wszystkim makulaturę. Robiąc papier z makulatury, zaczęliśmy postrzegać inny aspekt tego rzemiosła i tych warsztatów – ekologiczny. Często łączymy swoje zajęcia z opowieścią o ekologii. Także jedną gałęzią hobby jest drążenie historii i odtwarzanie starych technologii, ale drugą mówienie o ekologii, o tym, że można, a nawet trzeba przetwarzać nie tylko papiery, ale i inne tworzywa. My akurat się skupiamy na papierze, pokazujemy, co można z tego przemielonego papieru zrobić.
K.N.: Czy mogłabyś powiedzieć o etapach tworzenia papieru? Jak go zrobić, jak wygląda taki proces?
O.K.-M.: Ten historyczny proces zaczynał się od tego, że trzeba było pozyskać dużo słomy roślinnej albo szmat i je przetworzyć. Przetworzyć, czyli macerować. Mówiąc prosto: pozwolić im zgnić. Potem trzeba było je zmielić, rozdrobnić. Robiło to duże urządzenie napędzane w Europie najczęściej kołem wodnym. To tak zwana stępa. To jest europejski wkład w tradycję, która sięga starożytnych Chin. Kiedy rozdrobni się tę masę, powstaje pulpa, z której można tworzyć papier. Rozpuszcza się na powrót w wodzie. I z tej zawiesiny wodnej wyczerpuje się przy pomocy sita papier. Sito ma swój określony kształt, można je dopasować do arkusza, znaczy stworzyć w ten sposób wielkość arkusza, i następnie trzeba to odsączyć z wody. To się działo pod prasą; my używamy do tego prasy introligatorskiej. Następnie trzeba to wysuszyć i potem mamy już gotowy papier. Jeszcze dodatkowo ten papier przyklejano w papierniach. Robiły to najczęściej kobiety – przyklejały papiery klejem kostnym, gładziły specjalnym kamieniem, żeby był gładziutki i nadawał się do pisania, potem podzielony na ryzy trafiał do tych, co papier użytkowali. My nie używamy dzisiaj do produkcji ani szmat, ani włókien roślinnych. Co najwyżej robiąc eksperymenty z jakimiś roślinami, mielimy je i wrzucamy do kadzi czerpalnej. Mamy specjalny stół z kadzią, który się rozkłada i pozwala nasze warsztaty przenosić z miejsca na miejsce, sita i ramki. Przy pomocy sita czerpiemy masę makulaturową z roztworu wodnego, który jest w kadzi, potem odsączamy na ściereczkach, potem wkładamy pod prasę introligatorską. Czasami gładzimy w kalandrze, czyli w takim dużym maglu, zabieramy go na niektóre warsztaty, ale jest bardzo ciężki, więc nie zawsze go używamy – nie jest konieczny. Potem suszymy papier na suszarce i jest gotowy do tego, żeby coś z niego zrobić. Można jeszcze go potem na przykład posmarować żelatyną albo klejem kostnym, wtedy po wysuszeniu oczywiście będzie gładki.
K.N.: Ja tutaj widzę takie papiery, które mają jakieś fragmenty roślin, jakieś zmielone kawałki.
O.K.-M.: Papiery robimy z różnych rzeczy, na przykład ten zielony, taki marmurkowy troszeczkę, to jest najprawdopodobniej trawa z kosiarki, po prostu mielona razem z makulaturą. Z takiej pulpy wyczerpaliśmy na sicie kartki, są one dość twarde i dosyć efektowne. Na niektórych papierach widać rośliny, ponieważ można dekorować je roślinami. Można je na przykład wrzucić bezpośrednio do kadzi z wodą i wyłowić sitem. Efekt jest bardziej przypadkowy. Można je po prostu położyć na papierze przed prasowaniem. One się zazwyczaj bardzo ładnie łączą z tą masą papierową, to jest kwestia potem już kompozycji. Można zrobić papiery dwukolorowe, wtedy się używa takich przesłon. Takim papierem dwukolorowym jest papier z serduszkiem. Są dwie warstwy – jedna miała dziurkę w kształcie serduszka i złożyliśmy dwie warstwy. Papiery mogą mieć różne faktury zależnie od tego, na jakim materiale będziemy go wkładać do prasy: czy będzie to na przykład juta, czy grubo tkany len. Wygląda to bardzo dekoracyjnie, ale nie zawsze jest dobre, gdy chcemy na nim pisać, bo on jest taki chropowaty, porowaty, ale próbowałam – można pisać długopisem, pióro niespecjalnie się nadaje. Ten papier działa trochę jak bibuła. Można zrobić papier zapachowy, na przykład z mielonej mięty. Długo zachowuje zapach mielonych ziół. To są takie eksperymenty robione dosyć rzadko, ponieważ w domowych warunkach ciężko jest zmielić zioła. Po prostu tępi się blender. Tym sposobem wykończyłam już kilka blenderów. Dlatego zbieram stare blendery. Uboczna część naszej działalności to zbieranie starych blenderów takich z lat 70., bo mają bardzo dobre parametry. Takim domowym sposobem można ten papier z powodzeniem produkować. Oczywiście jest to czasochłonne, pracochłonne i może nie tyle brudne, ile się strasznie chlapie. Potem w kuchni jest nie lada bałagan, ale też jest przyjemna zabawa z dziećmi. Dzieci bardzo lubią to robić, choć im starsze, tym niechętniej moczą ręce.
K.N.: Jest zainteresowanie tym papierem, ludzie chcą się tego nauczyć?
O.K.-M.: Wydaje mi się, że tak. Obserwujemy to tak jak dzisiaj – podczas festynu. Nie jest to bardzo duża impreza, ale mieliśmy ogromne oblężenie i dzieci, i ich rodziców. Rodzice przychodzą zobaczyć. Niekoniecznie uczestniczą, ale wypytują o technologie, jak to się robi. Są zaciekawieni. Dla mnie jest to praktyczna forma uczenia historii. Dzieci i dorośli podczas wykonywania papieru chętnie słuchają historii. Opowiadając o tradycji papierniczej w Poznaniu, opowiadam o renesansowym Poznaniu, o tradycji rzemiosła, drukarstwie. To wszystko się łączy.
K.N.: Mam podarte kartki papieru. Ile musi upłynąć czasu od momentu, kiedy zacznę drzeć papier, do momentu, kiedy uzyskam tę moją kartkę?
O.K.-M.: Właściwie można to zrobić w ciągu jednego dnia, chociaż na pewno lepiej jest papier namoczyć. Łatwiej jest go wtedy zmielić. Jak mam czas, to wcześniej zostawiam go w wodzie na dłużej, ewentualnie czasem podgotowuję. Natomiast nie używam żadnych dodatków, ponieważ papier, którego używam, ma już w sobie dodatki, przede wszystkim jest bielony. Najczęściej jest to papier, który dostaję od różnych instytucji z niszczarki. Jest to papier do drukarek, często zadrukowany tuszem, więc on wszystko ma już w sobie. Im więcej kolorowych gazet, tym kolor będzie inny. Papier gazetowy z gazet takich jak Gazeta Wyborcza, Polityka czy Głos Wielkopolski jest świetny, ale uzyskujemy z tego zawsze pakier szary, bo tam jest dużo farby.
K.N.: A czy nadaje się papier z kolorowych gazet, taki kredowy?
O.K.-M.: Dużo gorzej. Trzeba by go chyba pogotować, ale lepiej tego nie robić, bo on jest pełen chemii. Ja go nie używam, czasem dodaję ręczniki papierowe. Robiliśmy różne eksperymenty, na przykład kupowałam czystą celulozę. Ale myślę, że właśnie brakuje nam wiedzy i używamy tej celulozy tylko jako dodatek, ponieważ nie udawał nam się papier z samej celulozy.
K.N.: Zastanawiam się, czego – zamiast prasy – użyć w domu do odciśnięcia tej kartki. Bo czym ona jest bardziej odciśnięta, tym ten papier jest bardziej zbity. Wałek do ciasta?
O.K.-M.: Wałek niekoniecznie, bo on rozpulchnia papier, będzie rozciągał włókna. Myślę, że lepiej włożyć go pomiędzy dwie szmatki, zabezpieczyć i przygnieść ciężkimi książkami. Papier wyschnie bez odciskania, tylko trochę dłużej będzie wysychał. Natomiast my do wałkowania używamy kalandru, czyli maglownicy, ale na późniejszym etapie, jak on już jest odsączony. W dwóch szmatkach wkładamy i trzeba robić to dość umiejętnie, ponieważ on często się rozrywa. Takie maglowanie dodatkowo ten papier wygładza i odsącza, ale dużej różnicy nie ma niż po odsączeniu w prasie.
K.N.: Czy polecasz zabawę w papier czerpany?
O.K.-M. Jak najbardziej polecam zabawę w papier czerpany. Uważam, że to jest ciekawy sposób spędzania wolnego czasu. Poza tym, kiedy się zrobi samemu papier, pojawia się mnóstwo pomysłów, jak go udekorować. Można na przykład barwić go w masie, czyli dodawać barwników i pigmentów do wody. Barwniki spożywcze są bezpieczne dla dzieci. Można malować jeszcze mokry papier bezpośrednio akwarel – pięknie kolory się rozchodzą. Można namaczać przyschnięty papier i robić jakieś przejścia kolorystyczne. Można wrzucać na przykład bibułki, które też same z siebie będą barwić papier. Najlepsze pomysły przychodzą do głowy wtedy, kiedy robi się papier.
K.N.: Bawiąc się z dziećmi, nigdy nie wiadomo, czy dorośli też nie zapałają chęcią do pozyskiwania własnego papieru do dekoracji, lub zrobienia własnej papeterii…
O.K.-M. Może tak się zdarzyć, bo u mnie coś, co wynikało z obowiązku w pracy, przerodziło się w pasję. Zaraziłam tym męża i to on teraz głównie zajmuje się czerpaniem papieru i mieleniem. Taka zabawa z dzieckiem może bardzo twórczo rozwijać. Zaczynie się od zmielenia papieru i sprawdzenia, co z tego wyniknie, a kończy się na dekorowaniu i zrobieniu własnej papeterii. A jak się ma zmieloną pulpę papierową i doda się trochę kleju, to można przejść w formy przestrzenne, czyli po prostu stworzyć rzeźbę papierową, zrobić maski, przedmioty użytkowe. Masa papierowa jest bardzo trwała. Dla mnie zaskoczeniem było, że zbroje armii chińskiej były wykonane z papieru. Armie wtedy miały łuczników i kuszników i z wielką siłę przebijały normalne metalowe tarcze z blach. Okazało się, że papier ma taką gęstość i takie warstwy, że papierowa tarcza i zbroja chroniły przed strzałami, tak czytałam. Papier jest rzeczywiście twardy i trwały. Czasem robię takie eksperymenty z papierem: dwa lata temu zostawiłam na dworze resztkę masy papierowej w foremce, byłam ciekawa, co się stanie. Wygląda jak coś naturalnego np. huba, korek. Nie spleśniał, mocno się nie zmienił, po prostu wysechł i jest bardzo trwały. Próbowałam go rozkruszyć i nie udało mi się.
Robiliśmy warsztaty w Poznaniu i przyszedł paninżynier, bo chciał zobaczyć, jak zachowuje się papier. Myślał o wykorzystaniu go do budowy kadłubów do łodzi. W muzeum papiernictwa widzieliśmy różne pomysły na papier, nie przypuszczałam, że w tylu różnych dziedzinach jest używany. Ta historyczna technologia, która powstała 2000 lat temu, nadal może pokazać swoje nowe oblicza, a warsztaty w jakiś sposób o tym mówią. Może te warsztaty zachęcą któregoś z tych młodych ludzi do spojrzenia na papier w nowy sposób, jako tworzywo odnawialne. W końcu można tworzyć go z lasu, który się sadzi… Oby rozsądnie eksploatować i odtwarzać. Ja ten aspekt ekologiczny mocno podkreślam. Na warsztatach tworzymy tak zwane tytki, czyli torebeczki, których można używać zamiast foliowych woreczków. I każde dziecko i dorosły po naszych warsztatach wie, jak złożyć tytkę z gazety, żeby nie biec do sklepu i nie kupować kolejnej torebeczki-folióweczki.
K.N.: Tym ekologicznym akcentem możemy zakończyć naszą opowieść. Olgo, serdeczniedziękuję za spotkanie.
O.K.-M.: Dziękuję za zainteresowanie. Było mi bardzo miło.