SOMBA Summer School – czyli jak powstawał kurs „Pokochaj wycenę rękodzieła”
Dlaczego postanowiłam uczyć innych, jak wyceniać rękodzieło?
Będzie zawile i z detalami – ostrzegam!
Pytacie o to, jak ja się uczę „robić biznes online” i jak to przekładam na „polską rzeczywistość” branży rękodzieła – to (w końcu) przysiadłam i piszę…
Będzie o tym, jak powstawał kurs, którego kolejna edycja już niedługo.
Wierzę, że kiedy opowiem Ci, jak i dlaczego powstał, zrozumiesz, dlaczego jest tak skuteczny.
SOMBA, czyli ONLINE MBA
Kiedy zdałam sobie sprawę, że chcę, żeby rękodzieło dla wnętrz stało się dla mnie regularnym źródłem utrzymania, takim jak była (i właściwie ciągle jest) architektura, nie łudziłam się, że „samo się zrobi”.
Żeby zostać architektem, potrzebne były umiejętności, studia, praktyka zawodowa i rozsądna strategia biznesowa. Tak samo założyłam, że będzie w przypadku biznesu w oparciu o rękodzieło.
Umiejętności były – babcia nauczyła szydełkowania i podstaw wielu innych technik, a resztę szlifowałam w praktyce dzięki kursom internetowym i warsztatom stacjonarnym.
Studia? No nie koniecznie, ale potraktowałam naukę podstaw technik rękodzielniczych jak studiowanie. Zgłębiałam na podstawie literatury, przyglądałam się „profesorom” (najczęściej zbliżone wiekiem do moich wykładowców kobiety = rękodzielnicze encyklopedie) i po prostu próbowałam (oj, aż żal tych kilometrów sznurków i włóczek, które maltretowałam swoimi koślawymi słupkami i półsłupkami).
Jako praktykę zawodową potraktowałam warsztaty rękodzieła (głównie szydełkowania, ale teraz również podstaw makramy, haftu, filcowania na mokro). „Bycie z ludźmi” na żywo nauczyło mnie więcej niż jakiekolwiek lekcje albo teoria. Teraz już rozumiem, dlaczego najlepiej uczymy SIĘ, ucząc innych – po prostu każde nowe pytanie „ucznia” to bodziec do kolejnej „rozkminy”. I przyznam, że tutaj najcenniejsze było podejście!
OTWARTOŚĆ NA POPEŁNIANIE BŁĘDÓW – to, że dawałam sobie prawo, aby na jakieś pytanie odpowiedzieć „nie wiem”. Oczywiście później doczytywałam, dokształcałam się i wracałam z wyczerpującą odpowiedzią, ale po prostu nie bałam się uczyć. W końcu nikt z nas nie wie wszystkiego. Takie nastawienie uchroniło mnie przed załamaniem się, kiedy „wymiataczka” haftu wpadła na warsztat i wstydziłam się, że właściwie to ona mogłaby tego haftu uczyć mnie (zresztą nawiązałyśmy współpracę i do dziś prowadzi u nas OPLOTkowe warsztaty od czasu do czasu ).
Dałam sobie prawo uczyć PODSTAW, bo dla początkujących jestem idealnym nauczycielem – zaledwie mały krok przed nimi – i uczę z wyrozumiałością, humorem. Sama dobrze pamiętam, jak to jest z przerażeniem patrzeć na igłę i tamborek albo wieszak do makramowej dekoracji . Kiedy potrzeba więcej – zapraszam na warsztaty dla zaawansowanych, które prowadzą już nasze OPLOTKowe „wymiataczki”.
Rozsądna strategia biznesowa to podstawa
Jak się domyślasz – rozpiszę się nad tym ostatnim krokiem, czyli rozsądną strategią biznesową.
Jako dziecko pary przedsiębiorców (mama po latach pracy w księgowości i handlowania na lokalnych targowiskach prowadzi od ponad 20 lat własny sklep; tata robił już chyba wszystko: od naprawy sprzętu RTV i video – zgodnie z wyuczonym zawodem – po prowadzenie wypożyczalni kaset video i „budowlankę”) wyssałam ten dreszczyk emocji życia przedsiębiorcy „z mlekiem”.
Nawet kiedy pracowałam w kolejnych biurach architektonicznych, aby „nauczyć się zawodu”, robiłam notatki, żeby ogarniać własne biuro (do dzisiaj śmieję się z tych zapisków pt. „Rób spotkania przy kawie i gadaj z ludźmi, nie pozwól im się poczuć, jak kolejny komputer w leasingu, to oni są najważniejszą częścią Twojej firmy”).
ALE..
O ile tradycyjnego „biznesu” można się było uczyć w praktyce, prowadząc po prostu swoją działalność, o tyle kiedy startowałam z OPLOTKI nie bardzo miałam w swoim otoczeniu osoby, które odniosłyby sukces, prowadząc biznes online. I to jeszcze w oparciu o (podobno) niedochodowe rękodzieło. I na dodatek chętnie chciałyby się dzielić know-how. Podglądałam Panią Swojego Czasu, Hakerki, Kaśkę Żbikowską, ale ciągle czułam, że to nie taki model biznesowy, w jakim mogłabym się poczuć „u siebie”.
Wyszłam z założenia, że po prostu muszę znaleźć miejsce, gdzie mogę pooglądać różne modele biznesowe, bo ewidentnie takiego biznesu, jaki chodził mi po głowie, jeszcze nie spotkałam. Naturalnie pomyślałam o studiach biznesu. Skoro uczy się tam przy pomocy case studies, czyli przykładów, to jedyna słuszna droga.
Przeglądając z przerażeniem koszty podjęcia studiów MBA trafiłam na SOMBA >>
Okazało się, że deficyt przykładów biznesów online, na których bazie można by się uczyć tego nowego rodzaju przedsiębiorczości, jest powodem, dla którego Sigrun stworzyła swój Online MBA. I jak się domyślasz – w tym programie przykładów biznesowych nie brakuje.
Ten program zmienił moje patrzenie – nie tylko na biznes, przedsiębiorczość, ale również podejście do posiadania wiedzy, wpływu, własnego zdania, prawa do kreowania rzeczywistości wokół mnie.
Niezależność finansowa rękodzielnika
Skracając długą historię (więcej spokojnie poczytasz w artykule SOMBA CO TO TAKIEGO, zrozumiałam, że realny wpływ na swoje życie mam wtedy, kiedy jestem niezależna finansowo.
Nie zrozum mnie źle. Jestem partnerką mojego męża – również finansowo. Ale dopiero po wielu latach prowadzenia swoich biznesów dotarło do mnie, jak WAŻNE są pieniądze.
Jak na ironię dostrzegłam to dopiero, kiedy przyglądałam się twórcom rękodzieła, u których panował (i niestety panuje) wieczny deficyt…
Kiedy podaję ceny swoich usług architektonicznych, nie mam z tym najmniejszych problemów. W końcu szuflada dyplomów i lata doświadczenia robią swoje dla poczucia własnej wartości. Ale kiedy miałam wycenić szydełkowy puf, dywanik albo (o zgrozo!) wziąć pieniądze za warsztat szydełkowania (czyli trzygodzinne plotki przy kawie w dobrej knajpce, które właściwie traktowałam jako rozrywkę od pieluchocodzienności), pojawiał się niewytłumaczalny zgrzyt.
Okazuje się, że nie tylko ja tak miałam (i właściwie ciągle mam, bo cierpię katusze, kiedy mam podnosić ceny) i bez konkretnych narzędzi, sprytnych sposobów i sprawdzonych metod po prostu nie da rady.
W ramach akcji SOMBA SUMMER SCHOOL (taka przyjazna nazwa na „zapierdzielamy, kiedy wszyscy wylegują się na plażach”), przypuściłam atak na zmorę twórców rękodzieła – wycenę.
Wycena rękodzieła – od czego zacząć?
W ciągu wakacji 2020 powstał kurs „POKOCHAJ WYCENĘ RĘKODZIEŁA”.
Pierwsza edycja tradycyjnie była bezpłatna. Wszystko po to, aby jak największa liczba uczestników mogła przez kurs przejść w najgorszym możliwym czasie na pracę nad trudnymi kwestiami, czyli w wakacje. Wiedziałam, że jeżeli kurs zadziała wtedy, to zadziała zawsze!
Kiedy przeglądałam skrzętnie tworzone przez ostatnie lata notatki dotyczące sposobów na wycenę swoich prac, usług, działalności, szybko zorientowałam się, że jest tego za dużo!
Nie chciałam, aby uczestnicy kursu utonęli w hałdach wiedzy teoretycznej, jednocześnie chciałam, aby mieli konkretne efekty.
Zaczęłam więc od tych efektów.
Zadałam sobie pytanie:
Z czym mam największy problem w kwestii wyceny?
…i okazało się, że nie jestem jedyna.
Zmaganie się z samooceną, wewnętrzny głos mówiący: “A kto to kupi tak drogo, a to za tanio, pomyślą, że chińską tandetę sprzedajesz”. Tak źle i tak niedobrze. Niezależnie z jakiego mądrego wzoru, narzędzia czy kalkulatora bym nie korzystała, cena zawsze budziła jakieś wątpliwości.
Nawet kiedy już wydawało mi się, że cena jest „prawidłowa”, wtedy zawsze trafiał się ktoś, kto mówwił
Co tak drogo?!
Pani oszalała? Kto to kupi za tyle???
To chyba jakaś chińska podróba… Pani się to opłaca??
Każdy z takich komentarzy zawracał mnie do punktu zero w moich zmaganiach z wyceną.
Kiedy przygotowałam ankietę dla uczestników kursu i zadałam w niej pytania, co sprawia w kwestii wyceny największy problem, odkryłam, że nie jestem sama. Inni też tak mają!
Nieliczenie jest problemem! Każda z nas podstawy matmy zna i wie, że jak to ma być biznes, to zyski mają przewyższać koszty, no i ma zostać trochę „na górkę” (tak z grubsza można streścić wszystkie obliczenia i kalkulacje). (No chyba że chcemy mieć kosztowne hobby, a nie biznes).
Problemem jest za to poczucie, że ta kwota, którą ostatecznie po tych wszystkich wyliczeniach wybieramy, jest tą słuszną!
I tu mnie olśniło!
Wycena produktów – jak to zrobić dobrze?
Nie chodzi tak bardzo o to, jak wyceniać (oczywiście te wszystkie kalkulacje to napakowany konkretem pierwszy moduł), ale o to, jak czuć się dobrze z taką wyceną, żeby:
- nie obniżać w panice cen, kiedy nikt jeszcze nie kupił;
- nie zawyżać sztucznie cen, tylko dlatego, że ktoś napisał, że rękodzieło ma być drogie, bo to dla klienta premium (co to w ogóle znaczy, no nie??);
- nie panikować, kiedy pani prosi o rabat, a my wiemy, że jeszcze złotówka mniej dokładamy do interesu;
- poczuć w końcu, że ta cena odzwierciedla realną wartość mojego produktu, mojej pracy;
- poczuć w końcu spokój, a nie strach za każdym razem, kiedy wyceniam kolejny produkt/usługę.
Poczuj się dobrze ze swoimi cenami
No więc nie zdziwię cię pewnie informacją, że 3 z 4 modułów kursu „Pokochaj wycenę rękodzieła” dają właśnie takie konkretne narzędzia do pracy nad tym, jak poczuć się dobrze z własnymi cenami i nauczyć się komunikować ceny odbiorcy.
Dlaczego uważam, że to największa wartość kursu?
Po ludzku – bo mam na to dowody
Zadowolone uczestniczki, świetne opinie, wartościowe refleksje. Takie niby małe zmiany, które jednak zmieniają wszystko – w strategii, w podejściu do wyceny, do klienta, do komunikowania wartości wyrażonej w pieniądzu…
Można powiedzieć, że kurs został „przetestowany na ludziach” i dzięki temu wprowadziłam wszystkie niezbędne ulepszenia. W takiej formule lada chwila trafi do stałej sprzedaży na oplotki.pl.
Ale nim tak się stanie, śmiało możesz zapisać się na listę zainteresowanych, żeby nie przegapić informacji o starcie kolejnej edycji.
Jeżeli dla Ciebie wycena rękodzieła to również obszar, który napawa stresem, niepotrzebną niechęcią – zmień to i POKOCHAJ WYCENĘ RĘKODZIEŁA, by sprzedawać z sukcesem.