O tej jednej chwili, która zmieniła wszystko

przełom

 

W ostatnim odcinku podcastu zanurzyłyśmy się w rozmowie na temat trudnych, przełomowych momentów. Było też dużo o ciekawych książkach, ale wszystko nam się jakoś zbiegało do życiowych przełomów. Coś chyba jest w tych ulotnych chwilach, że zmieniają nas bezpowrotnie. Niby stoimy w tym samym miejscu, ale jakby lata świetlne dalej. Niby na zewnątrz tacy sami, ale w środku już zuuupełnie inni.

 

Odczarujmy wspólnie nasze „życiowe przełomy”

Dzisiaj zapraszam Cię do przyglądania się takim formatywnym momentom.

Coś mi się zdaje, że nie jestem jedyną osobą, która uważała, że naszym sukcesom, spełniającym się marzeniom, wewnętrznym transformacjom powinno towarzyszyć wielkie BOOM. Jakaś to taka malownicza wizja gigantycznego TRACH, które dzieli naszą oś czasu na „przed” i „po”. A może to tak naprawdę takie „mikroprzełomy” nas kształtują? Może te takie „trach-mini” dzieją się non stop?

 

Zapraszam Cię do zanurkowania w dywagacje na ten temat i (oczywiście!) podzielenia się Twoją opinią 🙂

 

 

Życie na kredyt

Pamiętam, jak dziś. Drżąca ręka. Pióro, które zrobiło na paluchach kleksa i ten ciężar ponad trzydziestu lat kredytu na głowie. Cały czas wydawało mi się, że to był taki cyrograf, który podzielił oś naszego małżeństwa na szalony czas na podróżniczą beztroskę „przed” i dziecio-mieszkanio-oszczędzanko „po”.

Myślałam, że to już tak będzie zawsze.

 

Oglądanie w głowie kolejnych bajkowych pejzaży i „odmawianie sobie”, bo przecież na ratę trzeba zarobić, a nie tam jakieś podróżowanie w głowie. A tu jeszcze łazienka do zrobienia, podłoga, jakieś meble. O balkonie do urządzenia toną zieleni gdzieś na końcu tej remontowej kolejki nawet nie wspominając.

I rzeczywiście przez jakiś rok, dwa było bardzo ciężko. Te: „Dobra darujmy sobie obiad na mieście” wrosło nam tak, że pierwsza pizza wjechała do nowego M chyba po jakiś 3 latach! (Rety! Jak ona smakowała!)

 

I wiesz co?!?

Po 2 latach już nie wytrzymaliśmy. Już „wywiało nas” na deskę snowboardową. I choć musieliśmy trochę pożyczyć, to po prostu MUSIELIŚMY wyjechać, żeby odetchnąć od tempa codzienności. I ten moment nam pokazał, że my tak wcale nie musimy zmieniać się o 180 stopni. Da się te dwa światy „przed” i „po” połączyć takim łagodnym mostem. Po co płynąć przez rwącą rzekę wpław, skoro można kroczek za kroczkiem na drugą stronę, no nie?!

 

Dobra, dobra, ale ja nie tutaj historię życia chce opowiadać – ale dowieść pewnej tezy.

Taka umowa kredytowa – niby moment, jeden podpis, parę świstków papieru.

Ale w mojej głowie rósł na taki mistyczny moment „jak już ruszymy z tym kredytem, to dopiero będzie inne życie”.

I wiesz co?!

Wcale inne nie było.

To znaczy – wiadomo- mocniej trzeba było zaciskać pasa, bo te raty, to jakoś mistycznie same płacić się nie chciały, ale jednak w gruncie rzeczy nic nie wybuchło.

I Jacek i ja …jakoś tak ciągle z tymi samymi potrzebami (wyjdźmy do ludzi, bo oszalejemy), problemami (jak idziesz na trening, to co się czepiasz, że kolejną włóczkę kupiłam, żeby sobie podziergać w tym czasie) i marzeniami (następne auto pomieści naprawdę WSZYSTKIE bagaże! …no albo zaczniemy trochę więcej umieć w minimalizm ;))

No i okazało się, że chwila w życiu, którą brałam za magiczną transformację pary głodnych wrażeń dzieciaków do sędziwych „głów rodziny” …jakoś tak „nie pykła”.

 

Ciągle byliśmy (i chyba ciągle jesteśmy trochę jeszcze) tymi dzieciakami.

 

Już bez złudzeń

Lada chwila czeka nas podobna chwila kredytowego startu i zaciskania pasa (ruszy pracownia OPLOTKI i jeżeli przetrwa po-covidowe zawirowania to jej serce zacznie bić na poznańskim fyrtlu YEY!). I wiesz co?!

Tym razem nie łudzę się, że kredytowy start coś zmieni.

No dobra, może boję się, że podwyżki cen w Oplotki sprawią, że uciekniesz z krzykiem, bo jednak pracownia będzie wielkim budżeto-pożeraczem.

Wiem już, że to nasze dojrzewanie do pary ludzi, którzy tworzą DOM dla trójki maluchów, to była cała seria mikromomentów (nie tylko ten cyrograf fizycznego bycia we własnym M zwany kredytem).

 

Dlatego nie łudzę się, że Oplotkowa pracownia wystartuje ot tak z momentem odnalezienia fizycznego „domu” (na kredyt).

Choć to wielki krok, to wiem, że jedynie zapoczątkuję falę takich mikroprzełomów w procesie tworzenia tego miejsca.

Miejsca, które w gruncie rzeczy nie jest dla mnie.

Ono będzie dla CIEBIE.

 

przełom, oplotki, książka przełom

 

Nadchodzi przełom

To CIEBIE dzisiaj pytam…

Co widzisz, kiedy się rozmarzasz i myślisz o miejscu, w którym możesz się odprężyć, sączyć z parującego kubka ulubione łyki, zanurzyć się w twórczym zapomnieniu w otoczeniu ludzi takich, jak TY?

Co kołacze w Twoim sercu, kiedy o tym myślisz?

 

Koniecznie się podziel!

Może to będzie jeden z tych mikroprzełomów w Twojej drodze do dawania sobie prawa do marzeń, odpoczynku, przestrzeni na eksplorację nieznanego?

 

Mam przeczucie, że zaczyna się coś wielkiego.

Mam wrażenie, że właśnie piszę o tej jednej chwili, która zmieniła wszystko.

Ale jednocześnie mam wrażenie, że ona jest tylko płatkiem śniegu, który spoczął na szczycie lawiny.

Wiele mikroprzełomów już za nami. Jeszcze więcej przed. Coś wielkiego nadchodzi.

 

Bądź tego częścią. 

 

Sprawdź, jaka suma malutkich przełomów doprowadziła do punktu, w którym OPLOTKI są teraz. Nie przegap książki o przeszłości i włącz się w kreowanie wspólnie z nami tego, co nadchodzi.