Mastermind na Zanzibarze wnioski dla przedsiębiorczych kobiet
Jeżeli trochę mnie znasz, to już na pewno wiesz, że mastermind to wynalazek, który uwielbiam, i którego mocy radzę posmakować każdej przedsiębiorczej kobiecie. Jeżeli zaglądasz na te strony po raz pierwszy, to za chwilkę dowiesz sie, dlaczego pałam taką sympatią do mastermindu właśnie.
Jeżeli wolisz formę video, zapraszam do oglądania:
Mastermind na Zanzibarze – Jak to się w ogóle stało?
-> mąż obrażony – „No jak??? Zostawisz mnie z trójką dzieci samego? Mam słuchać gderania kumpli z pracy, jak to „puszczam” żonę samą w tropiki po „niewiadomoco”?! Przecież rodzice będą nam rozwód wróżyć przez najbliższą dekadę… itd.”
-> logistyka wyjazdu level master – szczepienia, pakowanie, ogarnianie rodzinki, żeby tutaj się nie pozabijała, jak mnie nie będzie, poradzenie sobie z toną ciężaru wyrzutów sumienia, że ich tak „zostawiam”… no i organizacja Handmade Biz Summit, naszej dorocznej konferencji w Oplotki w fazie najważniejszych decyzji)
-> moja głowa, która krzyczy: „Przecież nie możesz tak po prostu sobie polecieć na Zanzibar! Takich marzeń nie spełnia się ot tak sobie!”
I milion innych argumentów PRZECIW.
wszystkie w stylu „w D$^% Ci się poprzewracało!” 😉
NO WŁAŚNIE!
Pewnie to czytasz i uśmiechasz się pod nosem!
Znasz to?
Milion argumentów przeciw i tylko ten jeden ZA – dzikie marzenie!
Rajska plaża, ciepło, czysta woda, luksusowy hotel, obiadek pod nos… delfiny, żółwie, muszelki, rozgwiazdy, kokosy i mango na wyciągnięcie dłoni… i leniuchowanie w moim klimacie – czyli ciało chill-out-uje, głowa pracuje na najwyższych obrotach. Ale nie w trybie: „gdzie dzieci zabrać, żeby miały frajdę”, ale: „jak jeszcze OPLOTKI mogą wesprzeć przedsiębiorcze dusze! W jakim kierunku ten następny krok?”
* takie makramowe, szydełkowe dodatki można wypleść samodzielnie – w naszym kursie makramy oraz w kursie szydełkowania obok podstaw: od wyboru sznurka/włóczki po własne projekty, są również moduły z mocno letnimi inspiracjami.
WORKATION!
Czyli wakacje, gdzie nikt mi nie będzie wypominał, że jak przychodzi szalony pomysł do głowy… to biegnę do pokoju, odpalam laptopa i notuję jak szalona.
Gdzie znajdę babki, które tak, jak ja, kochają to, co robią i nawet na wakacjach kminią, jak jeszcze sprawniej działać.
Słowem – marzyłam o wakacjach od standardowego podziału praca-relaks, od standardowego rozumienia sukces/odpoczynek/marzenia/cele/sposób ich osiągania.
O wakacjach od utartych kolein.
O wolności do robienia rzeczy inaczej!
Kiedy Karolina wspomniała o mastermindzie na Zanzibarze – we mnie zaświergotało natychmiastowe TAAAK!
Nie znasz Karoliny?
Karolina to artystka, muzyk i doktorka z wykształcenia, dziś mentorka kobiecych biznesów online pokazująca jak opakować talenty i doświadczenie tak, by z powodzeniem sprzedawać je w sieci i czerpać radość z życia dzięki odzyskanemu tą drogą czasowi i dużo lepszym finansom…
Karolinę znam od dawna, jeszcze bliżej poznałyśmy się na pokładzie mojego mastermindu on-line, bo brała udział w aż trzech jego edycjach.
GRUPA TO POTĘGA:
Od negocjacji cen wycieczek, poprzez VIP-owskie stoliki w knajpach, bo jest nas więcej, aż po tworzeznie wokół siebie atmosfery: „tym paniom zaoferujmy więcej, bo są takie fajne i przyciągają innych” 😉
Nie zliczę gratisów, bonusów, dodatkowych atrakcji, ekstra przysług, które czekały nas za każdym razem, kiedy po prostu świetnie bawiłyśmy się w swoim gronie. To działało jak magnes na atrakcje, ludzi i przygody niedostępne dla każdego. Jakby nasza energia otwierała drzwi do podziemnego świata – co ciekawe potrafiłyśmy ją multiplikować będąc razem! Nawet podczas masażu, czy tatuaży henną kleiła się rozmowa 😉 (Choć my po polsku, lokalsi w Swahili i jedynym wspólnym mianownikiem był łamany angielski 😉) Lokalni usługodawcy zatrzymywali nas bonusami, dodatkowymi atrakcjami za free, aby tylko spędzić u nich jeszcze chwilę – nasze zachwyty pomagały innym turystom przełamać strach, barierę językowo-kulturową i po prostu zaufać, że warto… Najchętniej wspierałyśmy w ten sposób lokalne wycieczki po dżungli pełnej orientalnych przypraw i zwierząt oraz przedsiębiorcze masażystki 😉
CIĘŻKA PRACA
Ciężka praca…
niestety nie zawsze jest wynagradzana…
Ta kobieta codziennie siedzi w słonej wodzie i wydłubuje wodorosty ze specjalnych sieci, które stają się dostępne w czasie odpływu. Potem dostarcza do punktu skupu, skąd eksport płynie do najdalszych zakątków świata. Dostaje za tą robotę jakieś podle niskie kwoty i wraca do wioski gotować, prać, ogarniać dzieciaki, męża, malutki domek… i tak w kółko.
Miałam mentalny zgrzyt, kiedy wraz z naszą mastermindową grupką paradowałam w plażowym rękodziele przed obiektywem naszej fotografki, a potem siadałam do biznesowych sesji mastermind (czyt. pysznego obiadu świeżych owoców morza przy drinkach z mango przy stole z widokiem na ocean 😉) i nazywałam to pracą… ze świadomością, że moja „dniówka” to jakaś gruba wielokrotność jej dniówki…
Wniosek: Świat tak po prostu wygląda!
Nie ma co się obrażać na fakty, ale spróbować pracować tak, aby nie dać się zamknąć w klatce codzienności bez perspektywy zmiany. Co możesz zrobić dzisiaj dla siebie, aby katapultować się z tej słonej wody do mastermindowego stołu?
Ps. Jeżeli kupujesz kosmetyki z algami, to duża szansa, że mają w swoim składzie energię pracy takiej właśnie zanzibarskiej kobiety…
KLIENT JEST SUPERWAŻNY
A właściwie fakt, że go autentycznie lubisz 😉
Masaje, którzy w sezonie przylatują na Zanzibar, żeby sprzedawać ręcznie rzeźbione pamiątki z hebanu, mahonia,czy drobnych koralików z kości zwierząt tak dobrze opanowali specyfikę polskich turystów, że szybko wyspecjalizowali się na takiego właśnie klienta!
Zgadnijcie, jak jeden z nich nazwał swój sklep 😉
„Biedronka” 😄 😄 😄
No padłam!
Kiedy to zobaczyłam, to zgadnijcie, gdzie kupowałam pamiątki dla rodzinki?
Wniosek???
Tego po prostu nie da się udawać!
Autentyczna radocha z faktu, że Polacy kupują u niego, żartując na temat niskich cen, sprawiła, że niszuje się na wykrzykiwanie: „Cześć! Dzisiaj niska ceny 😜 ” i po prostu kradnie serca…
Paradoksalnie nie tylko Polaków!
NISZA! Nisza nie wyklucza innych klientów!
Przyciąga tych idealnych, ale jednocześnie przyciąga szczerością nawet tych, którzy wpadają „tylko pooglądać”… jak się możesz domyślić… tłumek Polek przy palmowym straganie przyciągał wszystkie nacje… i sprzedawał po mistrzowsku energią tłumu.
Na Zanzibarze upewniłam się, że mastermind to format, który zrywa z tradycyjnym myśleniem „nauczyciel” i „grupa uczniaków” na rzecz kręgu złożonego z doświadczonych, kompetentnych kobiet, które mieszczą w sobie zarówno ogrom wiedzy i życiowego doświadczenia, jak i gotowość do otwarcia umysłu na perspektywę innych branż, sposobów pracy, dynamiki bycia.
Karolina z SUPERKOBIETY ONLAJNU uczestniczyła w moich on-line’owych mastermindach. Z powodzeniem mogę stwierdzić, że jest dla mnie mentorką organizowania mastermindów wyjazdowych. To tylko pokazuje, jak świetnie uczymy się od siebie nawzajem, a wchodzenie i wychodzenie z roli mentorki/mentee pomaga nam wspólnie wzrastać.
Ja pracuję długim (na tę chwilę półrocznym, w przyszłości – kto wie?- może nawet dłuższym) procesem on-line – ona laserowo kondensuje mastermindowanie podczas wyjazdu w miejsce pełne palm.
Żywy dowód, jak mocno moc wymiany wiedzy działa!
Upewniłam się, że moje biznesowe mastermindy on-line oraz AKADEMIA RĘKODZIELNIKA, jako programy, gdzie jest dużo mastermindowania – to obszar, na który będę jeszcze mocniej stawiać w działalności OPLOTKI.
Zaskakujące wnioski z moich tegorocznych wakacji:
-> Podczas luksusowego szaleństwa na Zanzibarze wydałam mniej (wliczając ekstra kiecki, pamiątki, jedzenie w hotelach z widokiem na ocean i picie drinków z kokosa, którego pan zrywał prosto z palmy i podawał za złotej – dosłownie! – tacy!) niż przez kilka dni nad Bałtykiem (dokładniej w Mielnie… ehh jedzenie, goferki, lodziki, warkoczyki, pierdoły dla dzieci w deszczowy jedyny dzień… a i tak mam wrażenie, że 4 dni słońca uratowały nasz budżet od wydawania więcej…) = jeszcze raz przekonałam się, że „nie stać mnie na polskie morze” ;P
(nie liczyłam biletów lotniczych na Zanzibar, bo to – wiadomo- jednak był inny koszt, niż trasa Poznań-Mielno autem)
-> warto zderzyć to, co robi się na co dzień z zuuuupełnie nowymi osobami – nagle zobaczysz siebie na nowo – ich oczami – i to było bezcenne! Zobaczyłam siebie łaskawiej, mniej krytycznie, doceniłam ogrom doświadczenia i realną ekspertyzę, z której tak łatwo czerpać, zobaczyłam swoje naturalne umiejętności jako coś niecodziennego, a nie „zwykłego”, jeszcze raz upewniłam się, że to, co robię to MOJE MIEJSCE i nie zamieniłabym tej pracy na żadną inną.
-> nie ma co odkładać na potem – miałam oooogromnie dużo wątpliwości przed wyjazdem na Zanzibar – i teraz widzę, że to był po prostu STRACH… ale nie przed tym, że się coś nie uda… ja się panicznie bałam tego, że MOŻNA – tak po prostu odpocząć, tak po prostu spełnić marzenie, tak po prostu świetnie się bawić jednocześnie intensywnie pracując – zobaczyłam (ponownie), że to MY potrafimy być swoimi największymi „utrudniaczami”!
-> z tygodniowego mastermindowania na Zanzibarze przywiozłam masę wiedzy, wniosków, przemyśleń, narzędzi, rekomendacji i kontaktów, którymi będę się dzielić w swoich mastermindach, akademii, programach i kursach.
-> dzięki temu wyjazdowi odważyłam się na kilka ogromnych inwestycji w międzynarodowe programy i certyfikację, o której od dawna tylko myślałam i myślałam… wiem, że taki skondensowany mastermind dał mi bardzo dużo pewności siebie i tego też i Tobie życzę.
Masz pytania?
Chcesz wziąć udział w takim mastermindzie?
PISZ: agnieszka@oplotki.pl
Przypnij grafiki na Pinterest! Nie zgubisz tego wpisu!