Bez pomocy ani rusz, czyli o spotkaniach w Akademii Rękodzielnika
Dziś będzie nietypowo. Oddaję głos Ani z naszego OPLOTKOWEGO TEAMU.
Gdyby ktoś spytał mnie 20 lat temu, czy wiążę swoją działalność zawodową z rękodziełem, spojrzałabym na tę osobę, najdelikatniej mówiąc, ze zdziwieniem na twarzy. Ba! 15 lat, 10 lat, a nawet 5 lat temu zareagowałabym w ten sam sposób.
Dobrze pamiętam, kiedy ta myśl po raz pierwszy pojawiła się w mojej głowie. Taka nieśmiała i wątła: „A może by tak…”
Szczerze mówiąc, na początku potraktowałam ją jako jeden z tych żartów, który kończy się opluciem monitora kawą. Bo niby jak? Potem włożyłam do zakładki marzeń, w rodzaju tych „spędzić miesiąc w uroczym domku na Bora-Bora”.
Byłoby wspaniale, ale nie czarujmy się…
To niewiarygodne, jaką ewolucję może przejść jedna mała myśl, prawda? Szczególnie że dzisiaj rękodzieło, które daje zarobić na chleb, nie jest już moim marzeniem, jest faktem, choć mogłabym nawet powiedzieć, że staje się trampoliną do zawodowego rozwoju, który zmierza w całkiem innym kierunku…
Ale ja właściwie nie o tym chciałam, a o tym, skąd ta mała myśl się we mnie zrodziła? Odpowiedź jest prosta – dzieci. Patrzyłam na nie i zastanawiałam się, co im przekażę, gdy wrócę do pracy, której nigdy nie lubiłam, w której nie czułam się dobrze. Frustracja, zmęczenie, stres… Ale co, jeżeli nie podołam?
Wiem, że nie jestem jedyną osobą, której przyszło się zmagać z podobnymi dylematem. Wielu rękodzielników postawiło wszystko na jedną kartę, bardzo często w „najgorszym” momencie swojego życia. Chyba tylko nieliczni od początku wiedzieli, że kroczą właściwą ścieżką, choć – jak sądzę – niepozbawioną wątpliwości.
Ciekawa jestem, jak było z Tobą?
Pamiętasz tę iskrę, która kazała Ci zaryzykować, spróbować? A może jesteś jedną/jednym z tych, którzy wiedzieli? Co Tobą kierowało? Łatwo zapomnieć o tym, od czego wychodzimy, o tych pierwszych powodach naszych decyzji. Szczególnie w trudnych czasach, gdy problemy zdają się walić drzwiami i oknami.
Taka retrospekcja pozwala odnaleźć umykający sens, zweryfikować cel albo po prostu podjąć decyzję. Zacząć znów działać, na przekór wymówkom, które czasem potrafią przybrać nietypowe kształty…
Czy moje wybory pomogą moim dzieciom zwojować świat? A może przeciwnie? Czy wychowuję liderów, czy tchórzy?
Wspominała też o tym Agnieszka w jednym ze swoich tekstów (do poczytania tutaj >> i do posłuchania tutaj >>), który wywołał niezłą burzę, o czym z kolei można posłuchać tutaj >>
Zachęcając do refleksji, przesyłam dużo ciepła i pozytywnej energii!
Anka z ekipy Oplotek
Nasze ścieżki splotły się podczas wspólnej pracy w Akademii Rękodzielnika. Chyba ani Ania, ani ja nie przypuszczałyśmy, że rękodzielnicze zmagania nabiorą takich kształtów
Teraz nie wyobrażam siebie pracy nad OPLOTKI bez Ani refleksji, obsługi Facebooka, studzenia szalonych pomysłów. To dzięki niej skutecznie zamieniam ILOŚĆ na JAKOŚĆ.
I niby zaczęło się od mojego Ani pomagania, a teraz to wraca!
A jak to jest u Ciebie? Czy w Twoim rękodzielniczym świecie też pojawiły się takie nieoczekiwane zamiany ról?
Agnieszka Gaczkowska