Oplotki w pandemii, czyli jak wygląda nasza praca
Czy Ty też masz już dosyć?
Ileż można! Wyszłam z założenia, że jedyne, czego mi teraz trzeba, to obśmiać tę rzeczywistość. Bo wiesz, mam wrażenie, że to, co się dzieje, to jedna wielka kpina z rzeczywistości.
Może i Tobie ten wpis pozwoli się uśmiechnąć (choć na chwilę) i złapać oddech między „hołmofisem”, zdalnym nauczaniem i goniącymi się po domu maluchami. Przypuszczam, że nawet jeżeli dzieciaki nie dają Ci w kość, to pewnie i tak nie jest kolorowo w tym ciągłym zamknięciu, w rutynie bez pewnego końca…
W takim razie serwuję Ci gorący jeszcze przegląd domowych patentów na kpinę z kpiny z rzeczywistości, czyli wycięte z telefonu kadry z pandemii w OPLOTKI.
Pracownia rękodzieła w domu (w czasach zarazy)
Skoro wynajmowanie pracowni nie miało najmniejszego ekonomicznego sensu, wszystkie oplotkowe zapasy przeniosły się do mojego domu. A dokładniej – do sypialni najmłodszej córki. Miejsce zabawek (upchniętych teraz w szydełkowych koszyczkach na podłodze) w szafach zajęły sznurki, włóczki, druty, ulotki, metki, kartoniki i pergaminy, różne przydasie i gratisy, które dorzucam do paczek z materiałami wysyłanymi jako dodatek do kursu szydełkowania on-line.
Jeżeli szukasz pocieszenia i chcesz w duchu pomyśleć sobie: „O, rety! U nas nie jest jednak tak źle!”, polecam Ci rzut okiem na fotki.
Pakowanie paczek, nadawanie przesyłek, zabezpieczanie ich, żeby nic w trasie nie wyleciało, a do tego…przeganianie trójki łobuzów, która w kartonowych labiryntach urządza sobie plac zabaw.
(PS. Jeżeli w paczce do kursu szydełkowania albo w którymś z boksów, na przykład w boksie XXL, z drutami lub tkackim, znajdziesz smoczek i zabłąkane klocki, to już wiesz dlaczego).
Sesja fotograficzna – Oplotki w pandemii
Można by powiedzieć, że wybrałam najgorszy moment na trzaskanie fotek, ale kiedy zobaczyłam, co dzieje się w naszym domu, to wiedziałam, że to po prostu trzeba uwiecznić. I to nawet nie raz, ale dwa razy. Tony sznurków wyściełające podłogę, góry kartonów i łobuzy biegające wokół. Kiedy znowu trafi się taka sceneria??? Uśmiecham się, za każdym razem, kiedy spoglądam na te kadry.
Nawet w takim szaleństwie jest metoda. Te zdjęcia okazały się prawdziwym hitem. Chyba właśnie dlatego, że mam na nich wory pod oczami (jak każda mama w pandemii). Widać, że zdecydowanie pochwalamy w oplotkowym ekosystemie podejście „rób to, co możesz, z tym, co masz”, które w czasach zarazy po prostu ratuje od nieosiągalnej perfekcji.
Skoro mowa o kartonach…
Nie zapomnę momentów, kiedy do domu wtaczały się paczki giganty. Kilogramy wełny, tuziny szpul ze sznurkiem, całe paki szydełek i drutów. To były momenty najlepszej zabawy. Przyznam, że rozpakowywanie przesyłek od kuriera nigdy nie było tą częścią pracy, którą lubię, ale dzięki pandemii to teraz kulminacyjny punkt dnia. Nie tylko dlatego, że dzieciaki właściwie robią to za mnie, ale dlatego, że później godzinami wyczyniają cuda z tymi kartonami. Te bezcenne chwile ich zabawy i mojego spokoju ratują mi psychikę.
Resztki etykiet i góry papierów materializują się w traktory, statki kosmiczne albo domki i garaże. Cała trójka potrafi w zgodzie bałaganić, nie wymagając mojego angażu. Bajzel? Rzecz drugorzędna. Gdzieś w okolicach drugiego lockdownu olałam bajzel. Założyłam, że – tak jak wszystko – i bajzel kiedyś minie
Malarski szał
Papierzyska wyściełające paczki przydały się jeszcze do zabezpieczania domu przed malarskim szałem synka. Ta nasza mocno ruchliwa „środkowa” latorośl daje w kość… No, chyba że zajmie się czymś bez opamiętania.
Taką nieekranową alternatywę dały pędzle i farby. A że ściany mocno oberwały w pandemii? Kreatywne obrazy stały się idealną wymówką do odłożenia remontu do czasu, kiedy najmłodsza osiągnie słuszny wiek nie-brudzenia-czego-się-da.
Lena pokochała haft matematyczny
Jeżeli twierdzisz, że rękodzieło jest za trudne, albo masz do tego dwie lewe dłonie – usilnie będę Cię namawiać na nasze poniedziałkowe bezpłatne warsztaty. Skoro moja 7-latka opanowała haft strukturalny, dlaczego Tobie miałoby się nie udać?! Jeżeli złapiesz bakcyla, na Oplotki.pl znajdziesz więcej warsztatów z innych technik. Szykujemy też cały kurs on-line haftu strukturalnego – jeśli dzieci szybko nie wrócą do szkół, czarno to widzę… (albo kolorowo, bo z dzieciakami w tle).
No dobra, a co z dorosłymi?
No właśnie! Tak skupiłam się na dobrostanie maluchów, że prawie zapomniałam o „starszakach”.
Ku mojej wielkiej (o ironio!) radości do sypialni maludy wjechał też trenażer męża. No i oczywiście moje kreatywne pomysły na to, jak nie pójść z torbami w tym handmade biznesie.
Kiedy jednego dnia (przy pierwszej fali pandemii) warsztaty stacjonarne rękodzieła zostały zmiecione z powierzchni ziemi, z dziką wiarą, że musi się udać, ruszyłam na podbój onlajnów.
Nie uwierzysz, ale ta „praca” dawała mi najwięcej frajdy. Kiedy wszystkie rozrywki nagle zniknęły, a ryzyko spotkania z przyjaciółmi było zbyt wielkie, zaczęłam na potęgę prowadzić warsztaty rękodzieła on-line. To bycie z ludźmi, choćby poprzez ekran, ładowało baterie.
Teraz wspominam te szalone wieczory, kiedy mąż uciszał maluszki w drugim pokoju, a ja prowadziłam kolejne lekcje dziergania.
Najbardziej uśmiecham się do tej ciepłej myśli, że pomogłam kilku koleżankom złapać bakcyla onlajnu i podratować domowy budżet. Był nawet warsztat kosmetyczny on-line!
Praca na trzy zmiany
W pewnym momencie nie można już było czekać na „lepszy moment” – trzeba było pracować z tym, co jest. Zaczęła się więc logistyka level pro. Rano mąż z dziećmi do 9.00, a ja przed komputerem od bladego świtu, potem on do biura i koło 17.00 znowu zamiana – on w domu, a ja w biurze szukająca ciszy, znowu z komputerem. Nowa rutyna stała się rzeczywistością. Choć nie ma w tym grafiku miejsca na odpoczynek, to oboje łapiemy takie „lepsze chwile” podczas drzemek maluchów, albo wtedy, kiedy zajmą się rozdzieraniem na strzępy kolejnej paczki od kuriera.
Może i nie są to idealne warunki do pracy, ale czy kiedykolwiek takie będą?
Chyba znudziło mi się już czekanie, aż to szaleństwo się skończy. Nauczyłam się w tym żyć. Oczywiście, nie mogę się doczekać końca, ale może i Tobie pomoże myśl, która przyszła do mnie chwilę po tym, kiedy ogłosili, że czeka nas kolejny tydzień lockdownu:
Nie mamy wpływu na rzeczywistość, która nas otacza, ale mamy wpływ na to, co z tym szaleństwem zrobimy.
Damy się zwariować?
A może powariujemy trochę, żeby nie zwariować?
Masz dosyć narzuconych definicji szczęścia?
POZNAJ SEKRET SUKCESU NA WŁASNYCH WARUNKACH
i bądź pierwszą osobą, która przeczyta książkę
Książka, w której zawarłam lekcje i wskazówki, jak zbudować własną definicję sukcesu na bazie mojej wyboistej drogi.
Porcja skondensowanej wiedzy w cenie dostosowanej do każdego budżetu.
Treść, którą pochłoniesz przy parującym kubku w ulubionym fotelu, w dowolnym miejscu i czasie.