Zofia Talarowska i jej snutka golińska

Kolejny odcinek podcastu, naszej serii pt. „Rękodzieło Wczoraj i Dziś”, która jest realizowana w ramach projektu “Tradycja i nowoczesność w polskim rękodziele”. W naszym dzisiejszym spotkaniu gościmy Panią Zofię Talarowską, hafciarkę snutki golińskiej.

Pani Zofia zajmuje się haftowaniem od 1982 roku, wykorzystując technikę nasnuwania. Urodziła się w Golinie pod Jarocinem w Wielkopolsce.

Z tego odcinka dowiesz się:
  • Na czym polega ta sztuka hafciarska?
  • Skąd wzięła swoją nazwę snutka golińska?
  • Jak wygląda proces przygotowania takiego haftu?
  • Jakie nici są do tego potrzebne?
  • Jak tworzone są wzory?

Posłuchaj tej niezwykłej opowieści pełnej pasji i talentu. A jeśli wolisz czytać, transkrypcję podcastu znajdziesz poniżej 🙂

Zapraszamy!

Transkrypcja podcastu „Zofia Talarowska o snutce golińskiej”

 

Karolina Nowaczyk: Czy mogłaby się pani przedstawić naszym słuchaczom? 

Zofia Talarowska: Jestem Zofia Talarowska, mieszkam w Golinie, z urodzenia jestem golinianką i zajmuje się snutką golińską. Wyszywania nauczyłam się na kursie, który prowadziła pani Pietrzak Pelagia – wielka snutkarka – w Golinie, w roku 1982.

K.N.: Co to jest snutka golińska?

Z.T.: To haft, który jest nasnuwany specjalną nitką. Nie wiemy, skąd się wzięła nazwa snutka golińska.

K.N.: Czym charakteryzuje się snutka golińska?

Z.T.: Tą właśnie nasnuwaną nitką. To jest specjalna nitka, która musi być na płótnie nasnuta i od tej nitki chyba jest ta nazwa – haft nasnuwany.

Jak powstaje snutka golińska

K.N.: Jak wygląda proces przygotowania tego haftu?

Z.T.: Bierzemy białe płótno, wzór i kalkę. Rysujemy wzór, a potem fastrygujemy i robimy tak zwany podkład. Nie robimy pęczków, tylko jedziemy w jedną stronę i w drugą, a potem nasnuwamy nitkę. Nitka musi być mocna.

K.N.: Jaki to jest rodzaj nici?

Z.T.: To jest nić bawełniana, nasnuwana. Najpierw rysujemy na płótnie trójkąty (najlepiej i najwygodniej ołówkiem), bo trójkąciki łączą snutkę. Potem nasnuwamy, a po nasnuciu bierzemy się za szycie. Szyjemy, jak kto woli – muzą lub atłaskiem, Atłaskiem wychodzi delikatniej, bo pęczki są bardzo małe. Pęczki nakłuwamy, żeby nie były zbyt duże. Mamy do tego takie specjalne narzędzie do nakłuwania. I tak powstaje snutka.

K.N.: A co to jest za charakterystyczny element?

Z.T.: To jest właśnie koszyczek – obszywamy dziureczkę, bierzemy igłę i od spodu łapiemy pęczuszki. To jest margaretka, to jest gałązka, to jest pajączek – każda snutka, każdy motyw w snutce ma swoją nazwę.

K.N.: Czy wzory tworzy Pani sama?

Z.T.: Na początku wymieniałyśmy się z koleżankami – jedna narysowała, druga narysowała i się wymieniałyśmy. A teraz, jak ktoś zamówi serwetkę, to rysuję sama, Mam elementy, nakładam je na pergamin i rysuję.

Zofia Talarowska snutka golińska

K.N.: Dobrze. Mamy wyhaftowaną serwetę. Jaki jest kolejny etap?

Z.T.: Serwetę trzeba wyprać bardzo delikatnie. Do miseczki sypiemy proszku i namaczamy, żeby ta kalka puściła, bo serwetka troszeczkę od kalki przebija i ta nitka może zrobić się niebieska. Namaczamy i zostawiamy. Jakby jeszcze nie puściła, to można wygotować. Z tym się nic nie stanie, bo to nić lniana. No i szykujemy serwetę do wycinania. Po wycięciu bierzemy styropian, kładziemy białe płótno i upinamy serwetkę tak, żeby była pięknie naciągnięta – każdy narożnik upinamy szpilkami i zostawiamy do wyschnięcia. Po wyschnięciu obcinamy brzegi. Jak jest mocny krochmal zrobiony, taki bardziej gęsty, to serweta już nie musi być prasowana. Wystarczy ją naciągnąć.

K.N.: Czy dużo osób zajmuje się snutką golińską?

Z.T.: Jest trochę pań w Golinie, które szyją, ale kilka z nich szyje tylko dla siebie. My cztery należymy do Centrum Kultury w Kaliszu i dlatego jeździmy z tymi serwetkami po wystawach i pokazujemy naszą snutkę. W szkole też odbywają się kursy szycia, no ale przez ten wirus wszystko stanęło. Są osoby, które chcą się nauczyć haftować. To bardzo cieszy, że ta tradycja jest kontynuowana.

Snutka golińska kiedyś i dziś

K.N.: Jakie zmiany zaszły na przestrzeni lat w snutce golińskiej?

Z.T.: Za dużo się nie zmieniło. Kiedyś też były i gałązki, i kwiatki. My zmieniamy tylko długość snutki. Jak jest wzór narysowany, a snutka wydaje się za długa, to dokładamy pęczek. To nie musi być wszystko pod linię zrobione – może być tu pięć pęczków, a gdzie indziej sześć. Jak pasuje, tak haftujemy. Większość motywów (np. gałązki) jest z tamtych lat, ale tworzymy też swoje, bo kiedyś nie było zajączków, nie było choinek, nie było jajeczek. Dawniej panie robiły więcej serwet i obrusów. Nasz kościół cały jest w pięknych obrusach ze snutki – tych starych i tych nowych.

Zofia Talarowska snutka golińska

K.N.: Wyszyła Pani obrus, który jest w kościele. Jaki jest duży i jak długo go Pani haftowała?

Z.T.: Obrus ma chyba 2,5 m, a haftowałam go pół roku. Podkład zrobiła mi pani Krawczyńska z Goliny razem z panią Wróblową. Ja nasnułam i cały wyszyłam. I to jest pół roku pracy, ale całymi dniami, czyli cała zima aż do jedenastej wieczorem.

K.N.: A taką serwetkę, która ma średnicę około 25-30 cm, to jak długo się wyszywa?

Z.T.: Ja tak miesiąc ją szyję.

K.N.: Snutka golińska jest biała?

Z.T.: Tak, tylko biała. Biała na białym płótnie i tylko biała.

Justyna Renn: Proszę powiedzieć kilka słów o zespole „Goliniacy” i ich strojach.

Z.T.: Stroje dla zespołu szyła pani Pietrzakowa i Kawczyńska, a Pani Kowalska robiła czepce. Zespół ma piękne stroje ze snutki golińskiej. Ale teraz co raz więcej zespołów ma takie stroje. My robiłyśmy z panią Łukaszewską stroje do Snutków do Potarzycy, a pani Stasia Kowalska z panią Genią robiły czepce. Zrobiłyśmy 19 kompletów.

prace zofii talarowskiej snutka golińska

K.N.: I te wzory snutki to też jest wasz autorski projekt?

Z.T.: Tak, wszystko zostało przygotowane przez nas. W kryzach zmieniałyśmy kwiatki, bo takie same motywy, jak są na fartuchu, to muszą być też na kryzie. I takie same rysowałyśmy.

J.R.: Bluzki mają rękawy zrobione ze snutki.

Z.T.: Dla młodzieży szyłyśmy dziewięć strojów – to są te z mniejszymi zdobieniami na bluzach. A starsi mają szerokie snute rękawy. Czepce też są zrobione ze snutki. Pani Stasia i pani Genia robiły snute czepce do Potarzycy.

J.R.: Czy wzory można robić komputerowo?

Z.T.: Tak, niektórzy robią. Pani Jola Łukaszewska narysowała serwetkę właśnie komputerowo. Ten wzór komputerowy można pomniejszać lub powiększać. Pan Radek Żyto potrafi nawet narysować na płótnie wzór gotowy do haftowania. Ja nie umiem rysować na komputerze, więc rysuję jak dawniej – na pergaminie.

K.N.: A co z praniem? Mam snutkę, która z czasem się ubrudziła i zakurzyła. Co teraz?

Z.T.: Najwygodniejszy jest styropian i biały ręcznik albo białe płótno. Upinam szpileczkami. Jak pierzemy w misce z proszkiem, to namaczamy i nic nie szarpiemy. Jak jest mocno zabrudzona lub pożółkła, to wtedy możemy ją wygotować. Nie szarpiemy, tylko zostawiamy proszku – ona się sama wybieli. Jak nie wybieli się za pierwszym razem, to odlewamy wodę i nalewamy następną. Snutki żółkną od krochmalu, ale jak je wypierzemy, to się wybielą.

ozdoby ze snutki golińskiej zofia talarowska

J.R.: Snutki są bardzo trwałe. Od którego roku obrusy leżą w kościele?

Z.T.: Obrusy są z okresu I wojny, jak przyszła pani Moszczyńska. Stary obrus zrobiła pani Bernasowska, taka haciarka, która mieszkała w Golinie. Moszczyńska, jak pałac w Golinie się spalił, mieszkała u niej i to ona robiła właśnie ten stary obrus. Pani Krawczyńska postarała się o ten wzór. Pan Grygiel z Żerkowa go narysował, Grygiel, a ja go wyszyłam. I ten wzór – co 85 lat temu był w kościele na głównym ołtarzu – ja wyszyłam. I też jest na głównym ołtarzu.

A jest też taki jeden przedwojenny piękny obrus z wizerunkiem Matki Boskiej, różańcem i haftowanymi sercami. Mamy piękne obrusy w kościele.

K.N.: Ja się bardzo cieszę, że są osoby takie jak Pani, które kultywują tę tradycję snutki golińskiej. I że są nowe osoby, które też chcą się uczyć. Bo to jest takie nasze wielkopolskie, takie jak nigdzie indziej. 

Z.T.: Jak jeździmy po tych wystawach, to ludzie oglądają i są zachwyceni, tylko się boją kłaść na stół. Wolą coś sztucznego, co się szybko wypierze. My robimy choineczki na Boże Narodzenie, a na Wielkanoc jajka i zajączki i wieszamy w oknach.

K.N.: Ja mam nadzieję, że wróci to, że ludzie będą chcieli kłaść na stół obrusy ręcznie wykonane i że będą doceniać tę pracę w cenie, w cenie tego rękodzieła.

Z.T.: Jakiś czas o snutce było cicho, a teraz znów snutka stała się modna. Ludzie się interesują, a wystaw jest coraz więcej, bo my się mamy naprawdę czym pochwalić. I są warsztaty, żeby przekazywać tę wiedzę.

K.N.: Dziękujemy, pani Zofio.

Z.T.: Ja też bardzo dziękuję.

 

Zdjęcia: Oplotki.pl

Na zdjęciach prace p. Zofii Talarowskiej.