Wianki z kwiatów – rozmowa z Zuzanną Kozdębą
Zuzanna Kozdęba o wiankach
Gdy nadchodzi wiosna, niemal każda mała dziewczynka plecie wianki z kwiatów. A każdy z tych wianków jest wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. Zuzanna Kozdęba swoją pasję do kwiatów odkryła dawno temu, właśnie na polnej łące, gdzie wraz z kuzynkami szukała roślin do kwietnych bukiecików. Atlasy roślin z ręcznie malowanymi obrazkami zamiast zdjęć były jej ulubioną lekturą przed snem. I chociaż Zuzanna na co dzień zajmuje się nauczaniem języków obcych, to gdy przychodzi lato, jej pracownia Co ja plotę jest pełna zapachów i kolorów, a pod sufitem suszą się ogromne ilości roślin, które potem zamieniają się w wianki z kwiatów.
Z naszej rozmowy z Zuzanną Kozdębą dowiesz się:
- Kim tak naprawdę jest wianczarka?
- Jak pleść wianki i od czego zacząć?
- Czy wykonywanie wianków z kwiatów wymaga dużo przestrzeni?
- Czy wianki można zapleść z każdej rośliny?
- Gdzie zdobyć kwiaty na wianki i jak z nimi postępować?
- Jakie są rodzaje wianków?
- Czy zimą również można pleść wianki?
- Jak dbać o wianek z kwiatów i jak go przechowywać?
- Gdzie można nauczyć się plecenia wianków z kwiatów?
Zapraszamy do wysłuchania rozmowy z Zuzanną Kozdębą o wiankach z kwiatów. A jeśli wolisz czytać, transkrypcję nagrania znajdziesz poniżej
Wszystkie zdjęcia użyte w tym artykule pochodzą ze strony Co ja plotę >>
Transkrypcja podcastu „Zuzanna Kozdęba o wiankach”
Karolina Nowaczyk: Dzień dobry, prosimy, żeby nam się pani przestawiła.
Zuzia Kozdęba: Dzień dobry, jestem Zuzia Kozdęba i jestem wianczarką z Wągrowca.
K.N.: Kim jest wianczarka?
Z.K.: Wianczarka, przynajmniej w moim wyobrażeniu, to kobieta, która plecie wianki. Tak sobie wyobraziłam tę nazwę. Drugi raz spotkałam się z tą nazwą w jednym dramatów Miłoszewskiego i okazało się, że taka nazwa występuje w języku polskim. Wianczarki to kobiety, które przekazują historię, przekazują dzieje za pomocą tańca, śpiewu i myślę, że ta nazwa wianczarka już tak przylgnęła i została.
Jak to się wszystko zaczęło
K.N.: Jak się zaczęła pani pasja?
Z.K.: Pasja? Czym skorupka za młodu nasiąknie… Mama farmaceutka, także spacery po polach, patrzyłam, co jest czym, co zrywać i kiedy. Do czego używać roślin, czego nie dotykać.
K.N.: Czyli przez mamę zaczęła się pasja do roślin. A jak to się stało, że w te rośliny teraz pojawiają się u pani w formie wianków?
Z.K.: Wcześniej pojawiały się w formie bukietów, które z siostrą i kuzynkami sprzedawaliśmy jako dzieci, żeby sobie zarobić na wesołe miasteczka, które do nas przyjeżdżały, do mojego rodzinnego miasta Skoki. Jak chciałyśmy iść, to musiałyśmy zarobić, a że było nas pięć, to sporo rąk do pracy. Teraz zostałam sama, kuzynki lajkują i kupują, a ja plotę. W sumie pierwsze wianki, które zaczęłam robić i sprzedawać, sięgają chyba czterech lat wstecz, tak jak tutaj się przeprowadziliśmy i zyskałam miejsce do pracy, zyskałam pole do popisu, bo chciałam udekorować swój dom.
Wianki z kwiatów – jak wygląda proces tworzenia
K.N.: Czy wykonywanie wianków, cały ten proces, czy on wymaga dużo miejsca? Czy do tego jest potrzebna przestrzeń?
Z.K.: Ogrom przestrzeni! W tym momencie wykorzystuję nasz strych, który ma powierzchnię pewnie 50 metrów i tam suszę rośliny, tam pracuję. Ale docelowo tutaj, w budynku gospodarczym obok domu, będzie powstawała pracownia, atelier, w którym będzie można pracować, bo suszenie roślin najlepiej sprawdzi się na strychu.
K.N.: Przewiew?
Z.K.: Przewiew, jest gorąco i jest ciemno, a to rośliny lubią, żeby zachować kolor. Żeby zachować ładny kolor roślin, jest potrzebna wysoka temperatura i właśnie odpowiednie “nienaświetlenie”. Im ciemniej, tym lepiej.
K.N.: Czy mogłaby nam pani powiedzieć o tym całym procesie? Od momentu, kiedy zobaczy pani kwiatka, do momentu, w którym jest już gotowy wianek?
Z.K.: Przed zobaczeniem kwiatka czytam o kwiatku. Mam tutaj u siebie na stałe takie małe atlasy roślin, jeszcze z lat 70-tych, Delfiny Gayówny z malowanymi ręcznie rycinami. To są piękne stare książki, które ja jako dziecko przeglądałam częściej niż Brzechwę, także jakby naturalnie wrosły we mnie. Także oglądając, czytając, potrafię sobie wyobrazić, co się z nimi stanie, jak będą w wianku, ale nie zawsze potrafię sobie wyobrazić, co się stanie, jak zacznę je suszyć. Historii pod tytułem: “Zetnijmy to i ususzmy” jest mnóstwo, bo nie wszystko się nadaje do suszenia. Oczywiście dzisiaj ogromną wiedzę czerpię również z internetu: to strony takie jak Pinterest, strony osób zajmujących się hodowlą bylin, roślin suszonych. Takie dokształcanie się, co jeszcze można, co jeszcze można zdobyć. Bo nie wszystko można zerwać, nie wszystko można ususzyć samemu. Czasami fajnie jest też kupić coś od kogoś, kto te rośliny hoduje.
K.N.: To ja jeszcze wrócę – mamy ten kwiatek i co?
Z.K.: Mamy kwiatki i idziemy na strych. Zrywamy kwiatek, czyścimy kwiatek, zostawiamy tę część rośliny, która nas docelowo interesuje. Czyli jeśli na łodydze są liście, to te liście zrywamy. Czyli mamy tylko główkę. Jeśli liście są ładne, to zawsze testuję, co się stanie z liśćmi po zasuszeniu. No bo liść potrafi się też ładnie zasuszyć, potrafi zachować formę. Łączymy kwiaty w nieduże bukiety, żeby mogły oddychać i wieszamy je na strychu do góry nogami.
K.N.: Jak długo się suszy taki kwiat?
Z.K.: To zależy od temperatury, zależy od pogody. Potrafi być to kilka dni, a przy nieznośnej pogodzie suszenie może się też zepsuć.
K.N.: To lato, które teraz mamy, jest dosyć wilgotne, czyli nie jest korzystne do suszenia?
K.Z.: Dosłownie 3-4 dni temu prawie płakałam na strychu, bo lało praktycznie dwa dni i okazało się, że w niektórych miejscach dach przecieka. Zrobiło się po prostu bardzo wilgotno i zastanawiałam się, czy wszystko nie spleśnieje, ale przedwczoraj wyszło słońce, dzisiaj byłam i okazało się, że wszystko pięknie odparowało, co było krzywe wyprostowało się. Jeżeli coś nam się krzywo ususzy, to też jest taka metoda: potraktowanie takiej rośliny parą wodną, można dać jej troszkę nasiąknąć. Też fajnie jest nawilżyć rośliny przed pracą, żeby nie były bardzo kruche, bo jeżeli są bardzo kruche, to będzie się ciężko pracowało, mogą się zniszczyć. Jeżeli mam do czynienia z rośliną bardzo kruchą, tak jak na przykład lawenda (która jest przepiękna, ale nienawidzę z nią pracować, ponieważ jest bardzo krucha), dobrze jest ją wystawić na noc na dwór, żeby delikatnie złapała z powietrza wilgoć. Będzie się lepiej słuchać. Taki kwiatek wisi i jak jest już suchy, trafia do koszyka pod tytułem: “Kompozycje wianka”, bo zanim zacznę pleść, wymyślam sobie temat, jaki będzie przewodni każdego wianka, wtedy dobieram rośliny w zespoły i wplatam.
K.N.: Jak długo trwa wykonanie takiego wianka?
K.Z.: Mówimy o momencie, kiedy już wszystko jest ususzone, gotowe, czyli sam proces plecenia trwa do czterech godzin. Na pewno nie jest to praca taśmowa i dziennie jestem w stanie zrobić tak 3-4 maksymalnie wianki.
K.N.: To i tak uważam że 3-4 wianki to dużo.
Z.K.: Trzeba poświęcić cały dzień. Zawodowo zajmuję się nauką języków obcych i wakacje są takim czasem, w którym ja nie pracuję, także to jest moja druga działalność artystyczna i mam na to czas.
K.N.: Lato czas wianków.
Z.K.: Tak, to jest mój wymarzony, wyczekiwany czas.
Techniczne aspekty tworzenia wianków z kwiatów
K.N.: To ja mam jeszcze takie pytanie: mam rośliny i chcę zrobić wianek, i co? Jakiś podkład?
Z.K.: Pokażę na prezentacji. Zaczynam zawsze od wyboru podkładu. Na przykład takie słomiane podkłady, nie robię ich sama, choć bym mogła, ale to wydłużyłoby nam zdecydowanie czas pracy, takie podkłady, wianki słomiane można kupić wszędzie w sieci lub na giełdach kwiatowych. Podkład i giętki drucik florystyczny wystarczą nam za podstawę. A co będziemy pleść i w co będziemy wplatać kwiaty, to już dyktuje nam wyobraźnia. Pierwsze wianki, jakie robiłam na samym początku, były na gipsówce polnej, jednak od gipsówki odeszłam, bo ja lubię co roku coś zmienić. W zeszłym roku miałam wianki na zatrwianie tatarskim – to taka roślina uprawiana w celach florystycznych, często się ją wykorzystuje na trwałe bukiety, taki biały charakterystyczny, kaszkowaty kwiat. A w tym roku na wiosnę wyśniło mi się, że zrobię wianki na sianie, żeby w domu chociaż raz było dużo siana, i robię na sianie.
K.N.: Czyli to jest tak, że inspiracja przychodzi jak coś pani zobaczy, to jest po prostu taki błysk i to jest to.
Z.K.: Proces tworzenia wianków zaczyna się w głowie i tak naprawdę zawsze mam oczy szeroko otwarte. O co zawsze boi się mój mąż. Prowadząc samochód, większą uwagę przywiązuję do pobocza niż do drogi, więc jak jedziemy gdzieś dalej, zwłaszcza w teren nieznany, to umawiamy się, że on prowadzi, tylko z tego względu, że boi się o mnie, że nie będę patrzeć tam, gdzie powinnam. Zawsze mam w samochodzie sekator, worki, kartonik na rośliny. Zawsze się coś może przydarzyć, często się przydarza.
Justyna Renn: A czy wianki ślubne też pani robi? Albo ozdoby?
Z.K.: Wianki ślubne chyba lepiej, żeby były z roślin żywych, więc jeżeli ktoś ma taką prośbę i miałby to być wianek z kwiatów żywych, to musiałaby być bliska osoba, żebym zrobiła. Po prostu kwiaty żywe to nie moja bajka, nie wiedziałabym chyba do końca, które ze sobą połączyć, więc chyba to zostawię kwiaciarkom. A wianki ślubne suszone, gdzieś słyszałam, że chyba nie do końca przynoszą szczęście, więc jeżeli ktoś się uprze, to okej, zrobię. Za to świetnie sprawdzają się suszone wianki na sesjach zdjęciowych, takie w stylu boho. Widziałam ostatnio któryś z moich wianków u znajomej fotografki z Wągrowca. Przysłała mi wczoraj zdjęcie z sesji ciążowej z białym wiankiem, bardzo piękna.
K.N.: A ja mam jeszcze pytanie techniczne, bo teraz mamy kwiaty, czyli wybór kwiatów i to jest strefa kreatywności, ale takie twarde techniczne elementy, które trzeba mieć, żeby ten wianek był wiankiem?
Z.K.: Twarde techniczne elementy: jest podstawa, drucik, jest sekator. Bukiety z suszu, które są do takiej postawy drucikiem przymocowane, ale jest klej na gorąco, który służy po to, żeby już później przepięknie ubrać, bo nie wszystkie elementy da się złapać i wpleść, łamią się. Od tej metody już odeszłam. Co jest jeszcze potrzebne? Żel na oparzenia, plastry, bo klej na gorąco jest jednak gorący, i osoba karmiąco pojąca (u mnie w tej roli mąż Bartuś). Jak się zafiksuję na pracy, to po prostu plotę.
K.N.: Jak ten gotowy wianek, który już mamy skończony, konserwować, żeby jak najdłużej, jak najładniej wyglądał?
Z.K.: Jako że też interesuje się troszkę malarstwem, świetnie sprawdza się werniks anty UV, który nie pozwala, żeby ta roślina wyblakła, także można potraktować takie kwiaty werniksem. Poza tym nie wieszamy wianków w tak zwanych planach słonecznych, chyba że chcemy, żeby nam się wybarwił. Niektórzy chcą, żeby był spłowiały, to okej. Wybieramy miejsca nienasłonecznione w domu, nie zewnętrzne drzwi, bo kwiat suszony nie może dostać z powrotem wilgoci. Moja mama się przekonała kilka razy, bo ona koniecznie chce na drzwi wejściowe wianki. Mówię jej: “Mamo, dobrze, ale on będzie ładny dwa tygodnie”. “To mi zrobisz następny, dobrze?”. Nie farbuję też roślin, dlatego one się po prostu z czasem będą zachowywać naturalnie, będą troszeczkę, troszeczkę płowiały. Ale najważniejsze kolory i forma, forma zostanie na pewno na długo.
K.N.: Myślę, że to jest właśnie ich urok, że są naturalne, że nie ma ani barwienia, ani sztucznych elementów, tylko to jest sama natura, potem będzie się tak wybarwiał ,jak się w naturze wybarwia.
Z.K.: Poza tym nic nie jest wieczne, one też nie mogą być wieczne, mają być wspomnieniem lata i mają służyć przez kilka sezonów. A z tego co wiemy od zaprzyjaźnionych osób, to przez kilka nic się z nimi nie dzieje. Czasem ktoś nie lubi i boi się, że będzie mu się kurzył, to wtedy mówię, że może od czasu do czasu sprayem do włosów. Ja tego nie lubię, bo wolę jak jest pachnący, i tak wieszam.
Nowoczesne metody plecenia wianków
K.N.: Tradycja i nowoczesność. Jakie tradycyjne metody powstawania, plecenia wianków, w jaki sposób je pani zamieniła na coś nowocześniejszego, żeby sobie ułatwić pracę?
Z.K.: Nowocześniejsze są na pewno metody pracy z wiankiem, między innymi podkłady, o których mówiłam, których nie trzeba już wyplatać ręcznie, bo są do tego specjalne maszyny, które od razu przy żniwach zbierają słomę i przekształcają na wianki różnej grubości i średnicy, to jest jedna rzecz. A druga to też wspomniane wcześniej kleje na gorąco z pistoletem, bardzo przydatnym.
K.N.: Co to jest wianek zimowy?
K.Z.: Wianek zimowy, dla mnie przynajmniej, to jest wianek, który jest upleciony z żywych roślin, to jest taki wianek, który powiesimy sobie nad kominkiem lub na drzwiach wejściowych, wianek, który jest pełen owoców, orzechów, słodyczy. Upleciony najczęściej z jałowca, do środka idzie rokitnik przepiękny, który się pięknie komponuje z pomarańczami, głóg, który nam został z jesieni, ostrokrzew, szkarłatnica. To są żywe, grube, zielone, pachnące rośliny. Świerku nie polecam, jeśli ktoś nie lubi pracować w grubych rękawicach, o wiele lepiej sprawdzi się miękka jodełka, sosna z szyszkami, pachnące zimowe rośliny.
K.N.: Czy prowadzi pani warsztaty, czy są osoby zainteresowane nauką wyplatania wianków?
Z.K.: Okazuje się, że tak i ku mojemu zdziwieniu nie są to dzieci, a mamy, które z dziećmi przychodzą. Pierwsze warsztaty, które robiłam, to chyba warsztaty, które sięgają trzy lata wstecz. To były warsztaty prowadzone w Bibliotece Publicznej w Skokach, z którą mam przyjemność na co dzień współpracować, która niesamowicie wierzy w te wszystkie zdolności moje, która mnie promuje, kupuje moje rzeczy i pomaga, jak może. Tam były moje pierwsze warsztaty właśnie dla rodzin i to były wianki zimowe. Materiały są ogólnodostępne dla wszystkich, bo każdy gdzieś pewnie na ogródku ma rośliny zimozielone. Wianki jesienne, które wyplatałyśmy w zeszłym roku tutaj, u pani Kuczerepy-Budzyńskiej, wianki na nawłociach suszonych – nawłocie są przepiękne, nie mam jeszcze ich w tym roku, będą pewnie za jakieś trzy tygodnie takie gotowe do ścięcia. Moment ścięcia roślin jest ważny, wcześniej o tym nie mówiłam, ale też trzeba wybrać ten moment, kiedy roślina jest piękna. To ten dzień zakwitania. Przychodzą osoby zainteresowane, pytają właśnie jak suszyć rośliny, które suszyć, jak w ogóle zabrać się za wianek i okazuje się, że nagle każdy potrafi taki wianek zrobić i wcale nie trzeba wielkich nakładów finansowych.
K.N.: Czy ja dobrze myślę, że samo plecenie wianka to jest chyba najłatwiejszy element, trudniejsze jest przygotowanie i dobór roślin.
Z.K.: Tak właśnie. Mój mąż zawsze pyta: “To co dzisiaj robisz? Podstawy czy ubierasz? Podstawy – to będziesz się nudzić”. Faktycznie, jak robi się już któryś wianek, jest nudno.
J.R.: Ale trzeba mieć wyobraźnię, wiedzę, jak dobrać rośliny, które rośliny się sprawdzą, które będą ze sobą ładnie wyglądały, prawda?
Z.K.: Tak jak mówiłam wcześniej, robię sobie najpierw temat przewodni, na przykład Tajemniczy ogród. Wtedy wiem, że idzie bluszcz, mech, idą hortensje, no i pewnie kluczyk powinien w środku wisieć. Potrzebna jest wiedza, rozglądanie się, łączymy rośliny, które lubią się, które kwitną w tym samym momencie, rosną obok siebie, to wtedy ładnie się komponują w wianku. Niektóre rośliny się ze sobą nie lubią, źle się komponują.
J.R.: Czyli trzeba podglądać Naturę.
Z.K.: Tak właśnie, trzeba mieć oczy szeroko otwarte i mieć dużo pomysłów. Kreatywność jest bardzo ważna przy takiej pracy i trzeba mieć patenty.
K.N.: Dziękujemy za rozmowę i życzymy kolejnych wspaniałych wianków.
Zuzanna Kozdęba
Jaka jest idea projektu “Tradycja i nowoczesność w polskim rękodziele”?
Celem naszego projektu jest wzmocnienie tożsamości narodowej poprzez zapoznanie się z polskim rękodziełem, kulturą, tradycją, folklorem.
Techniki rękodzielnicze ulegały transformacjom na przestrzeni czasu – chcemy to pokazać, a tym samym rozbudzić w Tobie rękodzielniczego bakcyla!
Bo rękodzieło jest naprawdę dla wszystkich, a o jego dobroczynnym wpływie możemy mówić bez końca
Wszystkie rozmowy, które przeprowadziłyśmy do tej pory w ramach projektu, znajdziesz na stronie Rękodzieło Wczoraj i Dziś >>