Jak to się wszystko zaczęło…

Zaproszenie do świata O-plotek, czyli twórczych rozmów przy rękodziele.

Marzysz, gonisz, choć nie wiesz za czym. Może próbujesz być tu i teraz? Próbujesz pogodzić pracę, rodzinę i czas dla siebie?

Nie jesteś sama!

Dezorientacja, światła tira z naprzeciwka i cichutki oddech córki na tylnym foteliku. Strach, wielki strach… Szydełko!? Włóczka?! Maszyna do szycia i babcia ?! Oddech ulgi…

Ale po kolei…

Całe świadome życie chciałam urządzać przestrzeń wokół. Od małego sklejałam szafki do domku z klocków Lego dla lalek i przeszywałam ich maleńkie pościele na babcinej maszynie. To chyba te szydełka, druty, malowanie, rzeźbienie i ten ciągły głód twórczy zaprowadziły mnie na architekturę na poznańskiej polibudzie, a później na Technische Universität Berlin. Marzenie się spełniło, po kilku latach zdobywania doświadczenia zawodowego otworzyłam własną działalność.

Nie było dla mnie granic

Do czasu.

Jeszcze w zaawansowanej ciąży ogarniałam palące kwestie detali budowlanych. Pani magrister inżynier architekt. Właścicielka wymarzonego studio wnętrz i kubatur…Już z zachustowaną córką biegałam wokół klienta. Takie realizacje wnętrzarskie to praca, o której zawsze marzyłam – CAŁA JA.

To poczucie, że mogę wszystko.

I ściana, a raczej sufit

Jeszcze nie wiedziałam, że jestem w drugiej ciąży. Superbezproblemowa córka towarzyszyła mi w rytuale pobudki o 5 rano i w czasie stukilometrowej drogi do babci. Sama musiałam dojechać do Człuchowa, gdzie całymi dniami pracowałam nad koncepcją wnętrza biura dużej firmy produkującej zasieki do statków pirackich (poważnie).

Kiedy pewnego dnia półprzytomna ze zmęczenia odbierałam ją od mojej mamy i wsiadałam do auta, jeszcze nie wiedziałam, że za chwilę coś pęknie.

Pamiętam tylko te kilometry i minuty za kółkiem ciągnące się w nieskończoność. Ta świadomość, że zera na koncie wynagrodzą nieprzespane noce…

I ten dźwięk

Dźwięk drący się na mnie i wyrywający z półsnu, który mógł kosztować życie nie tylko moje, ale i dwójki moich maluszków (Lenka śpiąca w najlepsze w foteliku na tylnym siedzeniu nie wiedziała jeszcze, że niedługo zostanie starszą siostrą).

Zawsze sceptycznie podchodziłam do stwierdzeń, że w ostatnim momencie widzimy całe swoje życie w ułamku sekundy.

Do dziś nie wiem dlaczego, ale dobrze pamiętam, że zobaczyłam szydełko, wełnę, maszynę do szycia i skrawki najcieplejszych, najbardziej mięciutkich wspomnień powyrywanych z kontekstu. Popisowy poślizg, który jakimś cudem skończył się na poboczu, a nie wśród tysiąca kawałków karoserii, szkła i ciał, tak mnie otrzeźwił, że błyskawicznie wróciłam do domu. Wyparłam mgliste wizje i całe zajście z pamięci. I choć starałam się z całych sił funkcjonować jak gdyby nigdy nic, to…

Nic już nie było takie samo

Mąż, obok którego pół śpiąc, pół czuwając, rozmyślałam tamtej nocy, malutka Lenka książkowo przesypiająca kolejne godziny w swoim łóżeczku i PRACA – to spełnienie marzenia o samorealizacji, rozbijaniu szklanych sufitów, pokonywaniu samej siebie.

Ja i moja ambicja, która o mało mnie nie zabiła. Sam na sam, całą noc.

Wtedy podjęłam decyzję.

Dość.

Choć moment był idealny, bo właśnie kończyłam koncepcję wnętrza i miałam negocjować warunki nadzoru nad wykonaniem (nie wyobrażałam sobie tak po prostu zostawić klienta mojego studio architektury na lodzie, ale zażądanie kosmicznej stawki za dalszą współpracę zdawało się rozwiązywać problem), okazało się, że niektórzy nie rozumieją słowa „nie”. Kiedy odmówiłam dalszej współpracy, klient popisowo nie zapłacił za ponad roczną pracę nad koncepcją. Prawdopodobnie właśnie teraz odwoływałabym się do trzeciej instancji, gdyby nie to, że… zrezygnowałam z pozwu.

Zdaniem radcy spokojnie wygrałabym sprawę. Niestety firmę z wielomilionowym budżetem stać było na odwoływanie się w nieskończoność, a mnie – jako przedsiębiorczyni na ciążowym L4 – nie stać było nawet na dwie godziny na nogach (jeżeli dopadły Cię „uroki” pierwszego trymestru ciąży, wiesz, o czym mówię).

Mogłabym teraz narzekać

Mogłabym narzekać na tego klienta i na ZUS, który nie palił się do wypłaty należności z L4 (no bo przecież Urząd Skarbowy cofnął nierozliczoną fakturę felernego klienta i zawsze znalazł powód do kolejnego wezwania, kontroli, pilnego pisma, które muszę dostarczyć, by odblokować świadczenia). Mogłabym pomarudzić, że standard życia spadł na łeb na szyję, a (śmiesznie małe, które wcześniej uważałam za ogromne)  problemy zamieniły się w te bardziej dotkliwe.

Jednak córcia, która łaknęła mojej uwagi, i maleńki synek, który rósł pod sercem, dały mi poczucie, że nic nie dzieje się bez przyczyny.

No i pewnie mogłabym zakończyć happy endem, ale wiesz co?

Ta opowieść o wyboistej drodze do spełniania marzeń dopiero TU (w miejscu pozornego upadku) się zaczyna…

Brudna podłoga, kaszka na blacie, rozdziobany banan na stoliku, góra garów, pranie, prasowanie, warstwa kurzu na laptopie, dźwięk klocków i tych przeklętych zabawek na baterię (taka praktyczna rada: jeśli planujesz skatować znajomych, którzy dorobili się potomka – daj ich skarbuniowi w prezencie coś, co generuje dźwięk podczas zabawy), a w tym wszystkim…

Odprężona, wyklęta przez perfekcyjne panie domu, szydełkująca pufki do dziecięcego pokoju, przyspawana do podcastów mama.

To był ten moment, w którym zrozumiałam, dlaczego instarzeczywistość macierzyńskich kosmosów jest taka idealna… Sama wybierałam kadry tak, aby skrzętnie ukrywały bajzel, jednocześnie dyskretnie ilustrując instapledy i modne gadżety (którymi zresztą nikt się nie bawił…).

Poddałam się – kto próbował odpalić komputer przy dwójce dzieci, wie, o czym mówię. Tak! Myślałam, że oszaleję!

Ale żeby nie było, że jestem jakimś potworem

Świadomie podjęłam decyzję, że pierwszą placówką moich dzieci będzie przedszkole. Mąż w korpo, dziadkowie ponad 100 km od Poznania, a ja w środku tego całego bajzlu…

Ale chwilunię, przerwa na reklamę

Święta, Wigilia, porządek.

Wszyscy ucacani aż do bólu.

I nagle moja babcia mówi:

„Chcesz te wszystkie sznurki, włóczki, szmatki i druty? Bo szafy sprzątam”.

(Babcia właśnie zakupiła magiczną kołdrę na prezentacji, na którą po cichaczu wyrwała się z domu).

No PEWNIE, że chcę!

I zaczęłam skrzętnie pakować te skarby dziecięcych wspomnień do walizki. Tym razem nie zostało w bagażu dużo miejsca na słoiczki z resztkami obiadu 😉

Tak  właśnie w styczniu 2016 roku babcina scheda ruszyła na podbój Poznania.

Nieświadoma niczego babcia pchnęła mnie w objęcia kobiecej przedsiębiorczości.

Misja inspirowania i motywowania rękodzielniczych talentów do wyjścia z ukrycia nabierała coraz bardziej realnych kształtów.

Łapanie oddechu od zabieganej codzienności przy twórczym tu i teraz.

Zawsze lubiłam pomajsterkować

Kiedy dużo pracowałam, oczywiście nie miałam na to czasu. Ale gdy szydełkowe dodatki wnętrzarskie zaczęły osiągać dziwacznie wygórowane ceny, a ja z zabieganej pani inżynier architekt stałam się bezglutenowo-bezcukrowo-bezstresową-instamamą, znalazłam czas, żeby uczyć mojego patentu na rękodzielniczy biznes inne kobiety.

Odkryłam, jak dużo mam szyje, szydełkuje, filcuje, zaplata, składa, wybija, obrabia i wycina! Zauważyłam, że magia pracowitych dłoni kobiet (i panów też!) pozostaje na zawsze nieodkryta w zakurzonych szufladach i na strychach.

Ty też się ukrywasz w rękodzielniczym podziemiu?

Daj się odnaleźć! Napisz do mnie!

Jasne, kiedy w 2016 ponownie odkryłam artefakty dzieciństwa, nie przypuszczałam, że to szydełkowanie sprawi, że w 2018 będę pracować w zespole niesamowitych, kreatywnych ciepłych ludzi, których z powodzeniem mogę nazwać najbliższymi przyjaciółmi.

Na początku niewinnie, bo zaczęło się od zapraszania koleżanek po fachu (architektura- projekty kubatur i wnętrz), które wpadały po pracy, żeby poszydełkować i odkleić się od ekranów. Marzyłam, żeby znów być wśród ludzi i rozmawiać o czymś innym niż bezglutenowe diety i modne ciuszki dla dzieciaków.

I tak zaglądały koleżanki, później koleżanki koleżanek, koleżanki koleżanek koleżanek… Aż w pewnym momencie mój mąż, który po 8 godzinach pracy w korpo ogarniał dwójkę łobuzów w malutkim pokoiku (w tym samym czasie, gdy my – przy szydełku i napoju niekoniecznie niskoprocentowym – uskuteczniałyśmy szydełkoterapię w salonie), powiedział DOŚĆ.

I znowu…

Tutaj historia mogłaby się zakończyć

Ale przecież fakt, że przegonił te nasze rękodzielnicze sabaty, stał się kolejnym potwierdzeniem zasady, że co Cię nie zabije, to cię wzmocni.

Wychodzę do pracy!

Wyśpiewałam pewnego dnia do męża, całując dzieciaki.

Zamykając drzwi, uśmiechnęłam się do siebie, bo czekały mnie 3 godziny szydełkowania przy kawie i ciachu, w fajnej poznańskiej knajpce, z nowymi kursantkami. Trzy godziny pełne nowych opowieści, wspomnień, pomysłów. Bardzo często efektem szydełkowego spotkania była nowa współpraca lub twórczy artefakt w punkcie styku naszych dziedzin rękodzieła. A także refleksja i – jakże cenna – konstruktywna krytyka.

Okazało się, że sklecony naprędce fanpage (który działa z resztą do dziś!), który dawał możliwość organizowania spotkań, był świetnym narzędziem do skrzykiwania szydełkowych narad.

Przychodziły mistrzynie szycia, filcujące czarodziejki i osoby, które odkładały chwile rękodzielniczych wspomnień na wieczne potem.

Pojawiło się wtedy u mnie nieśmiałe, przyziemne marzenie, żeby nie dokładać tyle z domowego budżetu do  swojego hobby… Bo jednak szydełka, sznurki i coraz częstsze wypady na miasto mocno obciążały rodzinne zasoby.

Jak to powiada koleżanka…

„Jeżeli masz marzenie, poszukaj wróżki”

Tak też zrobiłam.

Moją wróżką okazała się Dominika z zaprzyjaźnionego sklepu ze sznurkami, która jako pierwsza udzieliła sporego rabatu na materiały i pomagała w promocji warsztatów. Cieszyłam się jak dziecko, kiedy pojawiały się lajki na oficjalnym fanpage’u, a wydarzenia docierały do nieznajomych. Każdy z warsztatów był przygodą, spotkaniem z nowymi, fascynującymi ludźmi (najczęściej również rękodzielnikami, choć pracującymi w innych technikach).

Oh, gdybym wtedy jeszcze potrafiła wyceniać swoje prace!

Zaniżanie cen było normą.

PS Dlatego polecam nie popełniać mojego błędu i uzbroić się w porcję wiedzy: kliknij po e-book o wycenie rękodzieła

lub skorzystaj z kursu, w którym zebrałam całą moją dotychczasową wiedze i doświadczenie w temacie wyceny handmade.

Jeszcze wtedy nie wiedziałam, co dokładnie mam zrobić, ale czułam, że nie mogę stracić kontaktu z tymi wspaniałymi ludźmi.

Tymczasem marzenia powoli dopadała brutalna rzeczywistość. Budżet domowy przy dwójce małych dzieci nie bardzo sprzyja ryzykownym przedsięwzięciom biznesowym. Dotarło do mnie, że powoli i nieuchronnie wracam do tego, co płaciło rachunki w czym leżą odłogiem moje kompetencje i udokumentowane wykształcenie…

Architektura mnie dopadła

…choć nie miała już oblicza zarwanych nocy i niekończących się telefonów z budowy…

ta nowa…miała spokojną twarz rozmarzonych mam i rozbawionych bobasów…

Chyba każdy rodzic przerabiał dziecio-zajęcia. Dla niedzieciatych dodam, że niezależnie, czy wybierasz basen, umuzykanianie, usportowianie, śpiewy, tańce …i tak zaczynasz, jak na zbiorowej terapii…”Cześć jestem Agnieszka i jestem Architektką”…

Początkowo zawile wyłuszczałam, że tak, wnętrza też, ale głównie to takie duże kubatury, budynki, które stawiamy w całym zespole branżystów, że nie tylko ja, ale konstruktor, elektryk, grafik, pan od instalacji i pani od papierów w urzędzie…aż w końcu odpuściłam…i mnie olśniło!

Wnętrza!

Przecież to właśnie wnętrza dają bezpośredni kontakt z klientem, pozwalają zminimalizować zespół branżystów potrzebnych do realizacji projektu …a na dodatek to właśnie projekty wnętrz pozwalają na użycie rękodzieła dla podkreślenia unikalności każdego z nich!.

I BINGO!

Wszystkie elementy układanki w końcu wskoczyły na swoje miejsce!

Praca z ludźmi, rękodzieło i architektura. Na raz. W jednym miejscu wszystko, co kocham.

To nie może się nie udać!

Pozostało tylko sensownie to wszystko poukładać no i dozgonne źródło spełnienia zawodowego, rodzinnego i społecznego…no i źródło utrzymania… leżało u stóp.

Zrozumiałam, że mogę pomagać poznanym podczas warsztatów rękodzielnikom. Zapraszając ich do współpracy przy projektach wnętrz, pozwalam im zarobić na tym, co kochają robić, a sama wzmacniam autorytet architekta, który specjalizuje się w rękodziele dla wnętrz. Szybko odkryłam, że wielu z moich klientów nawet jeżeli nie dysponuje wystarczającym budżetem, ma do dyspozycji dobro jeszcze bardziej luksusowe – czas – dlatego spokojnie może – jeżeli nie KUPIĆ, to ZROBIĆ oryginalne dodatki do swoich wnętrz.

Lniana pościel z ręcznym haftem nie musi kosztować majątku, jeżeli samodzielnie ją wykonasz, ale potrzebujesz niezbędnego know-how.

Tak!… ale…

Nawet, kiedy już dokładnie wiedziałam, co robić…nie było to takie łatwe. Z mgr inżynier trzeba było nagle stać się sprzedawcą, marketingowcem, PR-owcem, strategiem biznesu i specem od rekrutacji i księgową w jednym. Można nie udźwignąć presji. Jeżeli też startujesz, masz wrażenie, że ciągniesz milion „srok za ogon” …a i tak (o dziwo) stoisz w miejscu… zwierzę Ci się…. też TAM byłam. Pracowałam ponad siły, wydzierałam każdą chwilę, aby douczyć się tego i tamtego, ochoczo wdrażałam w życie nową wiedzę…ale ciągle miałam wrażenie, że jakoś „za wolno” to wszystko idzie…miałam poczucie, że w tym tempie stracę kilka lat na coś co, można (moooocno wierzyłam, że się da) ogarnąć szybciej. Nie miałam tylko pojęcia, jak.

Pomoc. W pierwszym odruchu miałam poczucie porażki. No jak?! Ja?! Taka wszechwiedząca prymuska?!? MAM niby słuchać rad ?! Przecież to ja znam mój biznes najlepiej….Oj, jak dobrze, że trafiłam na fachowca! Skorzystałam ze wsparcia Sigrun (i zresztą korzystam do dziś!) – mentorki biznesowej w programie SOMBA  od tego czasu seria przełomów, zarówno w mojej głowie, jak i w moim biznesie, dała mi poczucie dobrze wykorzystanego czasu i potencjału.

I tak ruszyła cała lawina działań w ramach marki OPLOTKI

W bezpłatnej grupie facebookowej, zaczęłam się dzielić swoją wiedzą i zaczęłam aktywnie szukać partnerów do prowadzenia warsztatów i ewentualnych wykonawców zaprojektowanych dla indywidualnych wnętrz dodatków. I tak OPLOTKI coraz bardziej kompleksowo zaczęły dotrzymywać obietnicy „rękodzieła dla wnętrz” , a ja coraz pewniej zaczęłam tytułować się „specem od handmade-owych wnętrzarskich zadań specjalnych”.

Z doświadczenia zespołowej pracy nad dużymi kubaturami przeniosłam mechanizm, który w skrócie można podsumować…

„Jak masz w tym interes, to bardziej się starasz.”

Całkiem praktycznie podeszłam do budowania zespołu. W Oplotkach każdy pracuje na siebie. Czy to rękodzielnik, który zarabia na swoich pracach, czy fotograf, który korzysta z naszych ręcznie dzierganych pufek i kocy podczas swoich sesji, czy koledzy „po fachu” szukający oryginalnej „wisienki na torcie” swojej koncepcji wnętrzarskiej.

Dlaczego namawiam zaprzyjaźnionych rękodzielników, żeby zarabiali na rękodziele?

Bo OPLOTKI to wielka wizja i nie dam rady zrealizować jej sama.

Nie lada wyzwanie! Jak tu nie zaszufladkować się jako ekspertka (ach te modne dziwne słowa) ekspertka od szydełkowego biznesu, a jednak odnieść dostateczny sukces, aby móc inspirować innych rękodzielników?

Jak namówić ich, by nie konkurowali ceną, ale jakością, unikatem, handmade luksusem 2.0? Odpowiedź była jedna…

Dać przykład

Jeżeli wśród twoich znajomych ktoś chowa prace do szuflady, podziękuje ci za ten tekst. A szczególnie ostatnią jego część.

Podziel się i udostępnij ten wpis blogowy! Skopiuj link i wyślij jednej osobie! Pomnożysz (rękodzieło) dzieląc (się)!

Wiem, rękodzieło, na dodatek w Polsce, nie jawi się jako najbardziej dochodowa branża ale istnieje co najmniej kilka sposobów aby zarabiać i móc rozwijać się w tej dziedzinie. Dlaczego chcę ci zdradzić te sposoby choć odkrywałam je kosztowną metodą prób i błędów długimi latami?

Nie, nie oszalałam! Mam w tym interes

Szukam kolejnych twórców dla naszej społeczności Oplotki.

Z całą energią dzielię się zapałem i doświadczeniem w sprzedaży produktów i warsztatów rękodzieła. Pomagam zakładać handmadowe fanpage, strony, sklepy i pracownie. Podrzucam modele biznesowe, które sprawdziły się u mnie lub u innych partnerów.

Zainteresowanie przerasta moje oczekiwania, więc poszłam za ciosem.

Zapraszam kolejne osoby do współpracy przy prowadzeniu warsztatów i współtworzenie społeczności OPLOTKI. Z każdym dniem utwierdzam się w poczuciu misji. Misji szerzenia pozytywnego przekazu najcenniejszych dla mnie wartości, które niesie rękodzieło.

Wspólnota, zrozumienie, poszanowanie tradycji i jej uwspółcześnione reinterpretacje, wylogowanie z tempa codzienności przy mindfulnesowej praktyce rękodzieła pozwalającej odreagować tempo dzisiejszego świata,  łączenie ponad podziałami wieku, płci, pochodzenia…

Twórczy upcycling, recycling, idea slow-fashion w miejsce szalonego konsumpcjonizmu…lokalne łańcuchy dostaw i wspieranie portfelem rodzimych marek rzemieślniczych, zaopatrzeniowych, usługowych…

Mogłabym wymieniać bez końca, ale napiszę tylko, że w końcu odważyłam się wejść w buty liderki tego OPLOTKOWEGO ruchu, z dniem, kiedy ruszyła, po raz pierwszy  AKADEMIA RĘKODZIELNIKA (tutaj aktualne szczegóły programu).

Aktualnie, jest już Youtube, Facebook, Instagram, strona internetowa, Tik-Tok, E-sklep, kilka lokalizacji warsztatów stacjonarnych i podcast – wszystkie pod marką OPLOTKI

Na pytanie jak to ogarniam podpowiadam – zespół!

Po drodze spotkałam świetne pomocniczki dlatego opowiem Ci, dlaczego Oplotki to taki nasz mini inkubator i trampolina do samodzielnego rękodzielniczego biznesu.

Każdy pracuje tutaj dla siebie

Nie zatrudniam na cieplutki etat, ale wspieram w przedsiębiorczości, bo sama od 2012 każdego dnia walczę o przetrwanie w dżungli ZUS-u, urzędu skarbowego, opłat, rachunków, kosztów, marży, szkoleń i czasem długich miesięcy pod kreską. Wiem, że nic nie motywuje bardziej, niż sam rozwój i to magiczne poczucie sprawczości.

Wiem, że nie jesteśmy dla siebie konkurencją, wręcz odwrotnie!

Sama chętnie kupuję haft, bo choć znam podstawy to jednak moją mocną stroną jest zaplatanie. Dzięki takiej formie współpracy, często łączymy techniki, a nowe projekty pączkują w przyjaznej atmosferze przy kawie i ciachu. Nie rzucamy się na głęboką wodę. Większość z nas pracuje na etacie, co zapewnia zaplecze środków na mądry rozwój rękodzielniczej działalności, ale po jakimś czasie coraz więcej z Nas robi ten wielki krok – zakłada własną firmę.

Dlaczego nazywam Oplotki rękodzielniczym inkubatorem?

Pozwalam korzystać z naszej marki, aby przetestować produkt lub usługę ZANIM zainwestujesz w logo, stronę, sklep internetowy czy lokal. Dobrze pamiętam, że zanim udało mi się sprzedać pierwszy szydełkowy dywan, czekała mnie przeprawa przez znalezienie nazwy, logo, fanpage, był abonament i kosztowny regulamin sklepu, polityka prywatności i legendarne RODO – cała masa formalności bez których transakcja nie mogła być zawarta. Nie wspominając już o zakładaniu działalności gospodarczej. Wszystko to ZAMIAST pracować w skupieniu nad meritum czyli twórczym rękodziełem. To dlatego pomagam Ci NAJPIERW zarabiać, testując swój pomysł na produkt/usługę/warsztat przy wsparciu OPLOTKI. Wiem, że jeżeli masz ofertę, która obroni się w gąszczu internetu, to cała reszta już pójdzie z górki.

Dlaczego więc dzielę się wiedzą i doświadczeniem?

Ja już tam byłam i wiem, że jeżeli masz świetny produkt, to szkoda twojego czasu na zbędne detale – jest za to kilka kluczowych obszarów na których trzeba się skupić, by Twoja inicjatywa stała się biznesem generującym dochód.

No dobra, a jak to się dzieje w praktyce?

Ciągle jeszcze najkrótsza droga to pisać bezpośrednio do mnie.

Nasza rozmowa to wspólne opracowywanie dróg rozwoju twojej działalności w ramach ekosystemu Oplotki. Jeżeli, jak ja, uwielbiasz kontakt z ludźmi prawdopodobnie wybierzesz prowadzenie warsztatów, jeżeli preferujesz ciszę misternych ruchów, wtedy skupimy się na sprzedaży twoich prac.

To zaledwie 2 najpopularniejsze drogi, ale jest ich o wiele, wieeeeele więcej.

Co ja z tego mam?

Świetną grupę rękodzielników, markę która wspiera mnie w pracy architekta wnętrz i pozwala w mgnieniu oka kontaktować moich klientów z najlepszymi wykonawcami. I bezcenne poczucie, że zostawiam ten świat odrobinę bardziej uśmiechniętym i kreatywnym dla mojej trójki dzieci, które patrzą i uczą się świata przedsiębiorczości podglądając mnie na co dzień.

Czujesz, że to coś dla Ciebie?

pisz, opowiedz swoją historię, pomysł na biznes, bym mogła doradzić, co dalej: agnieszka@oplotki.pl

lub wskakuj do OPLOTKOWEGO ŚWIATA po wsparcie on-line!

A więcej szczegółów z mojej osobistej historii tworzenia marki OPLOTKI od zera aż do eksplozji sukcesu w dobie covidowej pandemii – znajdziesz w  w OPLOTKOWEJ książce!

Stowarzyszenie Oplotki, kiedyś i dziś. Zobacz, jak wyglądała ta droga.

Miałam zamiar napisać krótki wpis o tym, jak szybko minęło te 5 lat od momentu, kiedy Stowarzyszenie Oplotki oficjalnie uzyskało wpis do KRS, ale …no nie mogłam!

OPLOTKI zaczęły się duuużo wcześniej i siłą rzeczy – im dłużej odświeżałam wspomnienia – choćby na oplotkowym Facebooku – tym bardziej wzruszałam się, jak to wszystko było “chwilę temu”…

A jednak! 

Początki Oplotki sięgają 2016 roku!

I dzisiaj postanowiłam – przy okazji świętowania oficjalnych 5 lat – Stowarzyszenia OPLOTKI – cofnąć się do początków i z ogromną wdzięcznością zaprosić Cię do tej sentymentalnej podróży pełnej ciepłych wspomnień. 

Mam taką tradycję: przyjmuję na każdy rok hasło przewodnie – i w tym tekście pomogły mi uporządkować strumień świadomości i ułożyć chronologicznie rok po roku…

No to nurkujemy!

W skrócieHasła na dany rok:

2018 – STRUCTURE

2019 – SCALE

2020 – GROWTH

2021 – VISIBILITY

2022 – SELF-CARE PRO

2023 – RINSE AND REPEAT

2016

Gdzieś w kwietniu 2016 założyłam oplotkowy profil na FB, najpierw to były produkty: koszyki, dywany, ozdoby świąteczne.

Masa produktów, masa świątecznych warsztatów.

(*klikając zdjęcia przeniesiesz się do wspomnień na Facebooku)

Elfy uwijają się jak mogą – dzieciaki pomagają mi pakować zamówienia produktowe:

Grudniowe warsztaty – na początku bardziej towarzysko jako wspólne dzierganie ozdób:

2017

Mała Lencia na wielkim zającu szydełkowym

Nasz internetowy sklep z produktami ruszył i to w kilku wersjach językowych: „dla znajomych znajomych”. Ten pierwszy był na zewnętrznej platformie sprzedażowej – dziś już z niego nie korzystamy. Wszystko znajdziesz w naszym oplotkowym sklepie

Moje dzieci testują wszystkie prototypy:

Nawet kaktusy:

To w 2017 powstały epickie, ulubione tematy warsztatowe takie jak mata do jogi i to historyczne video:

Dzieci + biznes:

Moje produkty w Kompozytorni – tak poznałam Karolinę Kizińską:

Dołączyłam do Sigrun.

Pierwsze wystąpienie n Rozwijalni Kobiet:

Pani Swojego Czasu opowiadała o Oplotki:

i nosi naszą biżuterię:

Założyłam grupę na FB Oplotki&Friends (wciąż działa i można dołączać)

Powstał pierwszy kurs szydełkowania on-line (i wyglądał zdecydowanie inaczej niż dzisiejsza wersja z ogromem filmów instruktażowych oraz inspiracji umieszczonych na nowoczesnej i wygodnej platformie kursowej)

Warsztat planowania z Sigrun (co roku od wtedy!!)

Masa warsztatów szydełkowania:

Bezpłatne tutoriale świąteczne – szydełkowe:

(omg jaka fryzura :PPP)

W grudniu 2017 – po raz pierwszy wzięłam udział w podcaście Sigrun: On- air coaching – episode 125 How to run a successful mastermind.

Oplotki 2018

Poznań Mentoring Walk – opowiadałam, o tym, że kocham warsztaty, ale tułaczka po knajpkach Poznania jest coraz bardziej uciążliwa, a warsztatów przybywa (choć uwielbiam te miejsca, do dziś wpadam np. do Kahawy nie tylko na Dzień Matki)

Projekt Pop-up:

ruszyłyśmy w wakacje:

Moje dzieci uczyły się oddychać rękodziełem:

Urodziny i obraz, który wylądował na mojej ścianie :

W międzyczasie pomagałyśmy lokalnemu deweloperowi promować osiedle (na którym wtedy szukałam mieszkania ;P)…

a oplotkowe prace trafiały do kolejnych domów:

Prowadziłam pierwsze szkolenia biznesowe dla twórców – dla miasta Poznań i szkolenia onlinowe (ale fryzura!! :P)

Jednocześnie sama również się szkoliłam -a tutaj z Sigrun nagrywałyśmy wywiad:

Ruszyła Oplotkowa Kreatywna Środa (nasz cykliczny post – nadal publikujemy go co środę i zapraszamy do dzielenia się tym, co wyszło spod rąk naszej społeczności):

Ruszył Podcast Oplotki:

I bywałyśmy na targach MTP:

Cieszyłyśmy się jak dzieci z pierwszych 3000 fanów:

W naszej pracowni odbyło się spotkanie autorskie i premiera „Pod powierzchnią” Edyty Niewińskiej:

https://fb.watch/mksgg5Vd_v/

Oraz Świąteczny targ Oplotki

Pierwszy raz promowałam 12 masterclassów Sigrun!

Stowarzyszenie Oplotki 2019:

To czas pierwszych edycji Akademii Rękodzielnika (wtedy jeszcze 3-miesięcznych!)

i warsztatów:

Oplotki na Wielkopolskim Kongresie Kobiet:

Dużo siedzenia przed komputerem i na balkonie – ciąża – więc rozwój Pinterest, wielu kursów biznesowych, wyzwań:

Tutaj o wycenie – temat, który regularnie wałkujemy do dzisiaj – ostatni raz w kwietniu tego roku ;P

Dzierganie w parku:

Masa odcinków podcastu oplotki (ciągle jeszcze cotygodniowo)

i Pyrcaster – współorganizacja:

Niezmiennie to rok on-line’owych mastermindów z inspirującymi przedsiębiorczyniami:

Napisałam wpis blogowy, który aktualizuję ochoczo do dziś – gdzie pochwaliłam się historią współpracy z Sigrun:

A potem wypad do Zurychu na konferencję Sigrun:

Obejrzyj relację na Facebooku: https://www.facebook.com/watch/?v=941444089572858

lub poczytaj na blogu: https://oplotki.pl/sigrun-live-relacja-z-edycji-2019/

W tym roku zaczęłyśmy powoli pracę nad naszym kanałem na Youtube.

Tradycyjnie – dużo było warsztatów – również tych on-line’owych

I stacjonarne handlowanko w Glinianej Kuli – Targ Dobra:

W grudniu zrobiłam podsumowanie ostatnich 10 lat i zobaczyłam, jak bardzo się zmieniam, a jednocześnie niektóre rzeczy są niezmienne… rękodzieło to jedna z tych rzeczy:

To pomogło mi z jeszcze większą klarownością skupić się na tym, co ważne w tak trudnym czasie pandemii.

Oczywiście znowu promowałam Sigrun i znowu z nią planowałam kolejny rok szalonych wizji dla Oplotki no i oczywiście 30go na świat przyszła Sarcia!

Stowarzyszenie Oplotki 2020

Na stałe weszły do tradycji konferencje Slow Business Online Grażyny Pawtel – Lorente, Jak Żyć w Necie Kasi Aleszczyk – do dzisiaj, co roku w nich biorę udział.

Podczas kwarantanny niemal tydzień w tydzień polecają się warsztaty Oplotki:

https://www.facebook.com/watch/live/?ref=watch_permalink&v=532058257496024

https://www.facebook.com/watch/live/?ref=watch_permalink&v=319793158981234

Również gościnne. Ewę Genge pewnie kojarzycie z konferencji HBS2022 – tak! Większość prelegentów znałam jeszcze z tych czasów! Kto powiedział, że w pandemii nie można było nawiązywać relacji ;P

Pandemiczne live’y i domówki on-line – czyli Piątunio z Oplotki:

Ależ się śmiesznie teraz ogląda! Kiedy uczyłam ludzi, co to Zoom, i jak go używać! A teraz? Kto nie zna Zooma??

https://www.facebook.com/oplotki/videos/2862986643795922

Wirtualny kongres kobiet:

#oplotki 29.03.2020 | Dzisiaj mam dla Was: WIELKOPOLSKI KONGRES KOBIET – WIRTUALNY: https://www.facebook.com/WielkopolskiKongresKobiet/… | By Oplotki | Facebook

Kiedy latem trochę pandemia odpuściła – dzierganie w plenerze np. w Szreniawie

Które promowałam oczywiście z małą Sarcią na ręku:

Makrama była wtedy naszym oczkiem w głowie. Powstał nowy box z materiałami, który do dzisiaj w ofercie:

Ruszyło też wyzwanie makramowy kwietnik, które teraz wchodzi w skład kursu o makramie:

Oczywiście kurs szydełkowania pod względem boxu pełnego materiałów nie pozostawał w tyle – wraz z kursem makramy do dzisiaj to nasze dwa najważniejsze punkty w ofercie dla miłośników twórczego spędzania czasu:

Dużo było dyskusji o wycenie rękodzieła i o legalnych aspektach sprzedawania – nasze dwa flagowce wiodły prym – kurs o wycenie i pakiet prawny od Ilony Przetacznik. Plus wywiady, webinary i dużo promowania legalnych aspektów biznesu handmade:

Ale również było sporo o dobrociach płynących z korzystania z Pinterest- co potem zaowocowało kursem, który aktualizujemy i sprzedajemy do dziś! Sprawdź Kurs Jak promować rękodzieło (i nie tylko) na Pinterest.

Warsztaty stacjonarne w maseczkach… wszyscy czuliśmy, że to nie to samo:

Projekt Rękodzieło Wczoraj i Dziś

Pierwsze kursy tworzone we współpracy – haft strukturalny, potem druty, biznesowo z Iloną

Masterclassy Sigrun + świąteczne tutoriale i prezenty, i oczywiście warsztaty:

Grudzień – pierwszy raz mastermind!

No i współpraca z Rossmannem – warsztaty dla dużych firm ruszyły pełną parą:

Zobacz to na Facebooku

Stowarzyszenie Oplotki 2021

Obok kreatywnej środy, w grafiku na dobre zagościły poniedziałkowe warsztaty i piątkowe update’y kampanii crowdfundingowej przerywane występami w mediach. Oj! Obfity to był rok! Obfity!

Przeprowadzka do większego mieszkania.

Epicka wizyta w DDTVN:

Zakończenie kampanii crowdfundingowej książki:

Wcześniej ukazała się cała seria postów „bohaterowie akcji crowdfundingowej, tu tylko niektóre z nich:

Gościnne wizyty w podcastach jak ten u Agi Zdunek:

Nasza Ania co poniedziałek robiła update-y, co też w Oplotki, bo działo się tyle, że ledwo nadążałyśmy z informacjami:

bo wtedy jeszcze wszystkie poniedziałkowe warsztaty robiłyśmy na FB, nie tylko te cotygodniowe, ale też te częstsze -przedświąteczne w formie videotutoriali 😉

Dużo było o promowaniu rękodzieła na Pinterest i trochę również o wycenie:

Ale też oczywiście dużo dyskusji „za kurtynką”, w ramach kolejnej edycji Akademii Rękodzielnika, która wystartowała we wrześniu.

Przebojem w naszą ofertę wkroczyły kursy: drutów, haftu strukturalnego i punch needle:

Zostałam ambasadorką projektu Handmade Youth:

TEDx Warsaw Women, wsparcie Sigrun w jej kampanii Kickstart i wywiad u niej:

I oczywiście biznesowy mastermind – ten format wkroczył na dobre do naszej rzeczywistości :):

Stowarzyszenie Oplotki 2022

Jeszcze w styczniu domykałam wsparcie dla mojej mentorki w jej kampanii KICKSTART.

Wałkowaliśmy temat legalnej sprzedaży rękodzieła z Iloną Przetacznik:

Do dzisiaj z resztą działają u niej nasze rabaty: na hasło oplotki w sklepie Legalny Biznes Online otrzymasz 10% zniżki (na wszystkie produkty z wyłączeniem indywidulanej obsługi, konsultacji oraz indywidualnych usług).

W marcu otworzyliśmy regularną sprzedaż książki Oplotki – po szalonej akcji crowdfundingu z 2022

Cotygodniowe warsztaty rękodzieło o 18.30 na żywo – ruszają na stałe na Youtube od tego roku:

a w czerwcu WARSZTATON:

Retreat u Sigrun i super wakacje – Tu tylko szczypta, więcej w podsumowaniu roku 2022:

Pierwszy weekend września – Drutozlot – dziewczyny zaprosiły mnie, żebym prowadziła to wydarzenie!

EPICKA pierwsza edycja konferencji HBS – wielka robota całego zespołu (w tym roku byłyśmy mądrzejsze i pracujemy nad kolejną edycją już od maja, żeby nie zrobić sobie powtórki z turbo-pracowitych wakacji)

Szkolenia Poznańskie Dni Przedsiębiorczości finansowane z budżetu miasta Poznań- pozwalają nam na przeprowadzenie bezpłatnych całodniowych szkoleń: znajdziesz je na naszej stronie Oplotki Tv

Moja mentorka Sigrun wydaje książkę i pisze w niej o mnie i Oplotki!

Na koniec roku o Oplotki w The Designer

No i definitywna decyzja – wracamy do starego mieszkania- sprzedajemy nasz wielki nowy apartament – tęsknimy za starym!

Tradycyjnie – promuję program Kickstart mojej mentorki:

i nasze bezpłatne warsztaty – jeszcze trochę słychać echo w dużym apartamencie…

Obejrzyj relację na Facebooku

Kolejny raz planuję rok z Sigrun tym razem również sama prowadzę kolejne dyskusje wokół podsumowania starego roku, by jeszcze lepiej planować przyszły – i tak seria Prawdziwa Cena Sukcesu po raz kolejny cieszy się wielkim zainteresowaniem

i otwiera kolejną edycję biznesowego mastermindu

Stowarzyszenie Oplotki 2023

Kontynuujemy warsztaty rękodzieła na żywo na Youtube co poniedziałek o 18.30.

Na konferencjach on-line’owych coraz więcej opowiadam o misji zarażania pozytywnym bakcylem rękodzieła OPLOTKI, ale też coraz odsłaniam kurtynkę zaplecza biznesowego – ruszam z mastermindem biznesowym ponownie w marcu (eksperymentalna edycja 3-miesięczna) i wypuszczam kurs o afiliacji po polsku i po angielsku

W lutym i kwietniu – dyskusja o wycenie rękodzieła – pomimo, że jest tak dobra, że miała być sprzedawana – na razie udostępniamy ją za free:

Biblioteka Rękodzielnika – wskrzeszamy stare lektury rękodzielnicze na YouTube

Kreatywna środa bije rekordy popularności:

Zbieramy plony prawie 5 lat regularnego cotygodniowego postowania tej zachęty do dzielenia się ze światem swoim rękodziełem.

Prywatnie… kupiliśmy działkę ROD i wróciliśmy do starego mieszkania. Sprzedaliśmy „nowe” aby kupić inne – inwestycyjne – pierwszy krok w kierunku „Handamde Hotel” 🙂

Chwilę po przeprowadzce zaczął się lipiec – czyli miesiąc świętowania!

Najpierw wypad mastermindowy na Zanzibar (OMG! Nie wierzę nawet teraz, kiedy to piszę!) W tym raju na ziemi uporządkowałam myśli i upewniłam się, że masa wiedzy i doświadczenia służy niezależnie gdzie, z kim, w jakich okolicznościach jestem. Poznałam biznesowe „żylety” i zobaczyłam ogrom wartości, którą się dzielę… ich oczami.

Było mi to ogromnie potrzebne.

Zrozumiałam, jak wiele już za mną, jak dużo mogę przekazać innym, ale jednocześnie, jak bardzo lubię iść dalej… Po prostu tak mam – nie potrafię spocząć. Zawsze jest coś do zgłębienia, odkrycia, przekazania innym.

Po powrocie od razu urlop z mężem i dzieciakami – od Mielna po rodzinkę na Śląsku. Podzieliłam się fotkami na moim prywatnym FACEBOOKU.

Po tym maratonie – oczywiście wróciłam do Poznania i zorganizowałam spotkania stacjonarne.

Był sabat zanzibarowych sióstr i wspomnienia wyjazdu przy malowaniu…

Był zlot oplotkowej społeczności w ramach świętowania 5 lat (formalnie 30 lipca dostaliśmy wpis do KRS) Stowarzyszenia.

urodziny oplotki

A na koniec rodzinne świętowanie moich urodzin ( dzień później skończyłam ostatnie „naście” przed 40-ką ;P )

Czuję pełnię.

Obfitość doświadczeń, bolesnych lekcji, radosnych tryumfów, pełnych refleksji zadum i pędu ku szalonej wizji OPLOTKI… wzrusza mnie do łez.

Jestem wdzięczna, że tu jesteś!

Bez Ciebie nie byłoby sensu wypuszczać tych niezliczonych pomysłów w świat!

A – letnie inspiracje -czyli nowe moduły w kursach szydełkowania, makramy i punch-needle już są.

A co dalej?

Stowarzyszenie Oplotki jest po to by wspierać rękodzielników i szerzyć bakcyla rękodzieła. Zaglądaj do podcastu (tam wywiady „z zaplecza” ), na nasz kanał Youtube, FB, IG, Pinterest... ale przede wszystkim, jeżeli stawiasz na SIEBIE – to wskakuj po wsparcie i społeczność do:

AKADEMII RĘKODZIELNIKA (dla przedsiębiorczych twórców handmade)

lub do

MASTERMIDNU (dla on-line’owych biznesów spoza branży rękodzieła)

Oba programy ruszą (jak co roku) we wrześniu – zaraz po naszej konferencji on-line HANDMADE-BIZ-SUMMIT.

A jeżeli chcesz podglądać mnie bardziej prywatnie – wskakuj na mojego osobistego FB, IG lub stronę www.

Albo po prostu napisz na agnieszka@oplotki.pl, co bierzesz dla siebie z tego wpisu 🙂

Uściski!

Agnieszka i zespół OPLOTKI

Dlaczego dbanie o siebie sprawia, że jeszcze lepiej potrafimy dbać o innych.

Świat się zmienia, ale pewnie rzeczy są stałe.

Przełom roku, czas robienia porządków tych fizycznych i tych mentalnych. Czas na zatrzymanie i rozejrzenie się wokół, ale też na rzucenie okiem wstecz. Być może myślisz: szkoda na to czasu, po co sobie zwracać tym głowę. Ja mówię: jesteś w błędzie. Kiedy widzisz swoje życie, swój biznes, swój cel z lotu ptaka, w całości wtedy łatwiej o wyciąganie wniosków, i kreowanie planów na przyszłość. Podsumowanie roku 2022, dla mnie to konieczność, nawyk, którego nie chciałabym zaniechać.

Podsumowanie roku to już wieloletnia tradycja 

(i zdecydowanie powód dla którego tak wiele się u mnie “udaje”)

… Bo nie chodzi o idealny plan (który i tak pokrzyżują katarki, jelitówka… i niespodzianki rzeczywistości). Chodzi o samo PLANOWANIE!

Nie tylko siedzenie w styczniu z pustą kartką i postanowieniami na nowy rok (wiadomka, jak to z nimi bywa…) 

Raczej…

Wduszenie pauzy, żeby się zastanowić, czego do szczęścia potrzeba i szczera odpowiedź (samej sobie) na pytanie: “Jak po to sięgnąć”!

Dla mnie, od lat, PLANOWANIE przyszłego roku to solidne podsumowanie minionego (co z założeń zrealizowałam, co odpuściłam na rzecz spontana, co było fakapem roku – o – pardą… lekcją roku… no i co warto powtórzyć, a czego absolutnie NIEEE).

i Gaczkowskiej z napisem: Spraw aby przyszły rok był Twój

Dlatego zapraszam Cię do podglądania mojej metody podsumowania minionego roku (turbo-prosta, daje rzut oka na cały miniony rok, w kontekście TWOICH priorytetów, marzeń, celów), by planować przyszły rok jeszcze lepiej. 

Pierwszą video-przymiarkę do podsumowania roku 2022 w Oplotki znajdziesz tutaj:

A dalej… już zdecydowanie bardziej szczegółowe przemyślenia, które możesz wziąć ze sobą, by pomogły Ci w planowaniu TWOJEGO 2023.

Jeżeli wolisz słuchać, przygotowałam również wersję w formie podcastu:

Hasło roku

Jedna z tych metod to przyjmowanie hasła przewodniego na dany rok. U mnie w zeszłym roku było to: “VISIBILITY”. Kiedy teraz spoglądam na zeszłoroczne podsumowanie, widzę, że wydusiłam to hasło, jak cytrynę… i choć tegoroczne było zupełnie inne, to echa medialnej widoczności, gościnnych wystąpień i szeroko rozumianego PR-u widać było również w 2022…

Podam Ci kilka przykładów (TAK! Trochę się pochwalę ;P… ale też pokażę Ci, jak wyciągam z nich wnioski i dlaczego zachęcam Cię do podobnych podsumowań roku)

Hasło na ten rok było już totalną odwrotnością szalonego tempa medialnych podbojów z 2021 i brzmiało SELF-CARE PRO – chodziło w nim o to, aby priorytetem stał się dobrostan – naszego zespołu, mnie jako liderki, naszych klientek i klientów oraz całej społeczności zgromadzonej wokół OPLOTKI. Dużo było dopieszczania, rozpieszczania i czujności, żeby się nie zatracić w codzienności zadań….

Jak nam to wyszło? (jako ekipie OPLOTKI)

Jak mnie to wyszło?

Zobacz sama!

Podsumowanie roku 2022 – Styczeń

Upłynął pod znakiem przeżywania faktu, że w grudniu 2021 wygłosiłam na deskach Teatru 6.piętro 15-minutową mowę w ramach TEDx Warsaw Women, a to dlatego, że właśnie w styczniu mowy zostały oficjalnie upublicznione na kanałach YouTube. Aby podzielić się własnymi wrażeniami napisałam nawet cały artykuł: TEDX POLSKA CO TO TAKIEGO I JAK ZOSTAĆ MÓWCĄ TEDX WARSAW WOMEN

Dzięki Klaudii Kałążnej udało mi się też skorzystać z przepotężnego narzędzia, jakim diagnozuje i wspiera zespoły – DISC 4D. Podsumowanie naszej pracy zawarłyśmy w wywiadzie-rzeka. Gorąco polecam, żeby obejrzeć: Jak wykorzystać różnorodność w biznesie? Poznaj dobrze siebie i innych!

Ten wywiad  nie tylko dał świetną widoczność, ale do dzisiaj wysyłam ten link każdemu, kto lubi rozwój osobisty w praktyce. Bo jedno to dowiedzieć się czegoś o sobie, a drugie to dostać tak świetnego przewodnika po świecie: “to jak teraz wykorzystać tę wiedzę i wdrożyć w życie pracę z tym narzędziem”. Polecam Ci serdecznie usługi Klaudii – oraz samo narzędzie – to ono pomogło mi w styczniu zrozumieć kilka fakapów poprzednich lat i nie powtarzać ich w 2022. 

Kolejna doroczna tradycja – co styczeń polecam świetny program mojej mentorki, w którym sama kilka lat temu uczyłam się robić i sprzedawać z sukcesem kursy online, a teraz pomagam w nim jako mentorka. 

Kickstart autorstwa Sigrun to 10-tygodniowy program, po którego ukończeniu masz gotowy swój pierwszy lub kolejny kurs online i sprzedajesz go z powodzeniem (nie tylko w branży handmade, ale jakiejkolwiek innej!). Uwielbiam ten program, bo zazwyczaj poprzedza go kampania 12 Days of Masterclasses ,w której totalnie za free można korzystać z 12 epickich szkoleń Sigrun (normalnie dostępnych tylko w płatnych programach) w ramach upominku świątecznego. Co roku włączam się w akcję i serwuję trzynasty masterclass na żywo od siebie – tutaj znajdziesz wszystkie szczegóły: 12 Days of Masterclasses.

Uwielbiam ten czas ponieważ, jak wspomniałam, wspieram mentoringiem osoby, które dołączają co roku do programu Kickstart i serwuję dodatkowe spotkania na żywo w formacie autorskiego mastermindu, co maksymalizuje sukces uczestniczek programu Kickstart, zwłaszcza, jeżeli wdrażają go na polskim rynku online.  

W 2022 miałam okazję poznać grupę niesamowitych przedsiębiorczyń i zżyć się z nimi w tych 10 tygodniach intensywnego procesu. Do dzisiaj podglądam Renatę Constable, Agnieszkę Baranowską…

i trzymam kciuki za ich dalsze sukcesy w onlajnach. 

Oczywiście nie dam rady zamieścić wszystkich – ale wiele z tych osób poznasz dzięki wywiadom na specjalnej playliście na oplotkowym YouTube SOMBA Kickstart

Poniżej zamieszczam rozmowę z dr Marią Gulewicz, z której usług sama korzystałam jeszcze długo po Kickstarcie (co tylko dowodzi, że sama czerpię wiedzę równie intensywnie, jak się nią dzielę) 

Od lat wspieram w mastermindzie “przyklejonym” do programu mojej mentorki SIGRUN, ale od 2 lat zaczęłam równolegle organizować własne, niezależne grupy. Zauważyłam, że wiele osób, które w poprzednich latach korzystało ze wsparcia zagranicznych mentorów- teraz – nie potrzebuje programu, kursu, czy kolejnej porcji wiedzy, a za to potrzebuje grona osób na odpowiednim poziomie, aby przedyskutować swoje decyzje, strategię. Zrozumiałam, że skoro sama uczestniczę w tak wielu mastermindach, czas na prowadzenie własnych grup!

Mój mastermind nieśmiale ruszył już rok temu, ale to właśnie w styczniu 2022 odważyłam się głośno o nim mówić. Stworzyłam nawet stronę, która działa do dzisiaj i aktualnie zaprasza do kolejnej edycji tych elitarnych spotkań dla przedsiębiorczyń online, które ruszą w styczniu 2023. Sprawdź o czym mowa: Biznesowy Mastermind

Prywatnie: w rok 2022 weszliśmy, balując w domu z dzieciakami i rodzicami –  ot taka impreza sylwestrowa, zwłaszcza, że nasza Sarcia przyszła na świat 30 grudnia, więc hurtem obchodzilśmy jej drugie urodzinki ;P. Udało nam się ugościć dużą część rodziny w naszym nowym mieszkaniu (z 2021go :))) ) ale nie udało nam się ugościć wszystkich… wiele odwiedzin rodzinnych, choć planowanych na styczeń… zrealizowaliśmy dopiero na przestrzeni drugiej połowy roku…

No i oczywiście przepiękny bukiet, wcale nie od męża, ale od mojej mentorki w ramach podziękowania za wsparcie kampanii promocyjnej Kickstart – bezcenne!

No i oczywiście waaaarszaty!

W przyszłym roku styczeń to moment, kiedy ponownie ruszają cotygodniowe bezpłatne warsztaty o 18.30 na oplotki.pl (napiszę jeszcze o nich na końcu). Poniżej możesz obejrzeć nagrania kilku wybranych:

Podsumowanie roku 2022 – Luty

W lutym napawałam się opiniami czytelniczek książki Oplotki. Sukces Handmade. Po pierwsze, egzemplarze dla naszych cowd-fundatorów pofrunęły w świat. Oj, co to była za frajda — i jednocześnie podmuch w skrzydła, by o książce mówić (dosłownie) gdzie się da! Oczywiście wspomniałam o niej podczas konferencji Slow Biznes Online Grażyny Pawtel Lorente (Dziękuję Ci Grażyna za zaproszenie!) obok mówienia o ciągle niedocenianym narzędziu do promowania naszych biznesów, jakim jest Pinterest. 

Po drugie, odbiór książki przerósł moje najśmielsze oczekiwania! Social media zalały relacje czytelników i czytelniczek, opinie, fotki, video, polecajki info, komu jeszcze książkę chcą kupić na prezent (ku mojemu oooogromnemu zadowoleniu – książka trafiła nie tylko do wielu pań, ale i panów!!!! z komentarzem “w końcu zrozumie, o co nam kobietom chodzi!!!”)

Poniżej umieściłam kilka przypadkowych fotek, które wtedy łapałam, aby zapamiętać te chwile na zawsze i karmić się nimi w bardziej pochmurne dni…

Fala ciepłych emocji zalała mnie również , kiedy Joanna Tor Gazda umieściła mnie w swojej HERSTORII na Facebooku

Wspominam, bo wiem, że takich wspominek jest więcej i nie wszystkie jestem w stanie w sieci wyłapać —jeżeli też gdzies o mnie wspominasz – proszę – daj znać! Będę mogła się odwdzięczyć, linkując u nas na Oplotki.pl!

Luty to był też czas, kiedy na poważnie zanurkowałam w świat cyferek, excela i wraz z Anią Kupisz bezlitośnie obnażałam dziury w budżetach, kalkulacjach finansowych OPLOTKI. Przez kilka kolejnych miesięcy mocno postawiłam na edukację finansowo-księgowo-prawną i powiem Ci tylko – WARTO! OJ WARTO. Skończyło się dużą inwestycją w kolejny międzynarodowy program, ale o tym napiszą Ci dalej.

Podsumowanie roku 2022 – Marzec

To oczywiście nie tylko DZIEŃ, ale i MIESIĄC kobiet!!!

Zaczęło się od spotkania z koleżankami (jeszcze z czasów filologii angielskiej!) w ich ENGLICH STUDIO, czyli butikowej szkole języka angielskiego w Poznaniu – oczywiście zachęcam Cię do zaglądania do Hani i Agi na ENGLISH STUDIO

W ramach celebrowania kobiecej energii miałam również ogromny zaszczyt stać się gościem epickiej serii autorstwa Merylin Wilson Beretta – SHOW OFF – serii podcastów pokazujących kobiety od niecodziennej strony. Każda z nas miała za zadanie, by będąc przy mikrofonie, rzucić światło reflektora na kobiety, które nas inspirują, od których czerpiemy wiedzę, doświadczenie, mądrość… przyznam, że takiego poziomu szczerości, jeszcze nikt ze mnie nie wydusił – Merylin ma po prostu dar przeprowadzania epickich wywiadów, dlatego polecam Ci nie tylko mój odcinek, ale i całą serię!

W marcu, w ramach mastermindu, w którym sama uczestniczyłam – zobowiązałam się do utworzenia nowego, anglojęzycznego konta na Instagramie (znajdziesz je tutaj: @agnieszka.gaczkowska), gdzie codziennie, przez cały miesiąc wskakiwałyśmy wspólnie na żywo, aby celebrować kobiecą energię – również z mężczyznami i mocno “po męsku” – eksplorowałyśmy trudne tematy w codziennych livach około 8 rano —> koniecznie zaglądaj – nagrania ciągle dostępne są na tym kanale IG

Podsumowanie roku 2022 – Kwiecień

to był czas intensywnej promocji i sprzedaży książki, tym bardziej z przyjemnością wspominam rozmowę z Emilią Wojciechowską o cenie sukcesu – jej podcast “Niezarobiona jestem” to kwintesencja mądrego projektowania swojego życia zawodowego, który ma wspierać nas w życiu prywatnym, a nie odbywać się jego kosztem! Serdecznie polecam:

Uwielbam do niego wracać w trudniejsze dni – napakowany jest pozytywną energią i spoglądaniem na tu i teraz z szerszej perspektywy. 

Prywatnie to też czas odliczania do cieplejszych dni i pierwszych spacerów, pierwszych wianków na głowach, czytania pod ciepłym kocykiem, albo i kołderką… aż sen przyjdzie 😉

Podsumowanie roku 2022 – Maj

O rety!!! Przecież to było wczoraj! Ten epicki wywiad pojawił się na YouTube 19 maja 2022, a ja pamiętam te emocje, jakby to było wczoraj! Trochę się stresowałam, bo oczywiście na ustach wyszła mi ogrocha-gigant na dzień przed… ale co tam… i tak warto było… z resztą oceń sama:

Zwykle to ja polecam Sigrun. Tym razem ona sprawiła mi ogromny prezent i udostępniła na swoim kanale nasz wspólny wywiad. Bardzo wiele anglojęzycznych klientek zaczęło od tego momentu pytać o moje wsparcie. Ochoczo zapraszam je do swoich grup mastermindowych, co sprawia, że dyskusje w tych grupach toczą się na coraz wyższym poziomie! 

W maju wyborcza online a potem Wysokie Obcasy (w wersji drukowanej) napisały o Oplotki i pękłam z dumy, chwaliłam się nawet na prywatnym FB

A prywatnie – to czas wielkiego sukcesu, na który mój mąż ciążko pracował długimi miesiącami. Thriatlonowy osobisty rekord na oczach rodzinki (czyt. ja z dzieciakami) i rodziców — BEZCENNE! Wszystko w przepięknej scenierii cukrowni Żnin (swoją drogą świetna miejscówka na dobry obiad i ciacho, spa,  plus dziecio-atrakcje) 

No i oczywiście Dzień Mamy, który zazwyczaj świętuję z moją Mamą – niedoścignionym wzorem i mentorką. Telefon przypomina mi o tym, jak bardzo obecna jest w moim życiu od pierwszych chwil, do teraz. Jak wielkie, nieocenione wsparcie dostałam od niej na przestrzeni tak wielu lat… i jak wielka jest siła dobrego słowa, miłości, otwartej głowy i ciepła rozdawanego nawet w największej mentalnej zimie. 

Podsumowanie roku 2022 – Czerwiec

To miesiąc decyzji wakacyjnych i tego, co w drugiej połowie roku. To też moment podsumowania pierwszego półrocza. 

Nakarmiona sukcesem książki i kończącą się edycją styczniowej grupy mastermind, wiedziałam, że wrzesień to czas na kolejną edycję mastermindu (dla przedsiębiorczyń online) i mocny akcent dla twórców (Akademia Rękodzielnika) i fanów handmade (od września kolejna tura cotygodniowych warsztatów rękodzieła co poniedziałek o 18.30 po wakacyjnej przerwie – która polegała na udostępnianiu najlepszych nagrań z pierwszego półrocza, żeby uniknąć absolutnej przerwy, ale jednak dać naszemu zespołowi porządny wakacyjny odpoczynek).

Wiedziałam, że we wrześniu chcemy zrobić coś WIEEEEELKIEGO i niezapomnianego dla branży handmade!

Zaczęły się więc prace nad pierwszą w Polsce konferencją online dla branży handmade – HANDMADE BIZ SUMMIT 2022

Już wiesz, że okazała się ogromnym sukcesem, ale jeszcze o niej napiszę, aby opowiedzieć Ci, jak wyglądały wakacyjne do niej przygotowania “od bebechów”.

W czerwcu zorganizowałyśmy też epicki maraton warsztatów rękodzieła, czyli pierwszą edycję akcji całodniowych warsztatów on-line, którą nazwałyśmy WarsztatON. 

Oczywiście ciągle możesz oglądać powtórkę (choć energii na żywo nic nie zastąpi ;P ) na naszym kanale YouTube na dedykowanej akcji playliście:

Z głową pełną planów, pomysłów i strategii na drugą połowę 2022 pojechałam w austriackie Alpy na kameralną wyprawę z moją mentorką i niewielką grupką jej wybranych klientów i partnerów… snuć plany podboju kosmosu…

To, co się tam działo…UFFF! — słowa nie opiszą… choć postaram się zobrazować fotkami :

Oczywiście fotki nie są w stanie oddać atmosfery, ale wiem, że to półrocze zakończyłam z przytupem, dając sobie świetną przerwę na przewietrzenie głowy, inspirujące rozmowy i spoglądanie na drugą połowę 2022 z zupełnie innej perspektywy… perspektywy mozliwości! (kliknij zdjęcie, a przeniesiesz się wprost do moich wspomnień na Facebooku)

AAA – no i oczywiście muuuszę Ci się pochwalić tymi fotkami z sesji zdjęciowej, bo wyszły booooskie!

Podsumowanie roku 2022 – Lipiec i Sierpień

W wakacyjny klimat wjechałam wprost z alpejskich widoków… do nadmorskiego kurortu. Zaszaleliśmy pod Kołobrzegiem i w Mielnie z dzieciakami, żeby zresetować głowę i naładować baterie słoneczną energią. Wiedziałam, że będzie potrzebna, do wrześniowej konferencji.

Lipiec minął w mgnieniu oka – pierwsza połowa to był jeden wielki dzień nad morzem… a druga- to turbo-tygodnie w pracy nad przygotowaniem konferencji na zmianę z weekendowymi wypadami gdzieś nad jezioro. Tylko urodziny (świętuję 18 plus VAT co roku 31go lipca) uświadomiły mi, że już półmetek wakacji. Świętowałam oczywiście razem z OPLOTKI, bo koniec lipca to też dzień świętowania wpisu do KRS naszego stowarzyszenia (w razie czego – polecam Ci ten wpis blogowy z refleksjami po 4 latach Stowarzyszeniowego działania: Jak założyć stowarzyszenie rękodzielnicze – 4 lata historii

Wakacyjną pracę nad konferencją HANDMADE BIZ SUMMIT przerywały tylko krótkie weekendy z książką w ręku. Wnikliwie studiowałam zwłaszcza tę jedną – jako, że Sigrun opisała w niej moją historię!

Ten moment, kiedy czytasz o sobie w książce osoby, którą od dawna podziwiasz… hm… bezcenny… i tak się złożyło, że data wydania KICKSTART YOUR ONLINE BUSINESS autorstwa Sigrun zbiegła się z moimi urodzinami — ale prezent! 

W lipcu i sierpniu dużo u nas okazji rodzinnych – imieniny, urodziny, rocznice — najstarsza córcia zaraz po obozie konnym świętowała 9 lat (Kiedy to minęło?! Przecież dopiero odliczałam 9 miesięcy…) a my kolejną rocznicę razem…

Wakacje minęły pracowicie. Nie tylko mnie – ale całej ekipie OPLOTKI. Dziewczyny zarwały wakacje, by dowieźć epicką konferencję we wrześniu i dopiero po jej podsumowaniu ruszyły na wakacje. Teraz to widzę! Dane mi jest pracować z najlepszymi ludźmi na świecie!

Podsumowanie roku 2022 – Wrzesień

Rozpoczął się doroczną tradycją dziewiarek zlatujących w pierwszy weekend września do Torunia na Drutozlot. W tym roku organizatorki (świetne babki! Koniecznie musisz wpisać to wydarzenie w kalendarz na przyszły wrzesień!) zaprosiły mnie do współpracy, abym odciążyła je w zamieszaniu tego dnia. Podjęłam się prowadzenia imprezy. Nadawałam z mikrofonu, walcząc z kompulsywnym odruchem kupowania tych cudeniek wełnianych na stanowiskach po prawej i lewej, a w tle odbywało się epickie zaopatrywanie w moteczki na długie jesienno-zimowe wieczory. 

Z resztą – cały ten miesiąc to było istne szaleństwo – od razu po Drutozlocie wystartowała pierwsza w Polsce konferencja dla branży handmade – czyli HANDMADE BIZ SUMMIT 2022 . W dniach 5-9 września udostępniałyśmy bezpłatnie (szaleństwo!!!) nagrywane, obrabiane i pieczołowicie montowane nagrania wywiadów z praktykami biznesu – dyskutowałyśmy o warsztatach rękodzieła online i offline , o sprzedaży produktów fizycznych i tych cyfrowych w branży rekodzieniczej. Kontynuowałyśmy konferencję, poruszając tematy związane z mindsetem przedsiębiorców i importując wiedzę z różnych innych branż (choćby finansowej, rozwojowej, zdrowotnej). I oczywiście pokazywałyśmy, jak można to robić przy naszym wsparciu, zapraszając uczestniczki i absolwentki Akademii Rękodzielnika do dyskusji wokół ich modeli biznesowych. 

Tej konferencji nie byłoby, gdyby nie nasi niesamowici partnerzy, którzy włączyli się w promocję wydarzenia:

Konferencja otworzyła kolejną – już VI edycję Akademii Rękodzielnika naszego półrocznego programu wspierania twórców rękodzieła w przedsiębiorczej drodze rozwoju działalności w oparciu o handmade. (Koniecznie wypatruj VII edycji we wrześniu 2023) oraz kolejną już edycję mastermindu biznesowego programu dedykowanego przedsiębiorczyniom online również spoza branży handmade.

Kiedy piszę to podsumowanie, jestesmy na półmetku obu programów (półroczne formaty) i na samą myśl, jak wiele można zdziałać regularną pracą, wsparciem, spotkaniami na Zoom i laserowym skupieniem na celach… nie przestaje mnie to zadziwiać!

Aby się nie wypalić, nagradzałam się małymi przyjemnościami…

Grzybobranie, wycieczka do Krakowa na urodziny firmy zaprzyjaźnionej radczyni prawnej, zwiedzanie miasta z Beatą mistrzynią szydełka z naszej oplotkowej społeczności, długie wieczory w grocie solnej i jescze dłuższe wypady na basen. Nie zabrakło też winka i kina z mężem u boku… kiedy dzieciaki w końcu zasnęły zmęczone pierwszymi dniami w szkole i przedszkolu. Wpadłam też gościnnie do Ani Diller, by spotkać się z poznańskimi przedsiębiorczyniami w realu

Wpadłam też do Kamili Frontino, żeby pogadać o podcastach, przywiązywaniu wagi do własnych wartości, potrzeb i podążaniu za własną intuicją:

Podsumowanie roku 2022 – Październik

Ten miesiąc miał być odpoczynkiem po konferencji, ale oczywiście w moim wydaniu to turbo… Październik rozpoczął się od wyjazdu do Warszawy, gdzie podczas uroczystej gali odebrałam swoje honorowe egzemplarze publikacji “50 Osobistości biznesu”, której użyczyłam wizerunku obok innych przedsiębiorców, wspierając Fundację Rozwoju Kardiochirurgii im. prof. Zbigniewa Religi. 

Oj , jak miło było połechtać ego, widząc swoją podobiznę obok takich tuz biznesu, jak dr Irena Eris, Justyna Broniecka, czy Agnieszka Wojsa-Cosentino.


Przeżywam do dziś – nagrałam nawet krótkie video, żeby uwiecznić w pamięci ten moment i podzielić się refleksją i kontaktami z tego wieczoru. 

Na gali wystapiłam w sukience ręcznie dzierganej przez Justynę z Dziergaczkowo.pl (taki osobisty manifest, aby pokazać rękodzieło w tej niecodziennej odsłonie) i oczywiście przemawiałam, podkreślając, jak bardzo nasza branża wspiera galę i akcje charytatywne rękodziełem licytowanym na podobnych aukcjach. 

To było coś. Połechtać ego mogąc wspierać… przedziwny mix, ale doświadczenie nieziemskie… z serii “kim ja jestem, żeby robić takie rzeczy”… i walki z tym odwiecznym “to nie dla Ciebie… to dla innych, lepszych…” i tu wstaw dowolne, które nie pozwala Ci robić takich rzeczy.

W październiku ukazał się też wywiad – rzeka stworzony dla portalu mamona (dziękuję Dawidzie, Justyno, Izo za ogrom pracy nad materiałem): Z cyklu „Teraz kobiety – rozmowy z liderkami współczesnego świata”: Agnieszka Gaczkowska. Polecam go Twojej uwadze, bo wiele tam kwestii, o których nie wspominałam nigdzie indziej. 

Oraz dwa artykuły na stronach Businesswoman & life. Jeden bardziej ogólny: Wywiad z Agnieszką Gaczkowską z Oplotki i drugi, który dosyć szczegółowo wyjaśnia, dlaczego nasze warszaty rękodzieła to świetny benefit pracowniczy, zwłaszcza w dużych organizacjach: Warsztaty rękodzieła jako benefit pracowniczy.

Te artykuły pojawiły się jako kontynuacja wsparcia swoim wizerunkiem akcji charytatywnej zbierającej środki na wsparcie Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii im prof Zbigniewa Religi – o samej akcji i prestiżowej publikacji opowiedziałam w tym video:

W październiku miałam też ogromną przyjemność wesprzeć Nadbałtyckie Centum Kultury podczas uroczystego zakończenia projektu Creative Waves – Baltic Sisterhood for Change i dzięki temu zafundowałam sobie wyjazd do Gdańska pełen zwiedzania i inspirujących spotkań.

Poznałam niesamowitą Halinę Rosa, designerkę i redaktorkę The Designer, na łamach którego wkrótce potem ukazał się artykuł o Oplotki.pl

 

Podsumowanie roku 2022 – Listopad

Upłynął na przygotowaniach do konferencji Karoliny Kizińskiej – świetnej poznańskiej przedsiębiorczyni, którą mam zaszczyt gościć w swoim mastermindzie (a w 2023 razem lecimy na Zanzibar!!! LOL – ale o tym na razie ciiii…będę się chwalić w przyszłym roku ;P) oraz na pierwszysch przymiarkach do kolejnej edycji mastermindu, który wystartuje już w styczniu 2023 (Taaak! już możesz zaklepać swoje miejsce i wrzucić w koszty na grudzień ;P – tutaj szczegóły – https://oplotki.pl/mastermind/

Mój prywatny profil na Facebooku zalałam refleksyjnymi postami (jakoś tak już mam, jak robi się ciemno i zimno, i zbliżamy się do końca roku… dopada mnie rozmyślanie i postowanie na potęgę). Śmiało klikaj grafiki, żeby poczytać te rozmyślania (pamiętaj, że listopadowy warsztat Sigrun jest już nieaktualny, więc przekierowałam link na epickie upominki od mojej mentorki ;P. Będę o tym jeszcze pisać dalej, bo do jej dwunastu dokładam w tym roku trzynasty ode mnie)

No i jedno, co mi z tych refleksji przyszło (oprócz nałogowego czytania duchowo-rozwojowych) książek, to postanowienie, że czas na rozwojowy program, gdzie zaopiekuję i ukierunkuję te rozmyślania nad sobą w jakiś sensowny strumień (samo)świadomości. Z pomocą przyszła uczestniczka mastermindowej grupy – Agata – autorka świetnego procesu, w który zanurkowałam bez cienia wątpliwości! (Ps polecam Ci zaglądać do Agaty  pisałam o jej programie jakiś czas temu: 

Listopad (jak i grudzień) to również bardzo pracowity czas warsztatów na żywo dla dużych i małych zorganizowanych grup. Małe przeziębienie i wielka jelitówka (ble), które jeszcze raz skutecznie przypomniały o haśle na ten rok (SELF-CARE Pro ;P ) pozwoliły w tym wszystkim znaleźć czas na leniuchowanie z dzieciakami na kanapie i jeszcze częstsze wizyty w grocie solnej (polecam na pierwsze objawy kataru, albo nawet zanim dopadną) 

Listopad to też (oczywiście) rogale na św. Marcina – czyli nalot rodzinki, świętowanie imienin Lenki (dzień wczesniej) i wieeeelkie, beztroskie wkładanie w trzewia milionów kalorii (ale jakich pyyyysznych).

W tym roku to też mundialowe okrzyki (od czasu, kiedy nasz Tomcio zaczął swoje treningi, dom zamienił się w mekkę futbolu ;P ) i pierwszy ŚNIEEEEG!!!

A dla mnie – podtrzymywanie osobistego wyzwania, by publikować nieco więcej treści na naszym oplotkowym kanale YouTube. 

Od września niemalże codziennie (w dni pracujące, czyli od poniedziałku do piątku ;P ) publikujemy coś na naszych playlistach. 

Po wrześniowej dominacji materiałów konferencyjnych, październikowym afterparty (czyli wywiadach z prelegentami i partnerami konferencji, by pogłębiać treści Handmade Biz Summit), w listopadzie przyszedł czas na tradycyjne już przedświąteczne tutoriale w myśl hasła “Nie kupuj, tylko zrób”, przeplatane z treściami biznesowymi i przedsiębiorczo-motywacyjnymi. 

Przedświąteczne tutoriale zbieramy też z YouTuba i dodajemy je na dedykowaną świąteczną stronę (Serdecznie polecam, bo znajdziesz tutaj na prawdę wiele świątecznych video – nie tylko z tego roku, ale również z lat poprzednich:

Podsumowanie roku 2022 – Grudzień

To zdecydowanie czas wdzięczności za długie kilometry przerobionej w 2022 roku włóczki, która ratowała zwłaszcza w najbardziej stresujących momentach. 

To również poczucie, że postanowienie “jedna książka na tydzień” obeszłam zgrabnie posiłkując się audiobookami i książkami obrazkowymi dla dzieci (takie oszukane, ale cel osiągnięty ;P) Dzięki temu miałam jednakwystarczające zasoby, by pakować wszystkie oplotkowe książki – ręcznie, z pietyzmem, dodając drobne upominki, dedykacje, numerując każdy egzemplarz z pierwszego nakładu osobiście (napiszę Ci jeszcze o planach dodruku, ale to potem ;P)

Grudzień to też czas “łapania” najróżniejszych statystyk…

Na przykład:

Jakieś minimum 1000 wspólnych posiłków przy tym samym stole, tylko w najróżniejszym gronie – raz bliższej, raz dalszej rodziny i znajomych…

Setki godzin “uratowanych” od szoferowania, dzięki temu, że Sarcia poszła już do lokalnego predszkola i nie trzeba jej wozić autem do żłobka.

Mój osobisty 2022 to jakieś 200 wizyt na lokalnym placu zabaw, grubo ponad 20 wycieczek na weekend do rodziców, drugie tyle – wycieczek naszej 5-osobowej rodzinki w nowe, nieznane, bliższe i dalsze miejsca na mapie PL.

No i oczywiście konferencja Karoliny Kizińskiej – uczestniczki mojego mastermindu – z którą za pół roku lecimy na Zanzibar (LOL!!!Ciągle nie mogę uwierzyć, powtarzam sobie, żeby stało się bardziej realne w mojej głowie ;P )

Pozwól, że zacytuję (tak! Trochę się pochwalę ;P – ale po to, aby pokazać Ci moc współpracy w praktyce)

„Spie­szę do Cie­bie ze świetną wia­do­mo­ścią, że Twoja pre­lek­cja na temat „Na moim talen­cie nie da się zara­biać online, czyli o suk­ce­sie biznesu hand­made” cie­szyła się ogrom­nym zain­te­re­so­wa­niem uczest­ni­czek wyda­rze­nia. Miała ponad 600 wyświe­tleń!

To naprawdę był nie­zwy­kle inte­re­su­jący wywiad i dzię­kuję Ci, że zechcia­łaś podzie­lić się swoim doświad­cze­niem na temat odcza­ro­wa­nia biznesu hand­made jako nie­zna­czą­cego bizne­siku. 

Twoje słowa tra­fiły do serc wielu uczest­ni­czek, co czuć było pod­czas trans­mi­sji nagra­nia na gru­pie na Face­bo­oku, a zwłasz­cza patrząc na komen­ta­rze! Twoja ener­gia i nie­ba­nalny spo­sób bycia zara­ził ener­gią nie­jedną kobietę.”

„Mnie oso­bi­ście serce rosło, gdy czy­ta­łam lek­cje, jakie uczest­niczki wzięły dla sie­bie z Two­jego wystą­pie­nia. Dla­tego jesz­cze raz naprawdę i szcze­rze dzię­kuję za podzie­le­nie się swoją wie­dzą i doświad­cze­niem <3.”

Dziękuję Ci Karolina! Pokrzepiona tymi słowami wpisuję do kalendarza na 2023 nasze kolejne współprace 🙂

AAAA!!! I jeszcze ten moment turbo-dumy, kiedy artykuł o książce OPLOTKI . Sukces Handmade pojawił się w magazynie THE DESIGNER! A wzmianka o samym artykule ukazała się na OKŁADCE!!!!!

Pękam z dumy!

No dobra, a teraz trochę takich danych na poważnie z podsumowania roku 2022:

Facebookowy fanpage spuchł od szalonych 14 tyś w 2021 do ponad 18 tyś fanów w 2022 r. a grupa Oplotki And Friends przekroczyła 10 tyś członków.

Kanał @OPLOTKI na YouTube zyskał nowych subskrybentów i jest już nas ponad dwa i pół tysiąca.

Oplotkowy profil na Instagramie urósł do ponad czterech i pół tysiąca fanów.

Natomiast Handmade from Poland to już ponad 17 tysięcy.

Pinterest Oplotki , Podcast, regularnie rosną, choć w 2022 nie inwestowałyśmy w te platformy uwagi większej, niż aktywność raz w miesiącu. 

Zostajemy przy zeszłorocznym usprawnieniu podcastu, który teraz zamieszczamy w comiesięcznym wpisie blogowym – gotowy do słuchania

A tak nie skupiając się na liczbach to: ludzie pozostają najważniejsi. Stawiamy na kameralne, tematyczne grupy. Niezmiennie mamy zaufanie do inteligencji naszych klientów i to pozwala stawiać na szczerość, wartości bliskie osobistym, które praktykujemy w biznesie. Nadal stawiamy na DAWANIE wartości, bo wiemy, że to do nas wracało, wraca i wracać będzie…

Pewnie już zauważyłaś, że coraz bardziej oddzielam działania typowo biznesowe:

od rękodzielniczych czyli:

W przyszłym roku planuję jeszcze bardziej skupić się na wyznaczaniu jasnych granić, żeby biznes z chill-outem tak mocno się nie mieszał. (Swoją drogą – jak odbierasz nasze działania – czy to się za bardzo miesza? Czy to tylko nasze oplotkowe wrażenie??? pisz śmiało na agnieszka@oplotki.pl)

OPLOTKI Rękodziełem stoją

W 2022 przeprowadziłyśmy pond 50 poniedziałkowych bezpłatnych warsztatów rękodzieła.

Z naszych płatnych warszatów rękodzieła skorzystało ponad 1000 osób 

A w oplotkowym sklepie naliczyłyśmy w sumie ponad 305 nowych i 42 powracających klientów.

W roku 2022 TOP 5 z wszystkich naszych produktów to:

Ebook Pokochaj wycenę rękodzieła – będący przedsmakiem kursu online o tej samej nazwie. Klucz do tego by koszmar zamienić w zwykły, a nawet przyjemny nawyk, pozwalający rozwijać skrzydla biznesom handmade.

A w samym tylko grudniu, na epickie 12 masterclassów mojej mentorki Sigrun, które co roku rozdaje na święta bezpłatnie (do teraz) zapisało się u nas ponad 1000 osób!) – Lubię sobie myśleć, że to dlatego, że trzynasty masterclass, który daję od siebie na żywo, to powód, dla którego tak ochoczo wskakujesz na tę stronę, by zostawić swojego maila.

Nie przejęzyczyłam się!

Po tym maratonie dowożenia… w grudniu serwuję Ci, wspólnie z moją mentorką, TAAAAAKI wielki biznesowy prezent.

Wiem, że święta to czas z rodziną… ale to też czas podsumowania, zastanawiania się “co dalej” i mam nadzieję, że również u Ciebie, chwila pod tytułem: “teraz czas na mnie!” Te biznesowe wskazówki od Sigrun i mój masterclass, który pokazuje, jak je wdrożyłam w życie, na naszym polskim rynku (i dlaczego niektóre działają lepiej, niektóre gorzej) to najlepsze, co mogę Ci dać, jeżeli tak jak ja… wymykasz się czasem z pokoju pełnego ciasta i prezentów, żeby pobyć sama i zrobić coś dla siebie…

Może w tym roku nie będzie to książka przeczytana (wreszcie) pod cieplym kocykiem, ale właśnie inspirujący masterclass, który napełni głowę praktycznymi wskazówkami dla Twojego sukcesu online. 

Pamiętaj! 

Jak planować przyszły rok?

TYLKO z refleksją na temat tego minionego.

To dlatego tydzień dłubałam (a nasza Ania sprawdzała, czy nie ma ortograficznych byków i w pocie czoła redagowała i publikowała na blogu z tym milionem zdjęć)  moje osobiste podsumowanie.

A w  tym nagraniu podzieliłam się z Tobą moimi metodami na podsumowanie roku 2022. Sporo z nich to wieloletnia tradycja, co dowodzi, że czasami wystarczy konsekwencja, by efekt kuli śniegowej przynosił Ci z roku na rok coraz więcej zadowolenia.

Wierzę, że pomoże Ci to również spoglądać na minione miesiące z perspektywy wyciągania cennych lekcji i wniosków, które mogą sprawić, że mierzenie się z wyzwaniami kolejnego roku przyjdzie Ci z jeszcze większą lekkością.

Kiedyś podsumowania roku pisałam tylko dla siebie, do szuflady…

Od jakiegoś czasu robię to na oplotkowym blogu. Tutaj możesz zaglądać do poprzednich wpisów: 

Niezaleznie, jak Ty podsumujesz swój 2022 – zrób to!

Poddejmij wyzwanie, by jeszcze lepiej zaplanować przyszły!

WNIOSKI Z PODSUMOWANIA ROKU 2022

WARTO być widoczną (i mieć “parcie na szkło, nawet, jak się ludzie z tego śmieją i Cię hejtują), bo przyciągamy propozycje, współprace, o których nawet się nie śniło!

Chcesz wziąć udział w wywiadzie podcastowym, pojawić się na naszym kanale Youtube, zamieścić u nas gościnny wpis blogowy? PISZ: agnieszka@oplotki.pl .Jeżeli masz ciekawe treści – chętnie udostępnimy je u nas!

WARTO zadbać o finanse. Popandemiczny, wojenno-ekonomiczny kryzys rozlewający się na długie miesiące pokazał, że jeszcze ostrożniej inwestujemy, wydajemy… ale też utwierdził mnie w przekonaniu, że dostarczając wartość, przetrwasz, bo tym bardziej klienci szukają jakości. Sama zainwestowałam krocie w edukację biznesową (programy mastermind, tematyczne programy biznesowe – zarówno polskie, jak i anglojęzyczne, programy rozwoju osobistego i duchowego) oraz w edukację finansową. Dołączyłam w tym roku do Financial Freedom University, o czym szerzej pewnie napiszę Ci jescze w styczniu. To ogromny program edukacji ekonomiczno-finansowej, której – moim zdaniem – powinniśmy być uczeni w szkołach, a której zdecydowanie mnie zabrakło, żeby zrozumieć, dlaczego nie chodzi tylko o zarabianie, ale PRZEDE WSZYSTKIM pomnażanie tego, co już mamy, aby odkleić jeszcze bardziej pieniądze od naszego (ograniczonego) czasu. 

WARTO marzyć i planować (mierząc wysoko). Wraz z mężem wystawiliśmy nasze mieszkanie w centrum Poznania na sprzedaż (AAAAA!!! Trochę przerażające). Jeżeli akurat szukasz – możesz sprawdzić naszą ofertę

A czemu?

A no właśnie ze względu na marzenia…

HANDMADE HOTEL

Czyli fizyczne miejsce w naturze było odległą, mglistą wizją, ale kiedy spoglądamy na nasze finanse w tym roku… nagle okazuje się, że nie ma lepszego momentu, niż teraz…bo inflacja zeżre oszczędności zanim dobijemy do wymarzonej kwoty… także ten…

Wraz z mężem sprzedajemy mieszkanie i szukamy sporego kawałka lasu, pola, jeziora lub innego malowniczego kontaktu z naturą, gdzie kiedyś… kiedyś… stanie bijące serce warsztatowego wszechświata…

Piszę to i drży mi ręka. 

Łzy wzruszenia napływają do oczu. 

Trudno było to z siebie wydusić… bo teraz – kiedy napisane publicznie – stało się jakby tak trochę bardziej realne. 

Wiem (ach te lata doświadczenia architekta), co przed nami, drżę na samą myśl, ile fakapów, kłótni o pierdoły, drżenia, czy starczy kasy, gadania rodziny, żeśmy powariowali… 

Ale też WIEM, że nie usiedzę w miejscu. 

Ruszam ku marzeniu, choćby mikrokrokami (bo ten siedmiomilowy – w głowie – już za nami). 

Bijące serce warsztatowo-biznesowego wszechświata gdzieś na mapie PL – nowy rozdział opowieści czas zacząć.

Plany na 2023 rok!

Jak widzisz – wizja jest śmiała (delikatnie mówiąc) i raczej nie “jednoroczna”… ale tym bardziej silna, bo wyznacza przyszłoroczny kierunek w OPLOTKI. 

Jeszcze bardziej stawiamy na warsztaty (coraz więcej pojawiać się będziemy nie tylko w onlajnie, ale też i stacjonarnie, więc jeżeli prowadzisz warsztaty – koniecznie pisz na agnieszka@oplotki.pl – możliwe, że będę dla Ciebie miała propozycję współpracy). 

Pozostajemy przy onlajnowych spotkaniach warsztatowych (jeszcze nie przesądziłyśmy, czy 18.30 w poniedziałki pozostaje jako stała pora, ale na pewno spodziewaj się nowości na oplotkowym kanale YouTube w duchu: “codziennie o 11.00 w dni robocze coś nowego) .

Stawiamy na to, co się sprawdza i w myśl faktu, że SELF CARE PRO, czyli po ludzku, dbałość o dobrostan na co dzień przyniosło nam turbo-produktywność… idziemy za ciosem i w przyszłym roku hasłem przewodnim będzie angielskie RR – RINSE AND REPEAT… czyli po polsku…więcej tego, co działa, mniej eksperymentowania i wymyślania koła na nowo. 

Na pewno spodziewaj się startu grup mastermindowych (to już w styczniu) oraz mojego wsparcia na pokładzie programu KICKSTART od Sigrun (pisz, jeżeli wybierasz się do Kickstartu – bo serwuję swoim “rodaczkom” ekstra support wewnątrz programu w ramach mojego mentoringu  – agnieszka@oplotki.pl) 

Sama na pewno dołączę do kolejnych mastermindów ( to moje największe inwestycje czasowe i finansowe na 2023), bo zeszłoroczne grupy zmieniły mnie nie do poznania ( Kasia, Katherine, Nicole, Amel, Merylin,Monika, Eva! I can not thank You Enough for constant support)

Na pewno będziemy dodawać nowe treści do nagrań pierwszej w Polsce konferencji online dla branży handmade, aż w końcu zabierzemy się za organizację kolejnej edycji, która ponownie otworzy (siódmą już!) edycję Akademii Rękodzielnika

Na pewno możesz się spodziewać nowych video na naszym kanale Youtube. Dwa Video na nowy rok już nagrałam! Taki eksperyment – nagrałam video samej do siebie z deklaracją, gdzie będziemy w czerwcu 2023 i grudniu 2023 – ciekawe, czy się sprawdzą moje dzisiejsze prognozy na 2023. Pewnie się uśmieję, jak zobaczę te filmiki w przyszłym roku. Ps. Już możesz je podglądać w zaplanowanych na 2023 na naszym kanale Youtube OPLOTKI ( pewnie zginą w gąszczu kolejnych ;P, ale tam są…i czekają na upublicznienie- będzie moment „sprawdzam” o tej samej porze w nowym roku).

Na pewno nadal możesz się spodziewać moich osobistych odpowiedzi na maila agnieszka@oplotki.pl i niezastąpionego wsparcia zespołu OPLOTKI, który powiększa się o nowych członków. 

I póki starczy sił – spodziewaj się promowania polskiego rękodzieła za granicą! Kto wie… może w nowych formatach… ale na razie ciiiii…. o tym w 2023.

Czas na makowca i zapach świerkowy. 

Zostawiam Cię z fotograficznym przeglądem magicznych chwil, które każdy z nas łapie w tym pędzie codzienności telefonem i  zachęcam Cię: Poprzeglądaj swoje fotki! Zobaczysz, że Twój rok był MAGICZNY!

Czytasz?

Daj znać, jak u Ciebie to podsumowanie roku 2022 – pisz na agnieszka@oplotki.pl, z przyjemnością odpowiem.

Masz wreszcie chwilę na zastanowienie się, czego chcesz? Chcesz postawić na swój biznes online? – wskakuj po bezpłatne masterclassy od Sigrun i ode mnie: 12 szkoleń od Sigrun + 13-te ode mnie 

handmade sukces, podsumowanie roku

Subiektywne podsumowanie roku 2021,

czyli ostatni w tym roku odcinek podcastu Oplotki

Jak co roku pora na podsumowanie. Tym jednak razem bardziej subiektywnie i szczerze… Szczerze o prawdziwej cenie sukcesu…

Podsumowanie roku – Visibility

Co roku przyjmuję jedno hasło przewodnie, któremu podporządkowuję strategię działania. W tym roku angielskie VISIBILITY przełożyło się na ogromną widoczność w mediach, ale popularność i mówienie coraz głośniej o misji zarażania pozytywnym bakcylem rękodzieła miały i drugą stronę medalu. 

Tradycyjnie, jak co roku zapraszam Cię do zanurkowania do subiektywnego podsumowania roku w naszym ekosystemie wsparcia twórców i fanów rękodzieła OPLOTKI. W tym roku o widoczności, popularności, sukcesie i jego różnych definicjach. I o prawdziwej cenie szeroko rozumianego spełniania marzeń. 

 

Dlaczego w ogóle VISIBILITY?

No właśnie – warto zanurkować do korzeni. Dlaczego właśnie takie hasło wybrałam, podsumowując 2020, aby uczynić z niego motyw przewodni 2021?

Od lat kompulsywnie czytam biografie i podglądam ludzi, którzy zmieniają ten świat. Imponują mi i poruszają w moim sercu taką strunę, która sprawia, że codzienne problemy mikrusieją na rzecz rzeczy “naprawdę ważnych”. 

Zrozumiałam, że odkąd sama zaczęłam pracować z mentorką biznesową w 2017 (o Sigrun i jej online MBA pisałam tutaj) i podglądałam jej coraz śmielsze poczynania, sama zaczęłam porywać się na coraz większe cele. Kiedy zauważyłam, że moje sukcesy uskrzydlają kolejnych twórców rękodzieła do wyjścia z ukrycia i działania, pokazywania światu polskiego handmade, dzielenia się niszowymi technikami… poczułam wiatr w skrzydłach. 

Wiedziałam, że im więcej twórców dostrzeże, co robię, tym większe szanse, że kolejni rękodzielnicy zaczną wokół handmade budować swoją regularną działalność zarobkową, a tym samym kolejne pokolenia odbiorców skorzystają z dobrodziejstw, jakie niesie ze sobą paleta uniwersalnych wartości zaklętych w rękodziele. Taka trochę drabinka w duchu “skoro ona może, dlaczego nie ja!”… która efektem motyla, gdzieś, kiedyś… sięgnie moich córek i syna. 

Ekspozycja i sukces… kosztują

Oczywiście, kiedy przyjmowałam na 2021 jako cel przewodni skupienie na szeroko rozumianej widoczności — pierwsze, w co zainwestowałam to promocja, reklama, PR. Z drugiej strony — ogromną inwestycją było powiększenie naszego zespołu. Nie mówię tutaj oczywiście tylko o oczywistych, finansowych kosztach – raczej tych wymagających ode mnie ogromnego przyrostu wiedzy i kompetencji w obszarze umiejętności publicznego mówienia oraz szeroko rozumianego leadershipu — czyli po ludzku — umiejętności świadomego tworzenia zespołu. Przyznam, że długo wydawało mi się, że delegowanie zadań to już coś – ale kiedy z trybu wirtualnej asysty wraz ze zmianą osób wspierających (zwłaszcza technicznie) Oplotki, zaczęłam przechodzić w tryb budowania własnej organizacji, oddawania coraz bardziej odpowiedzialnych zadań z pełnym zaufaniem do “project-menagerujących” wymiataczek… moja głowa eksplodowała. 

Dotarło do mnie, jak wiele kosztów psychicznych ponosi ktoś, kto teoretycznie “nic nie robi” – nauczenie się na nowo, jak pozwalać, aby inni popełniali własne błędy, wymyślali nowe, zoptymalizowane procedury funkcjonowania naszego oplotkowego “zaplecza” to była lekcja pokory i samopoznania. No bo jak tu nie wymądrzać się wiecznie, skoro “wiem lepiej”… i pozwolić, aby ktoś na nowo odkrywał, jak realizować poszczególne zadania! Przecież Oplotki to moje biznesowe dziecko! Jak tu oddać ster komukolwiek innemu?!?

Zupełnie inaczej słucham teraz przechwałek “zarabiam 50 tysięcy miesięcznie pracując 3 h dziennie” — szczerze?! Sama pracuję nie więcej niż 5 (najmłodsza córcia z limitem godzin u niani to skutecznie egzekwuje), przychód to jakieś trzy razy tyle miesięcznie, w momencie, kiedy to piszę, ale mimo wszystko wiem, ile pracy kosztowało dojście do tego punktu… i wcale nie oznacza to, że jest tak bajecznie. Wcale nie leżę sobie i nie pachnę przez pozostałe 19 z mojej codziennej doby. 

Poziom odpowiedzialności

Choćby za wynagrodzenia rosnącego zespołu dodaje zupełnie innego balastu – i owszem – uwolniony czas cieszy… ale poziom działalności wkracza w etapy zupełnie nowych wyzwań, a głowa pracuje, nawet w wolnym czasie – na zupełnie innych obrotach… momentami SZALONYCH!

Oczywiście nie piszę tego, aby marudzić – wręcz przeciwnie – pękam z dumy, że misternie budowany cel, jest w końcówce roku już rzeczywistością – piszę jednak, aby dać Ci taki filtr, przez który warto czasem popatrzeć na sukcesy, o których trąbi sieć. Owszem – one są prawdziwe – jestem żywym dowodem… ale żaden z nich nie spada nagle z nieba – a dzisiaj właśnie o “ukrytych kosztach” takich tryumfów. 

Jak zbudowałam sukces pracując zaledwie 5 godzin dziennie

 

No dobra, żeby nie było tak gorzko. 

Rzeczywiście czuję się szczęściarą. Kiedy budowałam ten biznes, motorem napędowym była (i jest) rodzina – trójka dzieci, mąż, za którym szaleję, nawet, jak mam na niego focha roku… to były od początku obszary, gdzie chcę lokować swój czas, finanse, energię… a model pracy od początku miał być skrojony tak, aby, niczym bluszcz, obudował ten szkielet. To, co pod koniec zapracowanego 2020 roku wydawało się niemożliwe (niezastąpiona Ania już wtedy wspierała mnie pełną parą i wiedziałam, że idea zespołu nie jest mrzonką, ale wirtualna asysta coraz bardziej ciążyła takim balastem pierdyliarda mikrozadań, które wraz z rozwojem Oplotki mnożyły się na potęgę), na początku 2021 było wizją kultury organizacyjne z inspirującą CEO-liderką na czele. Z uporem maniaczki, przy niezliczonych inwestycjach w mindset, rozwój osobisty i szeroko rozumiany leadership skills właśnie się materializuje.

Oczywiście – te sukcesy to nie tylko ja – to cały zespół – ale widzę, jak bardzo człowiek potrzebował “oduczyć się” chorego zosio-samosiowania, żeby rzeczywiście móc sobie pozwolić na taki model 5-godzinnego dnia pracy.

Jak wygląda mój dzień?

Śniadanie z rodzinką, każdy w swoją stronę (szkoła, zerówka i niania w drodze Jacka do pracy)… a ja do biura (czyt. pokoju obok). To moje “złote godziny” – pełne skupienie od rana, zwieńczone spotkaniem (z zespołem, mastermindem, konsultacją ze specjalistą, lub godziną pracy jako biznesowa mentorka u Sigrun, gdzie teraz ja dzielę się wiedzą, którą jeszcze 2 lata temu połykałam w jej online MBA)  w okolicy 11.00, bo już o 12.00 odbieram malutką od niani i w ciągu max. 2 godzin ogarniam obiady, drzemki, tulanko i obowiązkowe wierze z Duplo :P. Kiedy mała śpi — mam jeszcze godzinkę na uporządkowanie tego, co “nie zdążyłam” w pracy, zaplanowanie kolejnego dnia, jakieś telefony i tzw. “bieżączkę”. Każde bezsensowne scrollowanko to zbyt wysoka cena za czas, który umyka… koniec drzemki i twarde STOP dla czasu pracy. 

Czasem zdarza mi się jeszcze przysiąść wieczorem, ale to nie jest dla mnie dobry czas, mózg raczej w trybie kreatywnej rozmowy, dziergania,  niż pracy – więc 2 razy w tygodniu serwuję sobie mastermindowe pogadanki (tak, tą działalnością nie chwaliłam się głośno, ale już i tak plotka o prowadzonych przeze mnie grupach mastermind “się poniosła” – więc oficjalnie linkuję – bo już powoli ruszam z rekrutacją) a co środa realizuję spotkania na Zoom w naszym flagowym programie AKADEMIA RĘKODZIELNIKA, gdzie wspieram (wraz z naszym niezastąpionym zespołem ) twórców handmade, którzy budują swoje marki i przedsiębiorczą postawą łączą się z nami w misji szerzenia “pozytywnego bakcyla” rękodzieła. 

 

Przyznam, że na 5-cio godzinny dzień pracy musiałam “zasłużyć”

Budując (często po nocach) świetne kursy on-line, ebooki  dla twórców (choćby Pinterest dla twórców rękodzieła , Handmade hobby, czy biznes, ebook o wycenie i o warsztatach oraz programy dla fanów rękodzieła (kurs szydełkowania, makramy, punch needle on-line i inne) często tworzone choćby z uczestniczkami Akademii Rękodzielnika — jak kurs haftu strukturalnego z Anią oraz nadchodzący kurs drutów z Martą. 

Więc kiedy czytam czasem te wszystkie wpisy blogowe o sielskim życiu w online biznesie i milionach, które lecą z nieba… uśmiecham się pod nosem i robię swoje dalej.

Nie, nie piszę tego, aby Cię zdemotywować — ale też mam wrażenie, że lukrowanko rzeczywistości, która w pierwszych latach biznesu to najczęściej zarwane noce i robota, kiedy się da i gdzie się da… to nie droga do wzmacniania siebie nawzajem jako przedsiębiorcy. 

Ja o tym, że potem jest lżej

Może nie do końca takie drinki z palemką na plaży, ale zdecydowanie przyjemniej. 

Zauważyłam, że to taki turbo przyjemny czas odcinania kuponów od wszystkiego, co wysyłałam w świat na przestrzeni przeszłych 3 lat “orki”. Kontakty biznesowe procentują fascynującymi wspópracami — przyznam, że nawet rzuciłam sobie osobiste wyzwanie na moim priv FB, żeby oznaczać takie niesamowite, inspirujące osoby  i również w jakiś sposób podsumować te znajomości wyrażając za nie ogromną wdzięczność. Na moim prywatnym Facebooku oznaczam inspirujące przedsiębiorczynie, które serdecznie polecam Twojej uwadze (wiele z nich też mnie oznacza w swoich osobistych wyzwaniach — także zachęcam Cię do zaglądania — krótkie wideo czasem tak potężnie zmieniają nasz sposób myślenia, że przyjmujemy zupełnie inną trajektorię lotu!)

W jakim obszarze mi się w tym roku NIE UDAŁO?

Mam poczucie, że te wszystkie wystąpienia medialne, o których pisałam Ci w zeszłym miesiącu, wypełniły hasło VISIBILITY po brzegi. Było ukochane Chilli Zet, Forbes Woman, nawet FORBES, w którym doradzałam, jak inwestować w rękodzieło! Było jednak w tej turbo medialnej przygodzie 2021 też pewna symbolika. 

Dokładnie w ten sam weekend, kiedy zabrałam uczestniczki AKADEMII RĘKODZIELNIKA do Dzień Dobry TVN, gdzie dziergałyśmy szalik długości 5 i pół Prokopów (No dobra 5 Prokopów i jednej pani Wellman)… dokładnie wtedy działa się przeprowadzka! 

Nie jakaś tam!

Moja własna!

Nowy dom, nowe biuro… a mnie — pani architekt przy tym nie ma!

 

Wyobraź sobie, jak rozdzierające było cieszenie się z tego szalonego weekendu z dziewczynami w Warszawie i jednoczesna świadomość, że symboliczna przeprowadzka ze starego mieszkania, do większego, wymarzonego, wyczekiwanego, nowego M, w którym (w końcu!) mam własne biuro… odbyła się …beze mnie. 

I tak – trochę dramatyzuję — bo oczywiście pakowanko działo się od miesiąca, urządzenie nowego trwało drugie tyle… ale ten symboliczny moment przejścia umknął mi… a mężu przy wsparciu rodzinki sam tachał te nasze graty z trójką łobuzów pod pachą…

 

To tylko dobitniej unaoczniło mi cenę sukcesu. 

 

Doba nie jest z gumy

Każda godzina, ba! każda minuta! To wybór…

Jak, z kim, gdzie, spędzisz ten czas… to ciągły dylemat… i tamtego dnia, bardziej, niż kiedykolwiek poczułam, jak wysoka jest momentami cena tej widoczności medialnej. 

Jak wysoka jest cena brania odpowiedzialności za spełnianie własnych marzeń. 

Poczułam – dosłownie – ile to dokładnie (mentalnie) kosztuje. 

 

Nie to, żeby miała zaraz schować się w domowej norce… ale przechowuję to wspomnienie, aby przypominało mi, jak łatwo czasem poczuć, że sukces, do którego dążymy… każe nam płacić za siebie wysoką cenę. 

Wnioski z przygody z dużymi mediami

Może zabrzmi to jakoś górnolotnie, ale duże media dały mi wielką realizację. 

Kiedy wybierałam mentorkę, która przeprowadziła mnie przez proces stworzenia modelu biznesowego dopasowanego do potrzeb mojego życia prywatnego i opartego o naturalne talenty i miłość do rękodzieła — szukałam kogoś z doświadczeniem. Fakt, że kiedy zaczynałam z nią współpracę, a ona była już kilka kroków przede mną, okazał się tak samo ważny, jak fakt, że przez lata rozwoju – ona zawsze była kilka kroków do przodu i niezmiennie pokazywała, co jest dla mnie możliwe na tej onlajnowej rękodzielniczej ścieżce. 

Zauważyłam, że widoczność w mediach zwróciła uwagę na OPLOTKI, ale nie tylko w zamierzonym kontekście naszej popularyzacji rękodzieła, ale również w kontekście biznesowym. Coraz częściej z moje osobiste konsultacje, które “wiszą na stronie” z myślą o biznesowym wsparciu twórców handmade — zaczęły przyciągać przedsiębiorców z różnych branż. Epickie sesje strategicznych burzy mózgów, zwłaszcza w obszarze online-launchów przeszły już do historii i pokazały mi, jak bardzo nie dostrzegałam czegoś, co powtarzają mi kolejne klientki. 

Tworząc Oplotki uczyłam się na potęgę – a zasady biznesowe, mindsetowe mechanizmy potrzebne do zbudowania i rozwijania naszej organizacji są bardzo cenną biznesową pigułką wiedzy. Wiem, że nie zamierzam, przynajmniej na razie ruszać na podbój rynku biznesowego kołczowanka, ale już indywidualne sesje strategiczne… ”na oficjalu” wjechały do mojego kalendarza i dały bodziec do uporządkowania działalności.  W OPLOTKI nadal jestem Agnieszką — założycielką i turbo-prowadzącą zoomowe spotkania gadatliwą babką od biznesu w oparciu o handmade. 

Ale powoli pracuję nad agnieszkagaczkowska.pl — gdzie zapraszam również przedsiębiorczynie z innych branży – po indywidualne burze mózgów oraz do elitarnych grup mastermind. Wiem, że nie mam potrzeby uczyć nikogo biznesu on-line – bo jestem dumną ambasadorką programów mojej mentorki – Sigrun – i w razie potrzeby chętnie polecę jej online MBA do nauki podstaw i skalowania. Przyznam, że dzięki pracy jako #sombamentor – ciągle mam rękę na pulsie i osoby, które dzięki mojemu poleceniu trafiły pod skrzydła Sigrun ciągle mogą korzystać z dyskusji ze mną (choćby na temat specyfiki naszego rodzimego rynku on-line). 

Odważ się być widziana!

Wiesz, mam nieodparte wrażenie, że droga była o wiele bardziej ekscytująca, niż cel! Visibility mogłabym “odhaczyć” choćby jednym z tych bardzo licznych wystąpień medialnych… a tak naprawdę kolejne i kolejne otwierały mnie ciągle na nowe — przełomy, odkrycia, realizacje…

W pewnym momencie zrozumiałam, że ta podróż dzieje się po to, aby 2022 otworzył kolejne drzwi. 

Kropką nad i będzie 9-ty grudnia. W Warszawie, na żywo (och, jaki przywilej, w tych pandemicznych czasach) podzielę się z Tobą przemówieniem na scenie TEDx Warsaw Women. 

I choć przesłanie tej 15-minutowej mowy noszę w sobie od lat – mam wrażenie – odkąd pamiętam… to szalony 20121 rok dał mi jeszcze świeższą perspektywę, która sprawiła, że idea, którą chcę się z Tobą podzielić – zatoczyła pełne koło. 

Zrozumiałam, że media tylko pomogły mi mówić o tym, o czym mówię odkąd pamiętam – tylko głośniej, pewniej, z jeszcze większą mocą!

 

Handmade Success – is that a product, or a process…

To zagadka, którą dla Ciebie rozwikłam już za kilka dni —i oczywiście podzielę się szczegółami i video już w styczniowym wpisie. 

Ty też możesz!

Podsumowując to podsumowanie 2021. roku. Chcę Cię zostawić z myślą BĄDŹ WIDOCZNA, bo Twoje działanie daje siłę kolejnym i kolejnym, aby odważyły się mówić głośno swoją prawdę. 

Wiem, czasem wydaje nam się, że w necie już wszystko było, że gdzieś tam, ktoś tam już to wymyślił, powiedział, zrobił… ale to, jak robisz to TY jest ważne… bo inspirujesz kolejne osoby do DZIAŁANIA… a nie tylko biernego przyglądania się!

Znajdą się krytycy, hejt poleje się strumieniami… ale będzie też armia osób, które zainspirujesz… a efekt motyla, jaki pociągniesz za sobą, zaskoczy nawet Ciebie!

 

Zastanawiam się, jakie hasło przyjmiesz na 2022 rok. 

Ja swoje już znam… podzielę się nim w kolejnym podsumowaniu za rok – weryfikując, czy rzeczywiście mogę sobie spojrzeć w oczy i powiedzieć TAK! Żyłam tą myślą każdego dnia 2022 go roku!

Tak, jak w 2021 żyłam, oddychałam, tętniłam myślą VISIBILITY dla OPLOTKI. 

 

PS — i to duże PS!

W końcu, podsumowanie roku, więc pewnie, jeżeli jesteś z nami — to wiesz, że jest to też czas prześledzenia ważniejszych kamieni milowych tego roku – stwierdziłam, że zaserwuję je tym razem na końcu, żeby pierwszeństwo położyć na wnioski, którymi podzieliłam się z Tobą powyżej. 

 

Styczeń

Z przytupem wspierałam swoją mentorkę Sigrun w naborze do kolejnej edycji online MBA.- w tym roku też zamierzam – więc jeżeli online biznes z solidnymi przychodami to Twój plan na najbliższy czas, klikaj tutaj.

 

Luty

W kolejnych 2 miesiącach wspierałam inne przedsiębiorczynie tworzące swoje pierwsze kursy online jako #sombamentor – osobom, które dołączyły do programu MBA ojej mentorki postanowiłam “oddać” swoją wiedzę pod skrzydłami SIGRUN, (jeżeli chcesz wiedzieć więcej o tym online MBA, albo poznać historie przedsiębiorczyń, którym służyłam wsparciem jako mentorka, – pisz na agnieszka@oplotki.pl, nie chcę tutaj rozwijać tego tematu) 

 

Marzec

Inspirowałam przedsiębiorczynie na festiwalu Kolej na Kobiety, w wydaniu online

A w Oplotkowej społeczności wrzało, bo skutecznie dzieliłyśmy się tym, jak skutecznie promować się na Pinterest.

 

Kwiecień

Konferencja online dla Zabieganych mam — gdzie zachęcałam przedsiębiorcze kobiety do przyglądania się sprytnemu narzędziu do promocji, jakie skutecznie zastępuje “dupogodziny” przed ekranem poprzez produktywne pozycjonowanie naszych stron www, sklepów, czy innych miejsc w sieci. Oczywiście mówiłam o Pinterest, zapraszając po więcej do naszego epickiego kursu Pinterest (podlinkować kurs) który, jak się okazuje, choć wyrasta z zaplecza handmade, to jest aplikowalny do dowolnej branży promującej swoją działalność online

 

Maj 

Konferencja Slow Business Online – Grażyny Pawtel Lorente

 

Czerwiec

Konferencja Jak Żyć w Necie

Z przytupem otworzyłyśmy akcję crowdfundingu książki Oplotki. Nadchodzące miesiące pokazały, że był to wstęp do najbardziej pracowitych wakacji sezonu. Potężna energia tego gigantycznego projektu scementowała nas jako zespół i pokazała, jak wielkie rzeczy możemy robić razem.

 

Lipiec

Książka i…kursy online

 

Sierpień

Książka i…kursy online

 

Wrzesień

Wystartowała kolejna edycja Akademii rękodzielnika  i… z sukcesem zakończyliśmy crowdfunding książki. 

 

Październik 

Wyczyściłyśmy listę mailową — usunęłyśmy ponad 7 tysięcy adresów osób, które nie otwierały newsletterów dłużej niż przez 3 miesiące. Twarde cięcie i pierwsza twarda decyzja. Czas na głębsze relacje. Dosyć powierzchownych, jednorazowych i pustych słów. 

 

Listopad

Mega obniżki na Black Friday i epicka obsługa klienta i wysyłka paczek. Wszystko stało się większe, szybsze…skalowałyśmy nasze OPLOTKI jak szalone dzięki warsztatom dla dużych korporacji.

 

Grudzień

TedXWoman Warsaw – ale o tym jeszcze będzie 🙂

 

Zauważ, że nie wspomniałam nawet o OPLOTKI!

A to wszystko działo się, podczas gdy w naszym ekosystemie wsparcia twórców i fanów rękodzieła nieprzerwanie działy się:

Cotygodniowe warsztaty rękodzieła — co poniedziałek 18.30 na FB

Kreatywna środa — co tydzień na FB

Co tydzień ukazywał się odcinek podcastu oraz wpis blogowy — to szalone tempo nieco zmniejszamy, o czym posłuchasz w tym odcinku  

W 2021 powstał Kurs Haftu Matematycznego przy współpracy z Anią Żurowską 

A jak to wygląda w liczbach? (na dzień pisania tego tekstu — czyli początek grudnia 2021) 

 

Strona Oplotki rosła falami przekraczając 30 tysięcy UU miesięcznie

Fanpage spuchł do szalonych 14 544 fanów

A grupa Oplotki And Friends do 9,7 tys. członków 

Instagram urósł do 3,872 fanów 

YouTube zyskał nowych subskrybentów i jest już nas 1,73 tys.

Pinterest Oplotki przekroczył 300 tysięcy miesięcznych wyświetleń, a 4,4 tys. nowych obserwatorów regularnie dołącza do naszych grupowych tablic współtworząc bijące serce rękodzielniczych treści wizualnych 

Podcast, choć ciągle niszowy zyskał rzeszę nowych fanów po wyróżnieniu przez Forbes Women Polska, a współtworzony przez grono zaprzyjaźnionych podcasterów projekt najlepszepolskiepodcasty.pl dał dużą motywację do kontynuacji kosztownego projektu, w którym hojnie dzielę się rękodzielniczym i biznesowym know-how. 

Można również rzucić okiem na markę-córkę. To młodziutkie, ale dynamicznie rozwijające się miejsce tworzy podwaliny następnego kroku OPLOTKI, na razie nie zdradzam szczegółów, ale powiem tylko, że jest już nas tam ponad 16 tysięcy obserwujących…a armia twórców handmade rośnie!

Podrzucam Twojej uwadze również moją stronę i profil osobisty, bo choć niepozornie, po cichutku dłubałam sobie to gdzieś w tak zwanym “międzyczasie”, to w 2022 będzie się tam więcej działo 🙂 

https://agnieszkagaczkowska.pl/

https://www.linkedin.com/in/agnieszka-gaczkowska/

 

Twoje hasło na 2022?

Jeżeli jesteś tutaj ze mną i dobrnięcie do samego końca dało Ci poczucie, ze warto było czytać… zapraszam Ce do szalonej przygody pod tytułem 2022. 

Nadaj mu hasło, niech Cię prowadzi… jeżeli poczujesz, że w jakikolwiek sposób mogę cię wesprzeć w twojej drodze — wiedzą, doświadczeniem, cennym kontaktem, dobrym słowem — to śmiało pisz!

 

A jeżeli chcesz usłyszeć, jaką cenę przyszło mi zapłacić za sukcesy w 2022 roku – pobierz to bezpłatne nagranie — to podsumowanie dyskusji, którą otworzyłam 16 go listopada 2021 podczas spotkania pod tytułem “Prawdziwa cena handmade sukcesu” – pozwoliłam sobie na zakończenie tego Video streścić ponad dwugodzinne spotkanie wokół tego tematu  i zawarłam w nagraniu przydatne wnioski, którymi podzieliły się uczestniczki tej dyskusji. 

Zapisując się po nagranie — trafiasz na listę mailową osób zainteresowanych kolejnym takim spotkaniem. 

Po nagranie “Prawdziwa cena handmade sukcesu” zapiszesz się tutaj.

A po bezpłatne masterclassy biznesowe od mojej mentorki możesz wskakiwać tutaj: https://oplotki.pl/12-days-of-masterclasses/

Turystyka leży. Gastronomia ledwo zipie.

To z bardziej znanych.

Małe i wielkie tragedie firmowe, niestety.

Ale jednocześnie: nowe firmy, usługi, nietypowe produkty.

Firmy kurierskie i producenci oprogramowania do video rozmów notują hiperwzrost.

A jak pandemia dotknęła rękodzieło?

Pierwszy kwartał 2020 roku – błoga nieświadomość tego, co nadchodzi

Przyznam, że już od kilku lat z dużą uwagą rozwijałam filar on-line działalności rękodzielniczej w OPLOTKI. Kursy szydełkowania i makramy on-line nikogo u nas nie dziwiły. Warsztaty on-line, choć stanowiły zaledwie ułamek wszystkich aktywności, też już były w ofercie. Jeszcze w styczniu brałam udział w Konferencji on-line dla zabieganych mam, żeby opowiadać o tym, co mamy w OPLOTKowym ekosystemie dla fanów i twórców rękodzieła. Warsztaty stacjonarne stanowiły dla nas formę spotkania ze społecznością.

Nasz zespół pochłonięty był planowaniem i organizacją serii spotkań z twórcami z całej Polski. W połowie marca wzięłyśmy udział w zgrupowaniu dla współorganizatorów festiwalu Kolej na Kobiety w Łodzi, a  dosłownie 2 tygodnie później… Ech, wszyscy wiemy, co było potem.

rekodzielo a pandemia (7)rekodzielo a pandemia (7)

Koniec pracowni, czyli kwartał II

Nie będę tutaj oryginalna. Wraz z pierwszą falą covidowego lockdownu w stan zamrożenia przeszły pracownie rękodzieła organizujące warsztaty stacjonarne. Przyznam, że sama dosłownie 2 tygodnie przed wybuchem całego zamieszania jeszcze ciągle miałam nadzieję, że to szybko minie. Chyba zresztą jak wszyscy. Dopinałam ostatnie formalności związane z serią gościnnych warsztatów w naszej nowej poznańskiej pracowni. Kiedy wizja homeschoolingu pojawiła się na horyzoncie, odkręcałam je wszystkie w obawie, że po prostu nie dam rady (co okazało się słuszną strategią). Wkrótce wszyscy doświadczyliśmy kompletnego zamknięcia. Nikomu wtedy nie w głowie były stacjonarne warsztaty w bliskości drugiego człowieka.

rekodzielo a pandemia (7)rekodzielo a pandemia (7)

Fala anulowań, odwołań, przekładania…

Wool Fashion Festival – czyli wielu producentów włóczek na raz w jednym miejscu i czasie. Początkowo przełożony, potem całkowicie odwołany (nie mogłam się doczekać – nie tylko jako prelegentka, ale też jako nałogowa zakupocholiczka, która lubi poszperać i podotykać).

Kolej na Kobiety – również świetna, cykliczna, coroczna impreza, która nie odbyła się po raz pierwszy. Choć jej elementy przeniosły się do sieci, nie miała już tak ogromnego wydźwięku.

Selfmade Summit – epicka konferencja mojej mentorki biznesowej Sigrun. To miał być zlot przedsiębiorczyń z całego świata w islandzkim Rejkiawiku. Konferencja również została przełożona na 2021 i odbyła się w okrojonej wersji w formie on-line.

Równocześnie konferencje on-line, które niegdyś były niszowe, teraz zaczynały nabierać niespotykanego rozpędu. Jako prelegentka na konferencji Slow Biznes Online u Grażyny Pawtel-Lorente, a także podczas kolejnej już edycji Jak żyć w Necie Kasi Aleszczyk, byłam mile zaskoczona tak ogromną frekwencją.

Czas działać – czyli kwartał III

Zainspirowana tym nagłym przeniesieniem aktywności do sieci, zainwestowałam wszystkie siły w to, co już miałam – kursy, warsztaty i programy grupowe on-line. Moją osobistą misją było złapanie twórców i przekonanie ich, by nie poddali się obawie i strachowi.

Codzienne live’y, aby podzielić się jakąś dobrą myślą.

Warsztaty rękodzieła, aby – skoro nie możemy wychodzić na zewnątrz – spotkać się on-line.

Podczas gdy wszyscy ruszyliśmy tłumnie nad Bałtyk, żeby cieszyć się chwilowym oddechem od pandemicznego zamknięcia, ja zabrałam się za kurs Pokochaj wycenę rękodzieła. Chciałam wyposażyć twórców w praktyczne narzędzie, pomagające ruszyć ze sprzedażą handmade. Zwłaszcza przed jesienią, kiedy znowu zamknięto nas w domach i kiedy twórcy zabrali się za wyciąganie zapasów handmade „przydasi” i zaczęli tworzyć na potęgę.

Latem na chwilę przypomnieliśmy sobie, jak to było, kiedy mogliśmy się spotykać. Jako OPLOTKI przeprowadziłyśmy wtedy kilka zaległych warsztatów stacjonarnych – głównie dla osób, które kupiły wcześniej vouchery warsztatowe. Byłyśmy miło zaskoczone, że nikt nie żądał od nas zwrotu wydanych w ten sposób pieniędzy, a każda z uczestniczek chciała spotkać się, zrealizować warsztat i tym samym wesprzeć OPLOTKI w tej trudnej sytuacji. Mimo wszystko warsztaty w maseczkach, w dużych odstępach i w salach większych niż zwykle, aby zachować wszystkie niezbędne środki ostrożności, nie miały już w sobie tej intymności kameralnych (o)plotek przy parującej herbacie. Już na początku sezonu – choć teoretycznie jeszcze można było – podjęłam decyzję o zawieszeniu warsztatów stacjonarnych „do odwołania”. Podskórnie wyczuwałam, co nadchodzi…

Na zakończenie sezonu letniego zdążyłam jeszcze zobaczyć „żywych ludzi”, kiedy gościnnie zaplatałam makramę w Muzeum Rolnictwa w Szreniawie.

Dzieci wróciły do szkoły, my do pracy. Wrzesień przywitał nas taką niby-normalnością, ale powtórka z rozrywki wisiała w powietrzu.

rekodzielo a pandemia (7)handmade w dobie pandemii (8)

Jesień – kolejna fala, czyli kwartał IV

U mnie jeszcze we wrześniu zaczęła się intensywna praca w on-line. Warsztaty rękodzieła prowadziłam równolegle ze wspieraniem twórców rękodzieła i wyposażaniem w narzędzia, które ułatwią im robienie tego samego. Obserwowałam wysyp naprędce sklecanych instrukcji, warsztatów w sieci, troszkę nieprzemyślanych prób przenoszenia działalności rękodzielniczej do sieci. Trzymam kciuki, bo wiem, że te osoby, które postanowiły po prostu spróbować, są już teraz lata świetlne do przodu. Ruszyłam z kolejną edycją Akademii Rękodzielnika, która tym razem skupiła się na wyposażeniu uczestniczek w narzędzia do swobodnego odnajdywania się w tej nowej onlajnowej rzeczywistości. Dziewczyny przeprowadziły swoje premierowe warsztaty on-line i nauczyły się projektować ścieżkę doświadczeń dla uczestników tych warsztatów. Wierzę, że ta internetowa rewolucja, która zadziała się w covidowej rzeczywistości na naszych oczach, nie jest już dla nich niczym egzotycznym.

handmade w dobie pandemii (8)handmade w dobie pandemii (8)

Równolegle misja Stowarzyszenia Oplotki, polegająca na wzmacnianiu twórczyń rękodzieła w ich przedsiębiorczych krokach, działała w tle. Inkubator sklepowy pozwalał na stawianie pierwszych kroków w procesie sprzedaży rękodzieła, stałe bywalczynie stowarzyszenia usamodzielniały się coraz bardziej, ogromne przedsięwzięcie przy wsparciu Narodowego Centrum Kultury – czyli projekt https://oplotki.pl/rekodzielo-wczoraj-i-dzis/  wskazało dokładnie, jakie zasoby potrzebne są, aby realizować jeszcze bardziej ambitne projekty, i jak ważne jest wzajemne zaufanie i wsparcie. Bez tego, zwłaszcza w dobie korona-rzeczywistości nie ma nic.

Cieszę się, że ciągle pracuję pod skrzydłami mojej niezastąpionej mentorki Sigrun i stale uczę się meandrów biznesu on-line w jej programie SOMBA MOMENTUM. To tam trafiłam na niesamowicie wspierającą społeczność przedsiębiorczych kobiet, które wiedzą, że razem można dużo więcej.

rekodzielo a pandemia (7)rekodzielo a pandemia (7)

Jak można by podsumować ten szalony 2020?

Produkty handmade pokochaliśmy jeszcze bardziej. Do grupy stałych klientów, którzy co roku zwracają wzrok w kierunku świątecznych prezentów handmade, dołączyła armia bywalców galerii, którzy nie chcieli ryzykować i zaczęli bardziej przyjaznym okiem spoglądać na zakupy w sieci. Skoro większość roku spędziliśmy w domach, sprzątając, pozbywając się zbędnych gratów, robiąc większe i mniejsze remonty, przestaliśmy trochę bezmyślnie kupować pod wpływem emocji. Zmierzyliśmy się z górami pierdołek, co mogliśmy, już pewnie sprzedaliśmy w Internecie albo oddaliśmy, gdzie tylko się dało.

Poczuliśmy, że inni też tak mają. Nie było już błyszczących wystaw sklepowych, które zachęcały do zakupów. Teraz decyzje zakupowe były coraz bardziej w naszych świadomych myślach. Równolegle twórcy rękodzieła tworzyli w domach na potęgę. Te dwie fale spotkały się w rekordowym sezonie przedświątecznym. I choć nie opieram się na konkretnych danych (na te jeszcze troszkę musimy poczekać), a na subiektywnych ocenach twórców, z którymi podsumowywałam sezon świąteczny 2020 – warto odnotować niespotykany dotąd ruch w sieci.

handmade w dobie pandemii (8)handmade a pandemia

A jak spoglądam na 2021?

„Co nas nie zabije, to nas wzmocni”. Niby stare porzekadło, ale okazało się okrutnie aktualne. Pandemia, plany, które trzeba było elastycznie zmieniać, ludzie, którzy rozczarowali, zranili, ale też ludzie, którzy pomogli przetrwać, wspierali bezinteresownie i pracowali tak ciężko, że podejrzewam ich (je!) o dobę z gumy. Cele, które się nie udały i te, które – mimo wszystko – udało się zrealizować z przytupem.

Szalony czas.

rekodzielo a pandemia

Rok 2021 pewnie będzie kontynuacją tego szaleństwa, ale skoro to czytasz, to być może też spoglądasz z optymizmem w przyszłość i nie pozwalasz, aby wymówki, przeszkody i trudności Cię zatrzymały. Trzymam kciuki za Twoje plany.

Jeżeli jesteś fanem rękodzieła – zaglądaj do zakładki sklep i oddawaj się twórczości z naszymi kursami makramy, szydełka oraz haftu strukturalnego. Ten ostatni rusza już niedługo!

Jeżeli jesteś twórcą rękodzieła – również zaglądaj do tej zakładki i sięgaj po wsparcie w programach rozwojowych, e-bookach i kursach lub wskakuj do najbliższej edycji Akademii Rękodzielnika.

A jeżeli przyglądasz się tej naszej rękodzielniczej branży i czujesz, że jest obszar, gdzie możesz współpracować, uczyć się, wymieniać wiedzą – zapraszam Cię do pierwszej edycji mastermindu dla przedsiębiorczyń on-line: https://oplotki.pl/mastermind/

Wszystkiego dobrego!

Agnieszka Gaczkowska

handmade w dobie pandemii (8)rekodzielo a pandemia

jak zostać rękodzielnikiem

Podsumowanie Dekady

[For English Version of the text SCROLL DOWN]

Trójka dzieci, dwa duże projekty biznesowe i jeden społeczny. Małżeństwo i przyjaźnie trwające latami. Trzy miasta, do których ciągle wracam z sentymentem. Linia Berlin – Poznań – Warszawa wałkowana w tę i z powrotem w różnych konfiguracjach.

Dekada pełna lekcji, które zmieniły mnie na dobre i sprawiły, że ciągle wzrastam. Dokładnie tego życzę i Tobie na tę nadchodzącą dekadę 2020.

Zadbajmy, aby każdy nowy rok, miesiąc i dzień był dokładnie taki, jakiego chcemy!

A jak to było dokładnie? Ano tak:

2010

Po studiach na UAM (Filologia Angielska) zamiast grzecznie zostać „panią nauczycielką” albo – przy dobrej organizacji czasu – przyzwoitą tłumaczką, zrobiłam pierwszy krok ku dziecięcemu marzeniu i rozpoczęłam studia na Politechnice na kierunku Architektura i Urbanistyka. Po kilku latach studiów i pracy (tak, wiem, że trzy pierwsze lata to imprezowanie… tfu! Integrowanie, ale ten etap zaliczyłam już na filologii i bardziej bawiło mnie bieganie z CV-kami po lokalnych biurach architektonicznych oraz pisanie artykułów naukowych o konstrukcjach drewnianych), dzięki zwycięskiej Ogólnopolskiej Olimpiadzie Języka Angielskiego dla studentów uczelni technicznych miałam „fory” podczas aplikacji o możliwość udziału w programie studenckiej wymiany międzynarodowej, więc wybrałam…

Nie! Wcale nie słoneczną Hiszpanię ani nie Skandynawię, którą zawsze chciałam zwiedzić…

Wybrałam Berlin. Z przyziemnego powodu: byłam już mężatką i nie wyobrażałam sobie związku „na odległość”. Nasze młode weekendowe małżeństwo dotowane z niemieckich proszków do prania, które Jacek przywoził co niedziela i sprzedawał wśród znajomych z korpo, przeszło poważną próbę.

Ta nasza małżeńska historia w ogóle jest niezłym materiałem na osobną opowieść, ale to może kiedyś. Na razie zdradzę Ci tylko wspomnienie przenoszenia przez próg wspólnego pokoju w akademiku. 😛

Studia w Berlinie (Architektura na Technishe Universität Berlin) dały mocno w kość, ale i „otworzyły” głowę raz na zawsze. Rok 2010 zakończyłam śmigająco. Dosłownie – na desce snowboardowej, która była naszym „mocnym” zakończeniem epoki rozłąki, tęsknoty i ogromnej pracy w imię „lepszej przyszłości”.

Z łezką rozczulenia wspominam wypad z mężem i naszą ekipą do francuskiego Valmeinier, huczny Sylwester w Warszawie i powolne dochodzenie do siebie po maratonie szaleństwa noworocznego.

Później zaczęła się już „orka” pracy nad dyplomem i dłuuugie dupogodziny klikania, na zmianę z konsultacjami u najlepszej promotorki na świecie – prof. dr hab. Teresy Bardzińskiej Bonenberg (każdy, kto miał okazję uczyć się u tej WIELKIEJ PEDAGOG, podeprze moją totalną fascynację, szacunek i wdzięczność za to, że tacy mentorzy jeszcze znajdują czas dla zwykłych studentów).

Jacek cisnął w pracy, ja na uczelni, więc byliśmy nie lada kuriozum w akademiku budzącym się do życia około 23.00 (taki protip: dyplom pisany/projektowany/klikany z akademika = nie zaginaj rzeczywistości i nie próbuj spać od 21.00, bo mąż wstaje do pracy o 5.30 i marzycie o wspólnym śniadaniu; lepiej sprawdzi się system: drzemka po obiedzie – klikanie do 2.00 – sen – klikanie od 6.00 do obiadu – i tak w kółko. Aaaaa! No i przy okazji: czasem załapiesz się na browara lub cytrynówkę, kiedy już naprawdę potrzebujesz przerwy od akapitów o rewitalizacji historycznego domu w górnołużyckiej konstrukcji przysłupowej).

2011

W czerwcu 2011 roku, chwilę po obronie dyplomu mgr inż. arch. (jako pierwsza z kilku osób na roku, bo reszta przełożyła to na wrzesień), zostaję absolwentką NOBLA!!! Co prawda studenckiego (kategoria Sztuka), a nie tego głównego, ale i tak pękłam z dumy! Jako świeżo upieczona absolwentka architektury (Politechnika Poznańska i Technishe Universität Berlin) zamiast „odcinać kupony” od tego, na co pracowałam przez 5 lat studiów (nie licząc tych poprzednich – Filologii Angielskiej na UAM), wyemigrowałam do Warszafffki. Mąż – projektant drogowy, tak jak i cała populacja „drogowców” w Polsce, ruszył budować i nadzorować budowę autostrad na Euro 2012. Od razu trafiłam do kameralnego biura architektonicznego „na rozbiegu”. Moja słabość do tradycji i historycznej architektury (dyplom z rewitalizacji unikalnej przysłupowej konstrukcji drewnianej) zadecydowała o fakcie dołączenia do mocno progresywnego biura. Nie kryję, że najlepiej wspominam ten właśnie początkowy okres rozwoju firmy Rysyarchitekci.pl. Niewielki (jeszcze wtedy) zespół, masa zapału i idealizmu projektowego, siedziba na poddaszu społecznej czytelni dla dzieciaków, kociak, który łagodził firmowe obyczaje – to zdecydowanie moje klimaty.

ArchiCAT Czesiek łagodził obyczaje w firmie

Nawet udało mi się go raz złapać w trakcie „współpracy”

Nawet nie zorientowałam się, kiedy kolejne miesiące ciągu pracy mijały niepostrzeżenie. Odhaczałam kolejne wspólne projekty do portfolio i intensywnie uczyłam się prowadzenia własnej firmy architektonicznej (Rafał, dziękuję! – to był bardzo cenny okres nauki i praktyki; to u Ciebie pierwszy raz zobaczyłam nowy leadership w praktyce – bez zadęcia, zbędnego dystansu i tworzenia sztucznych barier. Skrzętnie notowałam to, jak prowadzisz zespół, jak „spotkanka”, „rysuny” i „kurczaczki” zmiękczają tę naszą branżową nowomowę i wlewają pozytywną energię do zespołu). Kiedy teraz spoglądam na te projekty, które najmocniej utkwiły mi w pamięci wspólnego projektowania (bliźniacze dworce w Strykowie i Głownie, detale historyczne dla dworca w Przemyślu, Muzeum Rybołówstwa w Niechorzu) widzę, że nawet nieświadomie ciągle oscylowałam wokół tradycyjnych form, rodzimej ciesiołki, rzeźby, doszukiwania się echa historii we współczesności.

To był czas życia pracą – dla mnie i Jacka (tak, już wtedy dawno byliśmy małżeństwem, ale to akurat „prehistoria” sprzed ostatniej dekady). Czas zarywania nocy dla dedlajnów i oddawania życia za korpo. No dobra, może u mnie to nie było korpo, ale ślęczenie po nocach i nadgodzinki były na porządku dziennym, nie licząc korków i weekendów na regenerację w dresie, bo chęci najmniejszych nie było na żadną aktywność. Wbrew pozorom kochałam to tempo.

No niestety – ta grafika to chyba najlepsza ilustracja roku 2011.

Oboje jednak czuliśmy, że warszawskie tempo to nie warunki dla nas. Zwłaszcza że powoli kiełkowała w nas potrzeba zapuszczenia korzeni. Dosyć już mieliśmy wynajmowanych mieszkań, jadania na mieście, weekendów „na szybko” i długich kilometrów do kogokolwiek bliskiego. Nawet kosztowne wakacje letnie i snowboardowe urlopy nie rekompensowały nam tego poczucia, że nie w taki sposób chcemy przeżywać naszą codzienność.

Krótkie wypady w ciepłe kraje i na deskę już nie starczały, żeby regenerować siły do pracy w tym tempie, więc postanowiliśmy na dobre opuścić Warszawę.

Z tradycyjnym rodzinno-snowboardowo-sylwestrowym przytupem rozpoczęliśmy 2012 rok.

2012

No i wróciliśmy. Ukochany Poznań powitaliśmy kredytem mieszkaniowym na resztę życia, odświeżaniem zaniedbanych znajomości i totalnym slow tego miasta (no dobra, może najwolniejsze to ono nie jest, ale tempo Warszafffki jest nie do przebicia). Mąż wrócił pod bezpieczne skrzydła poprzedniej firmy, a ja… no cóż…

Nowy look na nowe miasto. Miałam wrażenie, że zawojuję poznański rynek, ale pisany mi był zupełnie inny scenariusz…

W Warszawie zdążyłam przywyknąć do stawek, które satysfakcjonowały, do podejścia do ludzi, gdzie ceniono za doświadczenie, a nie koneksje. W Poznaniu zderzyłam się ze ścianą śmiesznych płac (może miałam po prostu pecha?), poznałam smutne historie kolegów i koleżanek ze studiów. Niedowierzając, wybrałam się nawet na kilka rozmów o pracę. No i pełna rozczarowania i niezgody na bycie traktowaną w podobny sposób założyłam własną działalność.

Pani Przedsiębiorczyni przez duże P – dreszczyk emocji, nowe ciuchy, nowa fryzura, nowy look na miasto i (wmawiałam sobie) byłam GOTOWA. Uśmiecham się pod nosem, kiedy patrzę na tę fotkę. Jak wiele jeszcze wtedy trudnych lekcji przedsiębiorczości było przede mną! Ale też, ile przygód!

Z perspektywy czasu ta brutalna lekcja od poznańskiego rynku architektury jawi się mi jak największy motywator do wyjścia ze strefy komfortu! Z powodzeniem mogę przyznać, że to wtedy narodziłam się jako przedsiębiorca. Skorzystałam z dotacji, żeby kupić licencję na specjalistyczne oprogramowanie (w dzisiejszych czasach to już nie są tak kosmiczne kwoty, ale wtedy brak konkurencji pozwalał na sprzedawanie legalnego software’u do projektowania i wizualizacji za jakieś nieogarnialne kwoty) i ruszyłam dumnie jako Architektura Agnieszka Gaczkowska. Paradoksalnie, mieszkając w Poznaniu, realizowałam głównie projekty spoza tego miasta. Ba! Nawet spoza województwa! Kujawsko-pomorskie stało się moim „terytorium”. Nawet główna siedziba firmy do dzisiaj funkcjonuje właśnie tam.

2013

Eldorado bycia własnym szefem, sprytne kooperacje projektowo-wykonawcze (mąż – „branżysta” – drogowiec oraz duża ekipa znajomych z okresu studiów plus wykonawcy doglądani przez mojego osobistego tatę, który w międzyczasie przebranżowił się na budowlankę, bo tak spodobały mu się nowe technologie; tata całe życie naprawiał sprzęty RTV-VIDEO, ale kiedy jego zawód praktycznie wymarł, tylnymi drzwiami zaawansowanych instalacji ledowych wszedł do świetnych zespołów wykonawców budowalnych) i – nie czarujmy – imponujące finanse ładowały moje baterie. Warto wspomnieć też o dzikiej frajdzie na poziomie personalnym: od niskich uczuć triumfu, kiedy koledzy z roku chałturzyli albo za psie pieniądze, albo za „materiał do portfolio” (czyt. za darmochę! – klasyczny sposób na wyzysk żółtodziobów przez właścicieli biur w naszej branży) i to ja mogłam im uczciwie zapłacić za pomoc w projekcie, poprzez typowo kobiece rozbijanie szklanego sufitu (nic nie zastąpi satysfakcji, kiedy wszyscy panowie na budowie proszą o rozwiązanie problemu, najlepiej na rysunku lub schemaciku, który wszyscy odczytają, a Ty wiesz, co robić!), aż po czysto rodzinne: „Zobaczcie! A nie mówiłam, że się uda!?”. Po filologii raczej zachęcano mnie do pójścia do „normalnej pracy” zamiast myślenia o kolejnych, wymarzonych studiach architektonicznych. Nigdy nie zapomnę dziadkom wsparcia duchowego i pożyczki na pierwszy, najcięższy rok na Polibudzie.

To był rok przełomów. Również prywatnie. To wtedy pojawiła się nasza pierwsza córka.

Och, jaką byłam modną mamą. Od rasowych kiecek ciążowych po najbardziej wypasione biustonosze do karmienia, najmodniejsze śpioszki i wszystkie insta-baby-must-have. Idealny target branży dziecięcej i parentingowej. A co najważniejsze, godziłam rolę mamy i przedsiębiorczyni! Akurat kończyłam dużą realizację (adaptacja dawnej cukrowni na powierzchnie biurowe dla firmy transportowej) i co prawda zdarzało mi się biegać po budowie z zachustowaną Lenką, ale najczęściej po prostu „ratowałam” rysunkami rozwiązań „na już”. No bajka, prawda? Taka biznesmama na high-life.

Czułam zmęczenie, czułam niedospanie, czułam, że za dużo, za szybko i wszystko na raz. Ale nie przyznawałam tego przed sobą, a – broń Boże! – przed światem. Nawet w ciąży na pełnych obrotach, zawodowo i prywatnie.

Nawet w zaawansowanej ciąży nie odpuszczałam pracy czy też spotkań ze znajomymi. Ba, nawet wybrałam się na koncert ukochanej Alicii Keys! Nie było opcji, żeby uronić choćby odrobinę wrażeń, jakie były w zasięgu naszego czasu.

Idealny wizerunek wszechogarniającej mamy, który pewnie dobijał moje koleżanki z dzieciobasenów, dzieciosensoryki, dzieciomuzyki i co tam jeszcze aktualnie było modne, nie mógł przecież mieć ani jednej rysy!

Tak! Snowboard w austriackich Alpach też zaliczyliśmy z kilkumiesięczną Lenką „pod pachą”. No bo przecież jak? Zwolnić?!? Odpuścić!?!? NIGDY!

2014

Duma rodziców, duma męża, niedościgniony wzór koleżanek, które wpadały po porady „jak się ogarnąć” i na kawkę do mojego wypucowanego domku (oczywiście, na tej płaszczyźnie też nie mogłabym odpuścić! No jak?!). Oj, jaka byłam mądra, pomocna, uczynna w dzieleniu się patentami na to, jak klikać projekty, kiedy dzidzia książkową drzemkę zalicza. Oj, jak łatwo było mi oceniać mamy, które marząc o chwili dla siebie, pakowały dzieci do żłobka, żeby choć w pracy odetchnąć od pieluch. Oj, jaka byłam głupio-mądra!

Ale byłam też obsesyjnie spełniona jako mama. Wielka rewolucja w głowie dopiero się zaczynała. Coraz częściej trafiałam na bardziej doświadczone mamy przedsiębiorczynie, które powoli, stopniowo, cierpliwie pokazywały mi, jak mocno mój punkt widzenia jest ograniczony. Niczyja wina. Tak mnie wychowano, w takim środowisku brodziłam całe życie, takie wartości zasysałam – jak gąbka.

No przecież z dzieckiem można dokładnie tak samo, jak bez!!!

Jeszcze wtedy wmawiałam sobie, ale powoli już coś we mnie pękało…

Lenka przejmowała uwagę na spotkaniach z bezdzietnymi znajomymi, którzy powoli się wykruszali.

Jestem ogromnie wdzięczna jednak za to odwieczne pragnienie „więcej”, za ten gen drążenia głębiej, który pewnie jakoś podświadomie dał odwagę do tego, by wskoczyć z ciepłego jeziorka pierwszej dzidzi w Bajkał drugiej… pod rząd.

Żeby nie było, że macierzyństwo zrobiło mi z mózgu budyń, równolegle pracowałam na pełnych obrotach (jeżeli jesteś na etacie, doceniaj każdą chwilę macierzyńskiego, bo na własnej działalności nie jest już tak kolorowo!). Teoretycznie zatrudniałam, bo w świetle prawa dla przedsiębiorczyń praca i opieka nad dziećmi się wykluczają. Nie wnikając bardziej w szczegóły – ciągłe drżenie przed fiskusem wpisane jest niestety pomiędzy dzieci i własny biznes. W praktyce wie­cznie martwiłam się, czy spotkanie z pracownikiem to już powód, dla którego łamię jakieś przepisy (bo pracuję niby), czy jeszcze wolno mi pochylić się nad koleżanką i pokazać, jak dany rysunek miałby wyglądać (bo teoretycznie, jak już coś jej tam poklikałam na monitorze, to ja wykonałam pracę). Nawet z głupim podpisem na fakturze pędziłam do zatrudnionej koleżanki, bo przecież mi nie wolno, bo mogę stracić status „osobistego sprawowania opieki nad dziećmi”. Na etacie możesz dorobić do bezpłatnego wychowawczego. Niestety „na swoim” nie jest to już takie proste. Raczej czeka Cię opłacanie pełnej składki ZUS albo kary za nielegalną pracę…

Eh… wtedy pierwszy raz trafiłam na tę poniższą grafikę. To ona uruchomiła całą lawinę przemyśleń na temat linii praca – macierzyństwo – życiowe wybory – priorytety. Zawsze miałam wszystko, na co pracowałam. Nagle zdałam sobie sprawę, że tak dłużej się nie da. Czas nauczyć się wybierać.

Grafika znaleziona w czeluściach Internetu mocno dała mi do myślenia…

2015

No i jak się domyślasz, wybrałam. Synek przyszedł na świat w maju, a ja na dobre pożegnałam się z tempem biznesmama na rzecz slow mummy.

Synek, który w wieku 7 miesięcy potrafił już wyjść z kojca (dla niedzieciatych: to takie pseudo łóżeczko, do którego wkładasz dziecko jak do bezpiecznej klatki z masą zabawek, żeby nie zrobiło sobie krzywdy, kiedy oddajesz się hedonistycznym pięciominutowym oddechom od ciągłego posiadania oczu w du@# i na przykład idziesz na dłuższe posiedzenie do toalety), dał mi – delikatnie mówiąc – w kość. Zwłaszcza że za punkt honoru przyjęłam fakt, że pierwszą placówką moich dzieci będzie przedszkole! Tak! Dobrze się domyślasz. Lenka (spragniona ciepła i uwagi) oraz Tomek (najruchliwsze dziecko jakie znam) = macierzyństwo level hard.

Teraz śmieję się z takich fotek, ale w dobie wiecznego niedosnu, niedoczasu, niedoodpoczynku, jakoś nie było mi do śmiechu.

Ale, jak to mówi moja babcia: „Nie ma tego złego”. He he 🙂

Z jednej strony to czas totalnego porzucenia pracy. Oddawałam klientów kolegom i koleżankom po fachu, ale sama odpuściłam totalnie. Nie muszę pewnie wspominać, jak odbiło się to na domowym budżecie na rzecz…

No właśnie.

To był ten moment!

Aby kreatywnie wypełnić godziny, kiedy byłam przyspawana do Tomkowych ust ssących, ruszyłam na poszukiwania dzieciorękodzieła. I tak się zaczęło. Kiedy zobaczyłam, jak bardzo ono ratuje skołatane nerwy Lenki (raczkujący brat coraz bardziej dawał się we znaki), sama ruszyłam w sentymentalną podróż po wspomnieniach rękodzielniczego dzieciństwa. Zaczęło się od szycia ubranek dla lalek, lepienia glinianych naczyń, malowania, wycinania, przyklejania i dłubania w najróżniejszych masach.

Kuchnia zamieniała się w pracownię malarstwa, rzeźby, filcu, tkania. Kreatywnej rozpuście nie było końca!

Kiedy w szale przedświątecznych przygotowań babcia (co roku spędzamy święta w rodzinnej miejscowości w rytmie odwiedzania rodziców, teściów, babć, ciotek i dalszej rodzinki) znalazła stare zapasy włóczki, drutów i szydełkowych gadżetów, przeniosłam się w świat wspomnień z podstawówki i ogólniaka. Moje pokolenie dziergało superdługie szale i wielkie nirvanaswetery, które nosiło się do martensów. I za cho@#$ nie pokażę Ci fotek z okresu, jak wtedy wyglądałam :P).

I to był ten magiczny moment!

Na nowo połknęłam bakcyla dziergania. A może babcia wiedziała, że mi to pomoże (dostawałam fioła w tej mojej złotej klatce perfekcyjnego macierzyństwa). W każdym razie rzuciła od niechcenia: „Zabieraj to do Poznania, bo sprzątam w szafach na święta i jak nie zabierzesz, to wyrzucam (no jakoś nie wierzę, że nowy kocyk z magicznej wełny, kupiony impulsywnie na jakimś durnym pokazie, miałby zająć honorowe miejsce w największej szafie).

Z świąt 2015 wróciłam już zainfekowana bakcylem dziergania. I ta kojąca infekcja przejęła kontrolę. Po raz pierwszy końcówka roku obyła się bez snowboardowego wypadu. I świat się nie zawalił!

„No dobra! To ja się pytam, gdzie są moje narty!? I Wasze deski!?”

2016

Dziergałam jak szalona! Pufki do dziecięcego, pledy do sypialni, koce do salonu, dywany, poduszki, osłonki na donice, serwetki na stole, maskotki dla dzieci. Wpadłam w cug!

Ilości włóczki, bawełnianego sznurka, wełny i akcesoriów do szydełkowania przerosły moje najśmielsze oczekiwania lokalowe i budżetowe.

Ze względu na mój zawód (i ciągłą potrzebę dokupienia nowych włóczek – więc i debet na koncie) zaczęłam realizować małe projekty pokoików dziecięcych. Przyznam się bez bicia, że tak aranżowałam wnętrza, że jakoś magicznie zawsze znajdowały się tam co najmniej ze dwie poduchy, dywan i pufki mojego szydełkowego wykonania. W ten sposób monetyzowałam moje skille – i te architektoniczne, i te szydełkowe. A że trafiłam na moment mody na handmade we wnętrzach (mam wrażenie, że ta fala ciągle wzbiera, rotują tylko aktualnie trendujące techniki), znowu poczułam się jak przedsiębiorca!

Równolegle do mini projektów ruszyłam z regularnymi warsztatami szydełkowania. Koleżanki po architektonicznym fachu wpadały odpocząć od ekranów przy niespiesznym slow dziergania i domowego ciasta. Powoli w moim domu zaczęły gościć koleżanki koleżanek, potem koleżanki koleżanek koleżanek. Ja czerpałam pełnymi garściami z tego „zewnętrznego” świata i rozmów – tak słodko innych od tych na placu zabaw (dostawałam szału, kiedy znowu wjeżdżał temat bezglutenowego obiadu, nowych kurteczek czy najmodniejszych dzieciozajęć lub zaczynało się pouczanie, kiedy i co się powinno, trzeba albo jest zalecane).

Kilometry sznurków i włóczek, hektolitry kawy i przegadane dłuuugie godziny. Tak w skrócie można streścić start warsztatów OPLOTKI.

Tylko mężowi coraz mniej podobał się schemat pt. „Wracam po pracy w korpo, marzę o dresie i kolacji, a tu stado bab, herbatka z wkładką i gooooodziny plotkowania w salonie, podczas, gdy ja z dziećmi >>>ciii<<< w ich pokoiku”.

Czasem udawało mu się wyrwać z domu, ale zazwyczaj z dwójką łobuzów pod pachą. Nie dziwię się, że było mu ciężko… 😛

To on postawił sprawę jasno. Dyplomatycznie mówiąc, poprosił o przeniesienie tych sabatów poza domowe pielesze. I TAK NARODZIŁY SIĘ O-PLOTKI!

Dzięki wydarzeniom na Facebooku nasze szydełkowe narady nabrały tempa. Na prędko sklecony fanpage (bo wydarzenia prywatne były niewidoczne dla nieznajomych) trzeba było nazwać – więc PLOTKI PRZY OPLATANIU dały OPLOTKI. I tak zaczął się nowy rozdział w moim życiu.

Poszukiwanie warsztatowych inspiracji dla OPLOTKI oczywiście przenikało się z domową codziennością.

W okolicach listopada/grudnia dojrzałam do tego, aby warsztaty były płatne. Wyobraź sobie chmarę totalnie obcych osób, która oczekuje od Ciebie, że będziesz uczyć szydełkowych gwiazdek zamiast spędzać czas z mężem, którego nie widziałaś cały dzień.

Ciągły niedoczas wspólnych chwil w gronie całej rodziny zrekompensowały nam święta. Powoli zaczynaliśmy tęsknić za snowboardową tradycją i nieśmiale kiełkowały w nas pomysły na zarażenie dzieci miłością do białego szaleństwa.

2017

Jak się domyślasz, to w 2017 roku skrystalizował się w mojej głowie pomysł na szydełkowy biznes. Przetestowałam, sprawdziłam, wiedziałam, że nie może się nie udać. Potrzebowałam tylko (a raczej aż!) konkretnych umiejętności. Totalnie nowa branża. Totalnie nowy charakter usług. Totalny stereotyp, że to niedochodowe hobby dla mamusiek, a nie sposób na zarabianie na chleb, i to niesamowite przeczucie, że to JEST TO! Kilka miesięcy bezskutecznie szukałam mentorów biznesowych, którzy pomogliby mi w internetowym marketingu, strategii biznesowej i ogólnym „postawieniu” tego modelu biznesowego na nogi. Oszczędzę Ci historii rozczarowań, zainwestowanych pieniędzy, których ubywało w zastraszającym tempie. Poradzę tylko na bazie bolesnych doświadczeń: wybieraj mentorów, którzy dokonali tego, co Ty planujesz. A jeżeli planujesz uczyć się biznesu – to z pewnością nie u tych, których jedyny biznes to uczenie biznesu…

Ucz się od praktyków!

Jak pewnie już wiesz z jednego z poprzednich wpisów, gdzieś w okolicach 2016-2017 narodziły się OPLOTKI, ale tak naprawdę rozwój marki liczę od momentu, kiedy zaczęłam współpracę z moją mentorką biznesową SIGRUN.

We wrześniu 2017 dołączyłam do programu online MBA (SOMBA), aby uczyć się marketingu internetowego i metod na sprzedawanie moich rękodzielniczo-architektonicznych usług, ale tak naprawdę znalazłam o wieeele więcej!

Po 3 miesiącach z powodzeniem sprzedałam swój pierwszy kurs online (szydełkowy, który do dziś jest w ofercie OPLOTKI w ciągle ulepszanej formie) i ruszyłam na podbój poznańskich spotkań networkingowych jako prelegentka inspirująca do przedsiębiorczości kobiecej wbrew schematowi mama = praca albo dzieci.

Stałam się znowu biznesmamą. Oj, nie kryję, że brakowało mi tej przedsiębiorczości.  Brakowało.

Do dziś mi to zostało i przyjmuję każde zaproszenie na event, na którym mogę poopowiadać o tym modelu biznesu online, który – moim zdaniem – daje ogromne możliwości właśnie obciążonym czasowo (nie tylko macierzyństwem) kobietom.

Wspólne wypady rodzinne przeplatałam wyjściami biznesowymi i nagle ponura codzienność na nowo nabierała rumieńców.

W końcu dałam sobie pozwolenie na nieogarnianie wszystkiego. Przestałam zrzędzić i odpuściłam trochę hodowanie dzieci na genialnych pływaków, muzyków, superkreatywne istoty myślące. Nauczyłam się doceniać to, że nie wszystkiego te nasze dzieciaki muszą uczyć się od mamy. Mają przecież fajnego tatę.

Jackowa fascynacja triathlonem udzieliła się synkowi.

No zgadnijcie, dlaczego synek pływał w piance przez całe chorwackie wakacje? #jakitatustakisyn

2018

Był rokiem wielkich przełomów dla OPLOTKI.

Poza produktami rękodzielniczymi, kursami rękodzieła online (do dzisiaj znajdziesz je w naszym sklepie) oraz warsztatami realizowanymi stacjonarnie do oferty wprowadziłam… siebie!

Po licznych zapytaniach typu „jak Ty to robisz, że Ci się udaje utrzymywać z rękodzieła?”, postanowiłam w końcu zacząć dzielić się wiedzą i doświadczeniem zdobywanym zarówno w programie SOMBA (więcej ogólnej wiedzy biznesowej), jak i w praktyce (bardziej kosztowna metoda prób i błędów, wdrażania rozwiązań i pomysłów, które często były trafione, ale też czasem wymagały wiele czasu i uwagi, a okazywały się nietrafione). Na podstawie tej mikstury wiedzy teoretycznej z zakresu szeroko pojętego biznesu online oraz doświadczeń w branży handmade powstały programy dla rękodzielników:

Akademia Rękodzielnika oraz bezpłatna grupa wsparcia OPLOTKI AND FRIENDS – JAK ZARABIAĆ NA RĘKODZIELE, a ja z powodzeniem realizuję szkolenia stacjonarne dla rękodzielników. Najczęściej są one organizowane dla grup zainteresowanych konkretnym zagadnieniem (np. jak promować rękodzieło na Pinterest, jak założyć sklep internetowy z rękodziełem itp.) lub realizowane na zlecenie zewnętrznych podmiotów (np. na zlecenie Miasta Poznania dla uczestników ZAUŁEKRZEMIOSŁA ).

W 2018 roku przekonałam się również, że dla rękodzieła nie ma granic i jest to zaledwie furtka do realizowania większych projektów z głębszym przesłaniem. Takie wydarzenia jak np. Międzynarodowy Festiwal Kultury Dziecięcej w Pacanowie uświadomiły zarówno mi, jak i koleżankom z zespołu, że ta praca daje niesamowitą możliwość poznawania nowych miejsc i ludzi oraz „otwierania głowy” na nowe.

Omal przeoczyłam ważnego faktu! Na przełomie 2017/2018 zdałam sobie sprawę, że „wielkie rzeczy”, do których stopniowo nabierałam odwagi, nie zadzieją się same. Tym bardziej – nie zrealizuję ich w pojedynkę. Zaczęłam coraz bardziej świadomie pracować nad zbudowaniem zespołu osób, z którymi wspólnie będziemy realizować „misję” OPLOTEK. Znowu pod przewodnictwem mojej mentorki Sigrun (tutaj posłuchasz upublicznionej części mojego szkolenia) uczyłam się umiejętności potrzebnej do prowadzenia już nie tylko jednoosobowego biznesu, ale skillsetu potrzebnego do tworzenia całej organizacji.

Dokładnie 31 lipca oficjalnie wystartowało STOWARZYSZENIE OPLOTKI, lokal i pierwszy wielki wspólny projekt: Projekt Zajezdnia, a właściwie OPLOTKI POP-UP.

Kiedy zobaczyłam, jak potężne rzeczy OPLOTKI mogą robić w zgranej grupie kobiet, pozbyłam się wszystkich obaw. Zrozumiałam, że do takich rzeczy „jestem stworzona”! Z całą energią (i ogromną wdzięcznością za umiejętności zdobyte w programie) zostałam ambasadorką programu SOMBA (tu piszę więcej o programie Sigrun). Oficjalnie pomagam w tzw. onboardingu nowych uczestników. W praktyce – taki roczny intensywny program dla przedsiębiorców to trochę jak uniwersytet: ja pomagam w szybszym odnalezieniu odpowiednich materiałów w bibliotece, zadomowieniu się w tej międzynarodowej społeczności i przygotowaniu do „zajęć”, które często są bardzo intensywnymi sesjami z porcją wiedzy do wdrożenia w swoim biznesie od zaraz. Minimalizuję czas potrzebny na zorientowanie się, jak działa program, aby zmaksymalizować Twoje efekty.

2018 rok był bogaty w przełomy, inicjatywy, działania i wnioski, dlatego po więcej zapraszam Cię do szczegółowego podsumowania video poniżej.

2019

Wiem, opisałam mijający rok szczegółowo w poprzednim artykule – ale mimo wszystko powtórzę wniosek, który dzwoni mi w głowie najgłośniej.

Gdzieś usłyszałam takie zdanie: „Jesteś wypadkową pięciu osób, z którymi spędzasz najwięcej czasu”. Jakoś mocno zapadło mi w pamięć. To było dawno, ale właściwie dopiero w 2019 „na całego” postanowiłam wdrażać to w życie. Świadomie wybierałam wydarzenia, na które poświęcałam czas. Świadomie wybierałam towarzyszki spotkań przy kawie. Coraz bardziej świadomie wybierałam rodzinę ponad rozpraszacze. I to działa!!!

Porównuję się do siebie z wczoraj. I wiesz co? To porównanie wypada coraz bardziej korzystnie. W jakim sensie? A no takim, że widzę, jak się zmieniam i powolutku staję się tą osobą, która mi imponowała jeszcze rok, dwa lata temu.

 

Sigrun live, Forbes Women Meetup, Kongres Kobiet i inne spotkania silnych kobiet które imponują mi osiągnięciami. Mam wrażenie, że przez jakąś magiczną dyfuzję uczę się ich determinacji, skupienia na celu, nierozpraszania małymi sprawami (im bardziej jestem widoczna, tym hejt frustratów leje się szerszym strumieniem). Uczę się radzić sobie z trudnymi emocjami, poznaję specjalistki w dziedzinach, o których istnieniu jeszcze jakiś czas temu nie miałam pojęcia, i czerpię garściami z tego przebogactwa Życia przez duże „Ż”.

Wiem, że Twoje wzorce są prawdopodobnie zupełnie inne, ale sama idea dawania sobie szansy, otaczania się inspirującymi CIEBIE namacalnymi dowodami, że da się, działa jak żaden inny motywator – niezależnie na jakim polu. Kiedy przejmujemy inicjatywę, aktywne działania zastępują bierne marudzenie. Wszędzie tam następuje pozytywna zmiana! W jakiś sposób naginamy ten skostniały świat do swoich potrzeb i zmieniamy go dla siebie i innych na ciut lepszy, ciut bardziej „NASZ”.

Jeżeli nie podoba nam się rzeczywistość, w której funkcjonujemy, zmieniajmy ją same! Nikt tego za nas nie zrobi!

I tego Ci życzę na tę nadchodzącą dekadę!

Abyś świadomie wybierała tych kilkoro ludzi, z którymi spędzasz najwięcej czasu. Aby Cię napędzali, motywowali i sprawiali, że porównując się do siebie z wczoraj, poczujesz, że rośniesz.

Agnieszka Gaczkowska

www.oplotki.pl

PAST DECADE IN REVIEW

3 kids, 2 massive projects, and 1 big fat goal.  One marriage and multitude of lifelong friendships. Three cities that I tend to go back both in memories, but also phisically. Invisible line between Berlin-Poznań and Warsaw  that was crossed back and forth …enriched by Zurich, Copenhagen, French Alps and Coast of Croatia.

A decade filled with precious lessons, that shaped who I am.

I wish the next 2020 decade was as rich as the past one.

Ready to dive in?

Here we go…

2010

After graduating Linguistics ( English Filology to be exact) …instead of becoming a school teacher or a translator… I took a leap of faith and followed my childhood dream of becoming an architect. When my friends dilluted time into parties..I was already strategically sending CVs to architectural studios (The party time…I had all covered during English studies…). No wonder, I was quite experienced after graduating and quickly slided into professional work.

One thing from pre-2010 is also worth mentioning.

I got married during my studies…( I will spare You the story how Jacek was carrying me in a white dress to step the threshold of…no no—not our dream home…a dormitory room to be exact….heh…good old days without big fat loan to own our place) … and took part in students exchange (Just imagine my husband driving back and forth to Berlin to join me during Erasmus „integration”  and coming back to his everyday job routine here in Poznań)

Our marriage is definitely  material for yet another story…bot it goes way more back than just the past decade…

Anyhow…

I entered past decade as a married architect who loved to spend money on snowboaring trips and beach seasons around Europe rather than on living any house-car-kids stereotype.

Architectural studies in Berlin have opened my head to diversity. They were veeery hard, however tought me that there is nothing mind-changing like international community. It makes You question all the stereotypes Yoy take for granted and make You realize there is more to this world than just the tip of Your nose.

We topped the Year with traditional Christmas-Snowboarding-New Year’s party marathone ..

2011

Later on…there was only work, work, work…

Jacek has already been working full time in his road-design corpo, I was working on my Masters Diploma in Architecture…so You must imagine us living in a dormitory like two freaks…who did not party, but clicked away their time in constant work.

It did pay off!

When Jacek got promoted to Warsaw in June, I was the only one to defend my diploma ( ONLY ONE! All of my peer-students defended it in September)  and was able to start my career…following Jacek to Warsaw off course 🙂  He worked in his corpo, I was hired in dinamically growing architectural studio with a true leader who tought me lessons I implement till this day in my own team.

We called ourselves lucky…

We even had a CAT in our office back in Warsaw! We called him ArchiCAT ( as our design software – ArchiCAD) 

Once I have even menaged to catch the reality of our design work in Rysyarchitekci.ploffice…with our Archi CAT on the desk…

I lost track of time. Months of work were passing by like crazy. I added another projects to my portfolio and grasped all the skills I could develop in this office. Even when now I look at it from a perspective…I see I always tended to select those tasks that required going back to history of a building or I was picking up working on some historical details of interior design. Natural materials like wood, straw, hay, ground…were always the center of my interest. Now I know I was always drawn into handmade! Even back then when I was working on big cubatures! (Works from that period were: bliźniacze dworce w Strykowie i Głowniedetale historyczne dla dworca w PrzemyśluMuzeum Rybołówstwa w Niechorzu)

Jacek also lived the life of work. We met in the evenings…too tired to do anything but cuddling. We spent weekends either travelling to our family or sleeping in and watching soap-operas…we slowly were feeling stagnant…

I guess this graphics sums up our Year in a best way…

We both felt that the hectic pace of living in Warsaw is nothing we can settle for. We said enough to being far away from our family, friends and people who shared our love for snowboarding and travel.

Short trips and „dropping by” to Poznań was not enough for us, so we left Warsaw for good.

With a traditional Family Christmas-Snowboarding craze- PArty New Year’s Eve …we stepped into 2012.

2012

Our beloved Poznań …we have welcomed with lifelong loan to buy dream flat. We quickly got back into visiting friends, weekends with family, and work.

Yup…not exactly…

My husband got back to his old workplace…like nothing happened…

however…I …

I was at this unemployable „time for kids” age … Sad …but true…

New city, new look…I thought I will get back to my old job…but there was a totally different scenario waiting there for me…

In Warsaw, I got used to satisfactionary payments, hard work.

In Poznań I got depressed after not finding job that could satisfy me in terms of professional growth and payment. I listened to my friends’ horror-work-stories…how they did not get paid or have been treated like sh@# …and I felt only one thing.

DISAGREEMENT

…without further ado…I set up my own studio. As it has quickly turned out that was a turning point not only in my career, but also in private life.

Enterpreneur with capital „E”. New hair, new clothes…new look. I was ready to RULE THE WORLD!

I did not Yet know that there are so many hardcore lessons ahead. I smile to myself when i look at the above photo – this was the moment I felt I can move mountains – and thank godness I had this mindset – It has helped a lot to take on those adventurous ups and downs of owning a business. Funny enough – all my clients came from outside Poznań, so I basically divided my time between sitting by the desk, travelling by car and meeting clients.

2013

Golden times of being my own boss, smart cooperations, great clients – I felt „On top of the world”. I could finally prove myself that following my intuition leads to success. As You may expect…the cozy, comfortable professional position…has led me to some personal longings…

2013 was a Year of breakthrough…our first child – Lena was born.

OMG, what a fancy „mamma” was I! It all started with top pregnant-clothes, and lasted throughout the whole Baby-Lena instagram gadget-mania. I was a perfect target for parenting businesses. And what is more important I played a double role == super MUM…and a super ENTERPRENEUR. I used to run around a building site – both pregnant and with little Lena by my side…I wanted to prove to the whole world „I got this”…Business-mamma giving her best everywhere…

I felt a bit tired…but assumed it will pass. I would NEVER….not in a million YEARS…admit it to the world…

Yes! Light athletics live with my husband, AliciaKeys’ concert?! – Yes OF COURSE…she’ll probably come to Poznań next time in few years’ time… so i can not skip this concert! …

I even went snowboarding when early pregnant! Crazy me! Never dropping a thing…

2014

I felt as if I were the perfect embodiment of my parents’ dream ( successful profesionally, yet having kids), every husbands’ dream (earning enough to care for my whims plus doing all the home-kids logistics…making sure I find energy to care for HIM) and my friends unreachable perfect friend (always ready to invite for a cup of coffee in a squeaky clean house, where they could drop their kids for an hour or five to have them play with fancy toys while we enjoy gossip by perfectly creamed soya latte)… Oh how eager was I to give „good advice” to every woman…how stupid-smart was I!

How un-perfect other women must have been feeling around me… sad, but true…I understand it only now…

But I was all driven by obsessive happiness. I was sooo fulfilled as a mum…I knew…I want more children. I have always been dreaming about this „big, happy family” I felt very strongly…I can make it happen by giving my 150%.

I did have it all.

When I got pregnant with second child…I  realized I can no longer keep up with the pace i did put on myself. I was working hard – both at work and at home…and I felt more and more tired…After nearly falling asleep while driving a car ( with my little Lena on the back seat and Tomek already in my pregnant belly driving back from a whole day at the building site – taking a glimpse at my project fo r a client 400 km away from Poznań) I got a clear wake-up call.

I understood I need to learn the hard lesson. The CHOOSING lesson.

So You probably imagine…after seeing the below graphics…what was my conscious choice…

This graphics popped out in some random google search…back in 2014 …and it transformed my way of thinking about enterpreneurship…

2015

As You may expect…I chose family. My little son was born in may and with his arrival to the world I said goodbye to work. Of-course I did not quit my company, however I delegated everything in my own company to fellow architects and I must admit, that even now I only rarely attend to meetings with clients. That was a definitive goodbye to my architectural career for the sake of totally new path…the mummy path.

Tomek (my second child) turned out to be a busy-baby who gave me a hard-core version of motherhood.

However now I am thankful for the hard-time he was giving to my ideal-motherhood. This was the time I re-discovered handmade…as it could re-connect me with kids ( And buy me some quiet time while they were busy painting, playing with scissors)

My kitchen has been transformed into handmade workshop…

When my grandmother foud all her old knitting and crochet accessories she used for teaching me those oldschool skills when I was little, she said right away ” Do You want that? I will not be using it anymore?”.  „Off course!!!” I replied and took it altogether with soft Yarns to Poznań. Now I feel she did that on purpose, as she always claimed knitting is a therapeutic activity for homestead mums… Anyway…I understood what she ment!

I sank for good. Crocheing saved my sanity at home. While listening to favourite podcasts…I was changing kilometres of wool and cotton into home-design. So for 2015 Christmas I got an intro to my lifestyle-business Idea…from my granny…

Ok! Where is my mummy? Is she crocheting again?!

2016

I knitted like crazy. I re-decorated all rooms in our apartament. Crochet plaids, knitted blankets, woolen carpets and cotton poufs. I had it all! I feel I was chanelling this creative architect-energy I could not give expression at work …and I was changing it into handmade interior design.

Dziergałam jak szalona! Pufki do dziecięcego, pledy do sypialni, koce do salonu, dywany, poduszki, osłonki na donice, serwetki na stole, maskotki dla dzieci. Wpadłam w cug!

When my friends ( stuck in their job, in front of computers for half of the day) visited me…they not only bought those products…( So I was even more happy to create new ones in various shapes and sizes) …they discovered I can teach them, how to make them!

A whole new decade of knitting parties started at my house. It all began with my friends visiting me in the evenings to meet for this mindful handmade gossip-time. After a while – they were bringing their friends to join us. And soon…these friends…were taing friends of their friends…Ad suttenly I found myself organizing 3-4 crochet parties a week with total strangers.

You can imagine my husband, after 10 hours of his corpo-job…shhhsing our kids in nursery room while we did our handmade meetups …

And actually – one day he was the one to say ENOUGH! He suggested we take those meetups outside – to some cafeterias or caffees.

I took crochet workshops outside…and Jacek took up baby-sitting role…

I must admit that thanks to jacek OPLOTKI was born.

As I needed to set up a Facebook business page in order to use „events”  I came up with the name. It is a play on Polish words for gossip (plotki) and handmade (oplatanie). Thus I started with OPLOTKI profile…and soon I realized this is a business idea…as the popularity of workshops grew stronger, especially before Christmas.

Constant lack of time together ( When Jacek came back from work, I was gone crocheting) we compensated during family Christmas. However I knew I need a different model for this business in order not to go back to trading time for money…that would put me right into where I dropped architecture.

2017

As You probably sence – it was a Year, where I acively searched for a different model. I knew I need to change something, but I did not know what. I felt this work is a perfect combination of architecture and craft. I knew this is my dream job. However I still did not know how to make it earn enough to pay the bills and give me enough time to be a homestead mum.

I was experimenting with business lessons, free webinars and even paid programs… however they all left me with more questions than answers.

If I can sum it up with one piece of adice…I would say – never trust a teacher who is teaching You something he did not achieve…

Fortunately I came accross my business mentor – Sigrun and joined her online MBA  – SOMBA. 

After 3 months I was proficient at using online tools and sold my first online crochet course. 

I have opened my mind to all the possibilities this online business may bring…and jumped into new excitement.

My successes brought the smile back… and a new energy for being a mum

My online successes started to be visible so I was more and more often invited to events where I could share my story…

My successes allowed us to go back to our traelling…as finally our home budget looked a bit better. 

I finally dropped being everything to everybody. As I got more and more passionate about building OPLOTKI, I gradually allowed Jacek take over the kids’ more than I ever let him. His passion for sporths infected kids with healthy habits and I was feeling more and more loaded-off this constant responsibility.

Bike repair rituals became „their thing” …I could be only happy about this …

Guess why my son likes to swim in a daddy-like costume in 30 degrees heat… Yup You got it right…Jacek was doing his thriatlon trainings during Croatia retreat and kids saw him in such an outfit on the beach … 

2018

It was a Year of big breakthroughs.

Apart from handmade online courses and online butique with handmade products…I introduced MYSELF to the offer!

After getting numerous questions like „How do You build Your handmade business?” I started sharing my skills with other handmade artists. I crated free FB group OPLOTKI AND FRIENDS – JAK ZARABIAĆ NA RĘKODZIELE, and intensive online group coaching programs. My ONLINE ACADEMIA FOR HANDMADE ARTISTS and 1-1 coachings got me inspired. With every client I grow confident, that I help Polish craftsmen take their skills online and build steady handmade businesses.

In 2018 I also realized that there is way more to this handmade business than just teaching crafting skills. I started to treat it as a tool to unite people from different age groups, different genders and with extreamally different points of view. Somehow this passion for manual work unites them, at least during workshops.

OPLOTKI also became a gateway to many mind-opening projects that We were invited to.

One of such projects – International Festival for Children’s Culture in Pacanów…where team OPLOTKI was invited to conduct a series of crochet workshops. 

WE! Yes!

I nearly skipped most important thing from 2018. I realized OPLOTKI has a bigger mission than just teaching handmade skills. I also realized I can not make it on my own. After one of coaching calls with my mentor – Sigrun (You find it here)  I started actively growing my team.

On 31st July 2018 an association OPLOTKI came to life!

Together, as a team we realized many new projects topped byOPLOTKI POP-UP(We rented 13 square meters to conducts numerous handmade workshops in the city centre of Poznań.) and Christmas Pop-UP HANDMADE FAIR.

2019

I know, I have described 2019 in detail in this article – but I will repeat one of main lessons from that time.

I have taken one sentence to my heart. „You are an average of 5 people You spend most time with” and I carefully selected people I surround myself with. I dropped toxic relations for  the sake of inspiring myself with like-minded enterpreneurs.

I feel I started to get closer to them not only phisically, but mindset-wise. I like this direction. I will definitely continue it in upcoming decade.

 

All the lie events I attended as a speaker proved to me that OPLOTKI is something more than just handmade. 

When I have found the below graphics somewhere online… I knew i am standing in the first row on the bottom picture…holding hands with other brave enterpreneurial women.

Be the change You want to see…

This is what I wish for You for this upcoming decade!

Agnieszka Gaczkowska

www.oplotki.pl

 

 

Masz dosyć narzuconych definicji szczęścia?

POZNAJ SEKRET SUKCESU NA WŁASNYCH WARUNKACH

i bądź pierwszą osobą, która przeczyta książkę

 

OPLOTKI. SUKCES HANDMADE.

 

Książka, w której zawarłam lekcje i wskazówki, jak zbudować własną definicję sukcesu na bazie mojej wyboistej drogi.

Porcja skondensowanej wiedzy w cenie dostosowanej do każdego budżetu.

Treść, którą pochłoniesz przy parującym kubku w ulubionym fotelu, w dowolnym miejscu i czasie.

ILE KOSZTOWAŁ 2019?

Jak wiesz, wyznaję zasadę dzielenia się, aby pomnożyć. W myśl tej zasady namiętnie dzielę się wiedzą z zespołem koleżanek współtworzących stowarzyszenie OPLOTKI. TAK! Członkinie stowarzyszenia mają dostęp do mojej wiedzy za free – nie muszą płacić za indywidualne konsultacje lub programy online jak regularne klientki.

Działałam tak od początku. Po pewnym czasie jednak przyszło mi zapłacić rachunek za… naiwność. Liczyłam, że każda z nas będzie tak samo zapalona do idei inspirowania rękodzielniczej przedsiębiorczości kobiecej jak ja, a wiedza, energia i nowe projekty będą pączkować w nieskończoność.

– No, jak to! Przecież tyle z siebie (dla Was) daję! – myślałam. Wręcz wymagałam, aby każda z nas poświęcała na pracę nad ekosystemem wzrostu rękodzielników OPLOTKI minimum tyle czasu dziennie, co ja. Szybko uzmysłowiłam sobie, że to równia pochyła – albo do katastrofy naszej idei, albo co najmniej do utraty grona niezastąpionych przyjaciółek.

Dlatego bez zbędnego gadania rozdzieliłam „miękką” ideę od „twardego” biznesu

Już nie próbuję obarczać odpowiedzialnością za OPLOTKowy biznes nikogo innego poza sobą. Dorosłam i zaczęłam po prostu zatrudniać. Piszę o tym procesie więcej w dalszej części tekstu – tutaj jednak chciałam napomknąć o tym, jak mocno nauczyłam się komunikować potrzeby i wymagać tego samego od koleżanek ze stowarzyszeniowego zespołu. Postawiłam na „małe bóle” kosztem „wielkich domysłów”. Mam świadomość, że często ranię uczucia, sama też nieraz czuję się urażona, ale mam wrażenie, że te małe blizny budują nasze wzajemne zaufanie i rzucają snop światła w miejsca rozmytych granic. Kiedy szczytny projekt społeczny idzie jak po grudzie, bo nie ma środków na jego realizację, to nie ma również chęci dawania bezpłatnej pracy ze strony zespołu. Nie ma co się obrażać na rzeczywistość. Lepiej wspólnie poszukać takiego modelu, w którym, jeżeli nie finanse, to inne „formy zapłaty” zmobilizują do kontynuacji działań i realizowania zamierzonych celów. Może zabrzmi to gruboskórnie, ale mam wrażenie, że zaczynam rozumieć, dlaczego tak szybko wypalają się wolontariusze, zwłaszcza pracujący przy pomocy metody arteterapii.

Koszty prowadzenia pełnej księgowości stowarzyszenia, abonament platformy sklepu, stałe koszty utrzymania narzędzi do komunikacji online, jak np. ZOOM (członkinie naszego stowarzyszenia rozsiane są po całej Polsce, a nawet Europie), system do wysyłki newsletterów do rosnącego grona fanów rękodzieła (jeżeli nie lubisz naszych wiadomości – śmiało, wypisz się z naszych list, zrobisz nam finansową przysługę :). Ale śmiało możesz się też zapisać :D) to tylko niektóre ze stałych, comiesięcznych opłat. Do tego dochodzą faktury za okazyjne usługi radców prawnych, doradców lub osób zajmujących się szkoleniami choćby z zakresu komunikacji w zespole, sprawnego teambuildingu czy storytellingu lub marketingu. Oburzonym aplikującym do stowarzyszenia, którzy tzw. „składkę członkowską” uznali za osobisty atak na ideę stowarzyszenia, nawet nie poświęcam już energii na tłumaczenie…

Jak wspomniałam: uczę się szanowania czasu, również swojego, bo tylko on do nas nie wraca.

Przede wszystkim czas

Długie godziny bardziej lub mniej konstruktywnych poszukiwań rozwiązań problemów, nowatorskich ofert, innowacyjnych projektów. Długie godziny wydzierane przez każdą z nas z deficytów rodzinnych przytulasów, płatnych zleceń lub bezcennych minut z książką czy też z robótką. To ten (bezcenny) czas okazuje się największym kosztem OPLOTEK. Inkubujemy coś niezwykłego. Czuję, że małe i duże przełomy pchają nas do przodu, ale wszystkie płacimy za nie wysoką cenę.

Sama kupiłam trochę czasu. Dosłownie! Od czasu, kiedy zaczęłam delegować zadania niezastąpionemu wirtualnemu office managerowi (jak mogłam tak długo funkcjonować bez wsparcia Karoliny z Pretty Well Done?!?!) oraz Natalii, zajmującej się projektami graficznymi dla OPLOTEK (polecam współpracę z nią z całego serca), nagle zyskałam oddech na nagrywanie odcinków podcastu z ciekawymi gośćmi (cały proces, który prowadzi do nagrania, to czasowa studnia bez dna) oraz tworzenie nowych (lub ulepszanie istniejących) programów wzrostu biznesowego dla rękodzielników. Zyskałam nawet namacalne godziny, które mogę przeznaczyć na pracę 1:1 z osobami, które potrzebują moich umiejętności, aby tworzyć swoje modele biznesowe i wdrażać je w życie krok po kroku.

Nauczyłam się cenić czas!

Wcześniej przeliczałam pieniądze, teraz liczę czas. Każdy program ułatwiający funkcjonowanie procesów w OPLOTKowym biznesie jest wart inwestycji. Bramki płatności, które oszczędzają czas potrzebny na przyjęcie opłaty za kurs, programy do fakturowania, które automatyzują proces wystawiania rachunku, małe aplikacje, które usprawniają komunikację między OPLOTKami a fanami, uczestniczkami warsztatów, członkami społeczności na różnych platformach: od Facebooka i Instagrama poprzez Pinteresta, YouTube’a aż po podcasty. Paradoksalnie każda z takich inwestycji pozwala zarabiać. Moja praca jest coraz bardziej wydajna. Świadczę usługi na coraz wyższym poziomie, bo w końcu mam wystarczająco dużo czasu na rozwijanie swoich najmocniejszych kompetencji, które bezpośrednio przekładają się na sukcesy moich klientek.

Piszę o tym, aby zachęcić Cię do wyjścia z wpajanego nam od podstawówki modelu „jestem słaba z matmy = idę na korki z matmy”. Zachęcam Cię do modelu „jestem słaba z matmy = olewam matmę (o, przepraszam = deleguję), ale maniakalnie doszkalam się z polskiego, bo czuję, że te moje wypracowania dobrze mi wychodzą i lubię je pisać”. Po ludzku: rób to, w czym czujesz się mocna, dobra, spełniona, bo świat tego potrzebuje. Szkoda czasu na „szarpanie się” z tym, co nie leży w Twoich kompetencjach. Gwarantuję Ci, wokół siebie znajdziesz osoby, które lubią robić to, co Tobie spędza sen z powiek!

Przy okazji odkryłam jeszcze jeden wymiar czasu

Narzuciłam sobie dosyć intensywny rytm pracy. Jakoś pominęłam w swoim planowaniu projektów na 2019 rok fakt, że planujemy powiększenie rodziny. Szczęśliwie nie czekaliśmy długo od momentu podjęcia tej decyzji. Wczesna wiosna przyniosła radosną nowinę, co w duuuużym stopniu zweryfikowało sposób mojej pracy. Paradoksalnie pomogło w delegowaniu zadań, ale również uzmysłowiło, jak trudno jest przedsiębiorczym kobietom, które kochają swoją pracę… zwolnić.

Tak wiele pracy i to poczucie, że świat (czyt. nasz mozolnie budowany biznes) się zawali, kiedy znikniemy na ten mały moment zwany ciążą, połogiem, urlopem (Ha, ha!!! Kto go tak nazwał?) macierzyńskim, wychowawczym…

Też doświadczyłam tego FOMO (i ciągle doświadczam), choć także świadomie zwolniłam. I wiesz co? Świat się nie zawalił bez kolejnego FB live’a w moim wydaniu (szczęśliwie są w zespole niezastąpione koleżanki, które np. dziergają online! ).

Plany, które były zapisane w kajeciku (ciągle jednak preferuję rękodzielniczy oldschool notowania ręcznie na pachnącym papierze), jakoś nie uciekły, pomimo tego, że są realizowane w wolniejszym tempie. A ja dbam o siebie, choć już nie tylko dlatego, że „muszę”, ale dlatego, że zaskakująco szybko odkryłam, że mniej pracy znaczy więcej. Więcej jakości, więcej refleksji, więcej świadomości „po co” i „dlaczego”.

Doceniłam też czas mojego męża. Oczekując od siebie nie wiadomo jakiej wydajności w godzeniu domu i pracy, wymagałam tego samego od niego. Kiedy odpuściłam kilka obowiązków (o tym piszę nieco dalej), przestałam stawiać poprzeczkę tak nieznośnie wysoko również i jemu.

W końcu doceniłam jego pracę – doradztwo wideo, ciągłe podrzucanie nowinek technicznych, które kreatywnie wykorzystuję w ulepszaniu OPLOTKowej jakości pracy, niespożytkowaną energię sportową (kiedy ostatnia rzecz, która przychodzi mi do głowy, to rodzinny spacer albo basen) i wiele malutkich rzeczy, za które w ciągłym biegu nie było (czy tylko tak siebie tłumaczę) czasu podziękować.

Przestałam naciskać, choć naszym ambitnym planem na 2019 było wspólne rozhulanie OPLOTKowego kanału na YouTube’ie (ja – mózg operacji, on – mistrz jakości wideo i montażu). Kłótni o kolejne niezrealizowane pomysły było co nie miara… Odpuściłam. Pogodziłam się z faktem, że woli mieć swój świat, swoją karierę i niekoniecznie musi wspierać OPLOTKI tylko dlatego, że przypadła mu w udziale rola mojego osobistego partnera. Uczę się cenić jego dystans, chłodną kalkulację i bezlitosną krytykę, szczególnie kiedy zapalam się do nowego projektu i płonę tym moim wielkim słomianym zapałem, pełna nieumiejętności mówienia „NIE” lub „odkładania na potem” kolejnych wizji ulepszania świata.

No bo nie można wydziergać jednej poduszki! Nie!!! Ja muszę od razu całe stado! I maskotkę „on top of it!”

W 2019 nauczyłam się upraszczać

Mniej programów, mniej warsztatów, mniej widoczności online, za to więcej pracy 1-1 z klientami i więcej spotkań z EKIPĄ OPLOTKI. Tak w kilku słowach można by streścić wnioski, które płynęły z żonglowania pomiędzy kilkunastoma grupami uczestników płatnych kursów, konsultacjami 1-1 online w nieregularnych godzinach (często wieczornych, po których padałam – dosłownie – bo byłam w pierwszych miesiącach ciąży, o której wtedy jeszcze nie widziałam) i odpowiadaniu na każdą „zaczepkę” ze strony sfrustrowanych zazdrośników. Tę lekcję odrobiłam już w okolicach kwietnia/maja, kiedy potwierdzona ciąża „uskrzydliła” mnie do zadbania o swój dobrostan.

Skołatane nerwy leczyłam nie tylko szydełkowaniem, ale i ogrodnictwem w wersji „urban jungle”. Nie pytaj, ile kwiatków przybyło w naszym domu. Ja już nie liczę. W każdym razie wizyty w poznańskiej Palmiarni wydają się jakoś dziwnie coraz bardziej „swojskie” :).

Kosztem ilości, postawiłam na jakość. Mocno podniosłam ceny moich indywidualnych konsultacji oraz uprościłam programy i kursy online, łącząc kilka mniejszych w jedną spójną całość. Paradoksalnie taka zmiana zaowocowała falą świadomych klientek. W końcu pracowałam z osobami zdeterminowanymi do podejmowania świadomych inwestycji w swój rozwój. Dzięki temu, że moje programy trwają dłużej i są intensywniejsze, przynoszą znacznie bardziej namacalne efekty dla ich uczestniczek, napędzając tym samym moje poczucie, że takie decyzje były nie tylko słuszne, ale i bardzo potrzebne.

No i zyskałam czas na rzeczy naprawdę ważne 😉

Uprościłam też przekaz

Nauczyłam się bez ogródek mówić dla kogo są moje usługi i produkty, ale jeszcze bardziej dopracowałam jasny komunikat dla kogo NIE SĄ!

Coraz bardziej świadomie odstraszam naiwne dusze, które wierzą, że stabilną działalność zarobkową w oparciu o rękodzieło można zbudować w tydzień, miesiąc czy kwartał. Świadomie burzę marzenia o „robieniu spektakularnego biznesu online” w „wolnych chwilach po pracy”. Coraz bardziej otwarcie mówię o swoich wyborach i kompromisach, bo po ludzku wkurzam się, kiedy widzę tę dwulicowość „onlajnów” – pięknych na pokaz i gnijących od środka.

Powiedzmy to sobie szczerze: biznes online to praca jak każda inna. Owszem, daje świetne możliwości skalowania (choć możesz wybrać kameralne programy, jak to jest u mnie) oraz nieograniczone wręcz możliwości finansowe, ale to wciąż PRACA. Ciągła nauka i potrzeba rozwoju, które idą w parze z rzetelnymi godzinami pracy, to nieodzowny element sukcesu.

Zbyt długo próbowałam wbić się w nierealne ideały, by serwować tę katorgę swoim klientkom. Z góry informuję o blaskach i cieniach działalności zarobkowej w oparciu o rękodzieło oraz o tym, że warto najpierw zapytać siebie, czego tak naprawdę we własnym biznesie szukam. Nie warto odkrywać tego dopiero po kilku latach pracy i frustracji.

Rękodzieło zawsze przychodziło na ratunek, kiedy potrzebny był reset, przemyślenie trudnej decyzji, czy po prostu odpoczynek psychiczny od tempa pracy.

Nauczyłam się też (to akurat była bolesna lekcja) nie zakładać z góry, że każda osoba, z którą dzielę się pomysłami i zapraszam do współpracy, ma dobre intencje. Chłodnej kalkulacji, spisywania umów, dbania o jasne wyznaczanie zasad współpracy nauczyłam się, niestety, poprzez kilka bolesnych lekcji, nieudanych projektów, rozczarowujących współpracy i poczucia bycia wykorzystanym. Ale bez użalania – to akurat wliczone w uroki bycia przedsiębiorcą 🙂 .

Zaufałam na dobre intuicji

Każdy nieudany projekt rozkładałam na czynniki pierwsze w myśl zasady: „Nie ma porażek, są lekcje”. Jednak najczęściej dochodziłam do jednego wniosku: TRZEBA BYŁO ZAUFAĆ IRRACJONALNYM PRZECZUCIOM. Kobieca intuicja, szósty zmysł, łamanie w kościach… Zwij, jak zechcesz, ale jeżeli mogę Ci udzielić rady na 2020 – takiej, której sama zbyt długo nie słuchałam – to ZAUFAJ SOBIE. Za każdym razem, kiedy coś poszło nie tak, miałam poczucie, że jakiś wewnętrzny głos mnie przed tym ostrzegał, a ja po prostu go nie posłuchałam.

Teraz uczę się w ten głos wsłuchiwać, zamiast go ignorować. Otaczam się ludźmi, z którymi o tych irracjonalnych przeczuciach i obawach mogę otwarcie porozmawiać. Nie oczekuję nawet ich rady. Sama możliwość nazwania, sprecyzowania, zwerbalizowania takich obaw najczęściej wystarcza do podjęcia decyzji.

Wygrałam moją małą wojnę o czas w domu

Pewnie pominęłabym ten wywód, uznając, że to moja prywatna sprawa, ale zainspirowana ostatnim SIGRUN LIVE postanowiłam się podzielić tą myślą.

Bo kiedy mężczyzna opowiada o tym, jak efektywnie wykorzystuje czas, aby rozwijać swój biznes, to jakoś zakładamy, że jeżeli jest ojcem, to jego partnerka ogarnia dom, a on w całości „upoważniony” oddaje się rozwijaniu biznesu. Wiem! Krzywdzący stereotyp, ale jeszcze ciągle bardzo popularny.

Natomiast ja sama dałam złapać się w pułapkę „wypada”, „trzeba” i „muszę”. Pozwoliłam się wbić w kaganiec powinności, który sprawiał, że doba kurczyła się w zastraszającym tempie, a biznes jakoś nie chciał rosnąć tak, jak powinien.

Mam dzieci. I męża. I biznes

I z czystym sumieniem na pytanie: „Jak ty to godzisz?”, odpowiadam moim: „Zatrudniam pomoc!”. DE-LE-GU-JĘ!

I, o ile nie zaskoczę Cię stwierdzeniem, że dzięki WOM (Karolina! Nie wiem, jak ja mogłam funkcjonować bez Twojej pomocy) i Niezastąpionej Projektantce Grafik (Dziękuję, Natalia! Czytasz mi w myślach i cierpliwie znosisz moje partolenie przepięknych wzorów, które produkujesz) oraz dzięki całej EKIPIE OPLOTKI (koniecznie sprawdźcie o kim mówię, bo nie sposób wyliczyć ich zasług dla budowania OPLOTKI), którą z resztą dobrze już znasz z naszych warsztatów stacjonarnych i online, jakoś daję radę ogarniać OPLOTKI, to zaskoczę Cię może faktem, że…

Najważniejsza pomoc, która umożliwia mi tak dynamiczny rozwój biznesu jest w domu!

Długo próbowałam udowadniać sobie i światu, że potrafię być super mamą, perfekcyjną panią domu i businesswoman gotową na okładkę Forbesa! I TO JEDNOCZEŚNIE!

Bajzel w tle? Nie zrobione „pazury”… Nie, to tylko wspomnienie po czasach, kiedy chciałam wszystkiego na raz i to SAMA! Teraz w nauce szydełkowania pomagają mi koleżanki z zespołu, a w wysyłce bezpłatnych schematów szydełkowych – programy do automatyzacji wysyłki maili.

I jakoś plany przeciekały przez palce.

Dopiero, kiedy zaczęłam z uporem maniaka zmieniać utarte szlaki funkcjonowania naszego domu, znalazłam miejsce na rozwój biznesowy

Zaczęłam dzielić się obowiązkami z mężem. I nie pytaj, jak długo uczyłam się zdzierżać ubieranie dzieci „nie po mojemu”, „nie pod kolor”, „jak nie moje” lub podłogę umytą nie tak, jak trzeba, albo okna z odbitymi paluchami całej rodzinki, uniemożliwiające przezierność. Jak trudno było nauczyć się puszczać mimo uszu kąśliwe uwagi moich i Jacka rodziców na temat tego, jak to się powinnam nauczyć tego i tamtego w domu, jaka to ze mnie była kiedyś „porządna” gospodyni… Ech…

Polubiłam nawet spaghetti w ciągach trzydniowych – w kombinacjach z długim makaronem, ryżem i świderkami. Mąż – zapalony maratończyk/triatlonista – lepiej znosi te kalorie. Ale przynajmniej dzieci pałają do niego miłością bezwarunkową za to wybawienie od warzywno-bezcukrowej-zdrowo-tortury wyrodnej matki z poprzeczką powyżej zdrowej swojskiej normalności pomidorówki i żurku.

Podzieliłam się odpowiedzialnością

Zaakceptowałam, że nie muszę być na każdym spacerze, basenie, wycieczce do parku czy wypadzie na plac zabaw. Zaakceptowałam nie-wegańskie, nie-bezglutenowe, nie-BIO-SRO-ORGANIC, tylko po to, aby znaleźć balans między pracą, domem i sobą.

Nie, nie jestem „za dobra, żeby sprzątać”, „za leniwa, żeby pucować podłogę” lub „za obrzydliwa, żeby myć toaletę” (ah, te oceniające metki, które same sobie naklejamy). Nie szkoda mi czasu na gotowanie (zwłaszcza wspólne) czy długie godziny dyskusji nad pizzą (ot, taka rozpusta czasami) lub drożdżówką (sam gluten, cukier i tłuszcz! O, biada!). Po prostu wiem, że mam poczucie najlepiej spożytkowanego czasu, dzieląc go pomiędzy rękodzielników, przyjaciół i rodzinę oraz osoby, przy których czuję, że wzrastam jako człowiek. Wszystko inne wolę odpuszczać.

A Ty?! Ile godzin tygodniowo pracujesz ZA DARMO?

Czuję, że dzięki takiemu patrzeniu na sprawy daję pracę koleżance, która akurat w tym momencie jej potrzebuje. Dziwne, że ode mnie oczekiwano (społeczeństwo, rodzice, teściowie, mąż, a może ja sama?), że będę wykonywać te wszystkie obowiązki domowe – pracę! – bezpłatnie, ale kiedy inna kobieta zostaje za to wynagradzana (jak za jakąkolwiek inna pracę) nagle staje się to tematem gorącej dyskusji. Ale jak to? Mamy płacić obcej kobiecie xxx (tu wstaw dowolną liczbę) stówy za to, że robi coś, co my możemy za darmo?!

Za drogo?!, Co tak tanio?! Za godzinę? Za konkretną pracę? Jak wycenić mycie okien…a prasowanie?! I tak dalej)

Oczywiście, że możemy – równouprawnienie wkracza „pod strzechy” – ale czy je stosujemy w praktyce i pochylamy się nad tą toną zadań wspólnie? A może Ty wydajesz rozkazy, mąż/dzieci karnie wykonują, ale ciężar odpowiedzialności i logistyki ciągle „wisi” na Tobie i wypala Cię na co dzień?

Czy może troszeczkę bardziej robisz Ty lub robię ja?

Czy może robi ON, ale to Ty dyrygujesz, zarządzasz i tkwisz w roli domowego logistyka (albo lepiej – jak to u mnie było – „wiecznie zrzędzącej baby”).

Jeżeli myślisz, że zatrudniając pomoc, możesz poczuć się jak „pani na włościach” lub właśnie obawa przed taką relacją Cię hamuje – uspokoję Cię! Sama – karmiona legendami dziwnych pań narzekających na ukraińskie gosposie, oskarżające je o kradzieże kostek masła z lodówki – wzdrygałam się na samą myśl, że miałabym być choćby w najdrobniejszym stopniu stać się do nich podobna. Odwlekałam decyzję w nieskończoność.

Takie bajki można włożyć między wiersze (oczywiście, pewnie zdarzają się wyjątki), ale wystarczy popytać i przeznaczyć uczciwą kwotę na wynagrodzenie dla takiej osoby, a nagle Twoim oczom ukażą się równe babki z praktycznym podejściem do życia, głową otwartą na elastyczne modele współpracy i ramionami gotowymi wspomóc dodatkową parą rąk.

Zaskoczy Cię, jak świetnie takie osoby zarządzają swoimi mikroprzedsiębiorstwami i zasobami czasowo-siłowymi! Uwierz mi, wiele możesz się nauczyć o przedsiębiorczości od takich kobiet!

Czy nie martwię się, że rozpuszczam dzieci?

2019 „wyleczył mnie” z obsesji bycia „idealną matką”.

NIE. Nie rozpuszczam moich dzieci tylko dlatego, że ktoś pomaga nam w domu.

Nie. Nie jestem wyrodną matką, bo przez 3 dni z rzędu jedzą pomidorówkę.

Nie. Nie popełniłam macierzyńskiego grzechu numer jeden, bo mąż zabrał dzieciaki na weekendową wycieczkę SAM, żebym mogła naładować akumulatory i po ludzku się za nimi stęsknić.

NIE, NIE, NIE.

A właściwie – TAK!

MAM prawo wychowywać moje dzieci po mojemu i słuchać nikogo innego poza nami (no, mąż ma tu też coś do gadania :P). I TY TEŻ MASZ TAKIE PRAWO! Twój biznes nie musi być POTEM!

TY, WY. Nie musicie być POTEM!

Nie mam innej odpowiedzi. Dzieciaki ogarniają swój pokój, pomagają przy podawaniu posiłków i ich sprzątaniu, pomagają szorować rowery czy samochód. Włączamy je świadomie w jakąkolwiek pracę, którą wykonujemy wspólnie. Wiem, że w niektórych domach dzieci robią więcej, w innych praktycznie nic, ale przestało mnie to interesować.

Nie mam poczucia, że moje dzieci przegapiły jakąś ważną lekcję samoobsługi domostwa, bo podczas ich pobytu w szkole/przedszkolu ktoś inny niż ja ogarnia kurze czy szybę w łazience. Jakoś ciężko byłoby mi (TERAZ) wmówić, że jako dorosłe istoty nie „rozkminią” instrukcji użytkowania zmywarki czy pralki (podglądając technologiczne nowinki – pewno niedługo będą do niej gadać, a ona sama się załaduje).

Poza tym – dzięki delegowaniu prac domowych ćwiczę tzw. „communication skills”

Polecam!  Za takie ćwiczenia (już pewnie się domyślasz) – płacisz coachom od teambuildingu solidne kwoty, tymczasem możesz się ich uczyć w praktyce na własnym DOMOWYM gruncie.

Nie lubisz gotować? Super! Deleguj to zadanie! „A co jeżeli nie będzie mi smakowało?”. Po prostu ustalisz, co jest OK! Nauczysz się przy okazji komunikować potrzeby swoje i swojej rodziny, a może nawet nauczysz swoją rodzinę komunikowania potrzeb nie „przez Ciebie”, ale indywidualnie? Z kulturą, z poszanowaniem czyjejś pracy (asertywne NVC się kłania, i to w praktyce!).

Zatrudniłam pomoc w domu (nawet nie wiesz Asiu, jak bardzo jestem Ci wdzięczna!).

I nie czuję, żebym poniosła tym jakąś porażkę na linii Matka – Pani domu – Żona – Kobieta.

A co najważniejsze, ta decyzja przełożyła się bezpośrednio na rozwój mojego biznesu, zwiększając moją skuteczność jak żadna inna!

Czas o tym głośno powiedzieć! Bo o ile zatrudnianie wirtualnego wsparcia to już trochę taki „lans” wśród mikroprzedsiębiorców, o tyle szukanie pomocy „w domu” to jeszcze (niestety) ciągle powód do wstydu dla przedsiębiorczych kobiet. Zmieńmy to! Mówmy o tym głośno. Nowa dekada nadchodzi i to MY odpowiadamy, jakie standardy zaczną obowiązywać nasze córki!

Dobra, powiało patosem. Już się uspokajam. Do rzeczy – w końcu tutaj o podsumowaniu 2019 być miało!

Jakie sukcesy zaskoczyły OPLOTKI w 2019

Dużo, jak na jeden rok. Ale nie doszłoby do tego, gdyby nie małe wewnętrzne zwycięstwa nad samą sobą! No to od nich zaczynam…

Pozbyłam się poczucia winy.

Już nie tłumaczę, dlaczego godzina mojej pracy kosztuje X, a program mentoringowy albo kurs online Y. Nie rozpaczam, kiedy hejt leje się strumieniami, bo przecież „w głowie się smarkuli poprzewracało” (swoje lata mam, ale facjata i mimika ciągle niepoważna :P). Grzecznie odpowiadam, że NIE, nie wierzę, że pomagając bezpłatnie, mogę zagwarantować Pani sukces biznesowy, i odsyłam na stronę z cennikiem uzależnionym od dostępu do mnie bezpośrednio 1-1. Wierzę, że działa zasada „siłki” – gdyby karnety rozdawano za darmo, prawdopodobnie nikt by na siłownię nie chodził! Trenerzy też nie byliby profesjonalistami. Energia pieniądza to tylko narzędzie: dla klienta – do podjęcia świadomej decyzji i wytrwania w postanowieniu/pracy, dla trenera/mentora/nauczyciela – narzędzie pozwalające na samorozwój i profesjonalizm.

Niestety, wiele rękodzielniczek interpretuje słowa: „Pomagam rękodzielnikom budować stabilne biznesy na fundamencie ich unikalnych rękodzielniczych umiejętności” jako: „Tak, doradzam za free, bo mąż utrzymuje całą nasza pięcioosobową rodzinę, a ja bawię się w panią businesswoman i zapraszam Cię do wspólnej zabawy”.

Nie! To praca.

Jeżeli ktoś sugeruje Ci (instafocie nie kłamią :P), że biznes rękodzielniczy to picie kawki na ręcznie dzierganym pledzie, z lapkiem niedbale rzuconym w kącie łóżka, żeby coś tam poklikać, i sprzedawanie haftowanych w stanie ZEN tamborków ustawiającym się w kolejce klientom to… Hmmm… Cóż, będę tą brutalną babą, która sprowadzi Cię do rzeczywistości. Tak. Tak może wyglądać Twój biznes, ale po okresie układania modelu prosperowania Twojej małej firmy, nauki delegowania i tworzenia modelu biznesowego, który po prostu działa. I chyba nie muszę tłumaczyć, że do tej idylli wiedzie ścieżka ogarniania wszystkiego samodzielnie (bo nie stać Cię na pomoc), „zarywania” wolnych chwil i szukania partnerów, z którymi będzie nam po drodze (okupiona rozczarowaniami równie często jak sukcesami). Ale to (wbrew obiegowej opinii) jest świetny pomysł na własny biznes. Unikalne umiejętności rękodzielnicze są i – w dobie, kiedy roboty będą już za nas robić absolutnie wszystko – będą coraz bardziej „w cenie”. Modele biznesowe mądrze dostosowane do indywidualnych potrzeb twórcy to coś, co w ostatnich latach stało się moim absolutnym „konikiem”.

To pieniądze na rachunki, kredyty, dziecięce baseny, inwestycje w rozwój własny i firmy. Ten biznes działa jak każdy inny i ciągle nie mogę się nadziwić, jak bez dyskusji płacimy np. za lekcje angielskiego. Dlaczego nikt nie wzdryga się, kiedy słyszy cenę za godzinę indywidualnych konsultacji, a raczej szuka cennika na stronie? No i raczej oczywiste jest, że w godzinę to ta Pani języka nie nauczy, „of kors”. Ale za to na wieść, że moje usługi (czy usługi koleżanek rękodzielniczek z zespołu), konsultacje 1-1 oraz kursy też mają cenę, następuje szok poznawczy. Jeszcze większy szok, kiedy uświadamiam, że godzina konsultacji to zaledwie ustalenie celów biznesowych, nakreślenie strategii działania itd. A jednak ZBUDOWANIE stabilnej działalności w oparciu o rękodzieło to już regularna praca! To samo z szydełkowaniem! Dlaczego ktokolwiek miałby się spodziewać, że od poziomu „jak ja mam to szydełko złapać?” do poziomu „dziergam te maskotki dla dzieciaków jak oszalała i jeszcze sprzedaję je sąsiadkom” prowadzi jedna godzina szydełkowych „korków”? Takich klientów nasz zespół odsyła do wielu godzin bezpłatnych treści na YouTube’ie (nasze też dodają swoją cegiełkę do tego morza kontentu) :).

No dobra, nie jesteśmy może jeszcze przyzwyczajeni do czerpania merytorycznej wiedzy z Internetu (czy rzeczywiście?). Lubimy tych speców z dyplomami na ścianie w nieskazitelnych biurach, no nie? Sama nabrałam się na tę „szopkę”, kiedy poszukiwałam zaufanego radcy prawnego… Długa historia.

Od kiedy sama uczę przez Internet, stałam się bardziej świadomym klientem korzystającym z dobrodziejstw technologii. I z całą energią pokazuję swoim klientkom, w jaki sposób tę technologię mogą zaprzęgać do pracy w swoich biznesach rękodzielniczych, dając tym samym przestrzeń na twórczy rozwój.

Dużo czasu i doświadczenia (i twardego dupska) potrzeba było, abym nauczyła się dostrzegać wartość w swojej pracy (co kuriozalne – inkasowanie za pracę jako architekt nie sprawiało mi problemów, bo mam na dowód swoich kompetencji stos dyplomów, takich do oprawienia i powieszenia na ścianie w wypucowanym biurze :P). Lata doświadczenia i świetnie działający ekosystem OPLOTKI to moje portfolio. „Papiery” powoli też się pojawiają (oj, jak te dyplomy uznania i certyfikaty za zasługi łechczą ego), choć nie zabiegam o nie tak bardzo, jak o „żywe wizytówki” prężnie działających biznesów moich klientek.

NIE, TO NIE!

Powoli uczę się mówić stanowcze NIE toksycznym relacjom, ludziom, którzy potrafią tylko brać, znajomym, którzy pojawiają się tylko w okolicy własnych potrzeb. Powoli, ale stanowczo stawiam granice i bronię ich jak lwica (w końcu zodiak zobowiązuje) oraz świadomie otaczam się inspirującymi ludźmi, którzy nie pozwalają iść na łatwiznę dzięki swoim niezłomnym kręgosłupom zasad i bliskich im wartości. Odpuszczam ludzi, którzy nie walczą o naszą relację i o wspólny CZAS. To luksusowe, deficytowe dobro naszych czasów stało się moim nieodzownym narzędziem weryfikacji z kim jestem w stanie budować, a z kim drogi splatają się tylko w przelocie.

JAKIE PORAŻKI LEKCJE DAŁ 2019

W styczniu odrobiłam lekcję z 2018 roku i rozpoczęłam rok od urlopu (szusowałam z mężem i dzieciakami w Alpach). Najmądrzejsze, co mogłam zrobić, bo tegoroczny prezent świąteczny – nasza trzecia dzidzia – skutecznie odłożyła kolejny wypad narciarsko-snowboardowy na 2020 :).

Dzięki naładowanym bateriom z wielkim zapasem energii rozpoczęłam tradycyjne programy wsparcia dla rękodzielników (np. Akademia Rękodzielnika). Energii wystarczyło również na akcje charytatywne: zaangażowanie w Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy ( w tym roku też działamy!)  czy wsparcie dla Fundacji Tęczowy Kocyk (zachęcam Cię do pochylenia się nad misją tej grupy – wsparcie dla kobiet, które straciły swoje maleństwa, zanim te jeszcze miały szansę zobaczyć nasz świat; możesz z powodzeniem wesprzeć czasem lub rękodziełem). To wsparcie przerodziło się w regularne akcje, które wrosły w grafik przedstawicielek naszej społeczności. Gdyby nie społeczność OPLOTKI, te działania nie miałyby też takiej skali! Co ja tam sama mogę? Często kończy się na planach, a życie weryfikuje, czy pomóc się uda. W grupie jednak nie było odwrotu i pomoc nabierała większego, bardziej regularnego, uporządkowanego wymiaru.

Wiosna minęła na inspirujących wydarzeniach kobiecych. Wielkopolski Kongres Kobiet czy  Tydzień Silnych Kobiet uzmysłowił naszej OPLOTKowej społeczności, że to, co robimy, to już nie tylko rękodzieło. To również inspirowanie kobiecej przedsiębiorczości, wzmacnianie kobiet w pierwszych biznesowych krokach. Aby nie być gołosłowną, sama coraz częściej zaczęłam mówić o misji OPLOTKI poza światem rękodzielników. Moje prelekcje na Poznańskich Dniach Przedsiębiorczości czy poznańskim meetup’ie podcastowym (współorganizowany przez OPLOTKI PYRCASTER 2019  oscylowały wokół niszy rękodzielniczej, ale w kontekście niedocenianego potencjału tych kobiecych, w większości, mikroprzedsiębiorstw.

W marcu wystartowałam do wyborów!

Tym newsem jakoś niespecjalnie się dzieliłam. Jakoś nie potrafiłabym mieszać rękodzieła w swoje prywatne inicjatywy. Co prawda były to wybory lokalne, ale jako przewodnicząca Zarządu Rady Osiedla działam aktywnie i czuję, że łamię na każdym kroku utarte schematy funkcjonowania skostniałych mechanizmów na rzecz oddolnego wpływu mieszkańców na swoją najbliższą okolicę. Od tego czasu zupełnie inaczej patrzę na kobiety w „wielkiej polityce” i chylę czoła. LUDZIE! TA PRACA TO KOMPETENCJE, O KTÓRYCH NIE MIAŁAM POJĘCIA. Uczę się ich powoli. Selektywnie, bo do dyplomatycznych skilli na zadowalającym poziomie to ciągle bardzo mi daleko, ale już do skuteczności i motywowania sąsiadów do brania spraw w swoje ręce (czyli tzw. mądrze brzmiącej „partycypacji społecznej”) już mam jakiś naturalny dar :P.

Mam nieodparte wrażenie, że rękodzieło znowu odsłoniło swoje „inne” oblicze. Odkryłam je na nowo jako narzędzie konsultacji społecznej, wzbudzania dyskusji publicznej na ważne tematy (ważne i lokalnie, i globalnie!). Tym bardziej ochoczo zaangażowałam się też we współpracę w ramach projektów społecznych, gdzie oplotkowe rękodzieło mogło pojawić się w formie warsztatów ogólnodostępnych (dzięki finansowaniu zewnętrznemu warsztaty często mogły odbywać się w formie bezpłatnej dla uczestników) dla mieszanych grup – społecznych, wiekowych i kulturowych.

Dziel się, aby pomnożyć!

Od początku roku aktywnie dzieliłam się również źródłami swojej wiedzy, motywacji i środowiskiem osobistego wzrostu. Jako ambasadorka programu SOMBA (online MBA) cierpliwie pomagałam w onboardingu nowych osób w tym programie (Ha! Właśnie sobie zdałam sprawę, że „robię studia” biznesu online, za które nie oczekuję „papieru”!). Aktywnie informowałam o krótkich momentach, kiedy rekrutacja do programu była otwarta (w tym roku aż 3 razy – w styczniu, czerwcu i wrześniu. W 2020 prawdopodobnie będzie to możliwe tylko w styczniu – tutaj możesz zapisać się na listę osób, które mailowo informuję o szczegółach)

Tegoroczny urlop letni spędziłam z rodziną w Chorwacji, ale tym razem nietypowo. Przetestowałam w praktyce ideę WORKATION i polecam :). Cały dzień plażowania katował dzieci, które padały wykończone słońcem i wodą, i jednocześnie ładował moje baterie. Kiedy mój Jacek trenował intensywnie do kolejnego triatlonu, ja dłubałam sobie niespiesznie wakacyjny program wsparcia rękodzielniczych biznesów. To podczas urlopu powstał zarys kursu HANDMADE – Jak zamienić kosztowne HOBBY w dochodowy BIZNES. Z powodzeniem wprowadzałam również kolejne koleżanki do programu SOMBA. Dzięki temu kolejne polskie przedsiębiorczynie dołączyły do międzynarodowej społeczności przedsiębiorców online.

Dzięki czerwcowemu ładowaniu baterii wakacje były dużym krokiem do przodu. To wtedy testowałam pierwszą edycję kursu HANDMADE – HOBBY CZY BIZNES – ponad 600 osób (!) wzięło udział w bezpłatnej, pilotażowej edycji kursu. Dzięki ogromnej porcji wiedzy zwrotnej od uczestników, kurs został wzbogacony o dodatkowe elementy, został pozbawiony oczywistości, które zbędnie go obciążały oraz mocno zmienił formułę na model pracy własnej w dogodnym dla uczestników czasie. No i oczywiście duża porcja wiedzy teoretycznej została zamieniona na praktyczne ćwiczenia do wdrożenia „na już”.

Dzięki takim pracowitym, choć przyjemnym (dużo krótkich wyjazdów rodzinnych, kiedy tylko pogoda na to pozwoliła) wakacjom, jesień stanowiła najmocniejszy punkt pracy z rękodzielnikami. Inkubowane w programie HANDMADE HOBBY CZY BIZNES  oraz AKADEMII RĘKODZIELNIKA modele biznesów handmade wkraczają wzmocnione w przedświąteczny szał zakupowy w naszym OPLOTKOwym sklepie.

Autorki tych rękodzielniczych przedsięwzięć wkraczają w 2020 rok z jasną strategią działania w przyszłości i jestem przekonana, że szerokie wody przed nimi.

A co poza tym w 2019 roku w OPLOTKI?

  • Przeprowadziłyśmy ponad 20 konkursów na FB „KREATYWNA ŚRODA” (co tydzień aż do końca wakacji). Nie zapeszamy, ale może wrócimy do tego formatu w przyszłym roku :)). Dzięki nim na naszym profilu zaczęła funkcjonować aktywna wymiana informacji między twórcami, którą w dużym stopniu kontynuujemy w bezpłatnej grupie OPLOTKI AND FRIENDS JAK ZARABIAĆ NA RĘKODZIELE”.
  • W świat powędrowało ponad 50 odcinków podcastów… (posłuchasz tutaj, jeżeli jeszcze ich nie znasz. Nowy epizod co poniedziałek :))
  • … oraz ponad 50 wpisów blogowych.
  • Na OPLOTKowym YouTube’ie pojawiło się ponad 40 nowych wideo – relacji z wydarzeń, wideo-tutoriali dla fanów rękodzieła, wideo-lekcji wspierających twórców rękodzieła i innych.
  • Poznałyśmy maaaasę wspaniałych ludzi podczas warsztatów stacjonarnych i online. W momencie tworzenia tego materiału przeprowadziłyśmy już ponad 50 warsztatów!

A osobiście…

Przerobiłam kilometry włóczki na produkty handmade (w tym roku były to głównie kocyki i akcesoria dla nadchodzącego dzidziusia ), grzebałam w glinie, tworzyłam mydełka handmade z córką, filcowałam z synkiem, wycinałam, kolorowałam, kleiłam, rysowałam i z czystą przyjemnością warsztatowałam SIĘ.

Korzystałam pełną piersią z dobrodziejstwa ekosystemu OPLOTKI – nie tylko prowadziłam warsztaty, ale też uczęszczałam na najróżniejsze warsztaty jako zwykły „laik”. Chyba najbardziej utkwiła mi w pamięci wiklina, do której na pewno jeszcze kiedyś wrócę . Spędzałam czas z ludźmi napędzanymi pasją i marzeniami. Skutecznie unikałam tych napędzanych zazdrością i kompleksami. Świadomość, że jestem odpowiedzialna za swoje szczęście, ciągle dzwoniła z tyłu głowy i w tym roku nie dała się frustrować.

Przestałam pracować z osobami, które chcą szybkich sukcesów bez grama pracy. Powiedziałam NIE kilku klientom, którzy kierują się wartościami sprzecznymi z moimi (ależ jestem wdzięczna, że mam ten komfort finansowo-psychiczny). Nadal dzielę się bezpłatnie wiedzą w grupie OPLOTKI AND FRIENDS – JAK ZARABIAĆ NA RĘKODZIELE, ale również coraz bardziej stanowczo zapraszam do płatnych programów, dzięki którym mogę skupiać się na klientach w wymiarze, który przynosi dla nich gwarantowane sukcesy biznesowe.

Z wielką otwartością i ciekawością wkraczam w ten nowy rok 2020.

Jako mama (już trzeci raz!), kobieta, partnerka, ale również przedsiębiorczyni i sprawczyni całego tego OPLOTKowego zamieszania. Z pełną odpowiedzialnością zamierzam pokonywać kolejne swoje bariery, kompleksy, słabości, żeby ciągnąć za rękę każdego, kto czuje, że doba ma dla nas wszystkich bogactwo 24 godzin. Kwestia tylko tego, czy je bezpowrotnie stracimy, czy będą najcenniejszymi wspomnieniami na nadchodzące lata :). Wierzę, że rękodzieło to nasz wehikuł.

agnieszka@oplotki.pl

No censorship! 2019 in Review.

How much did 2019 cost?

I do follow a rule that says „If You wish to multiply…You just share”. And according to that rule I have given away a lot of precius expertize and experience. However, in 2019, I trained myself to invest this energy wisely. I did share, but mainly with team-members and OPLOTKI community. I forced myself to value my time and finally raised my prices. So I also shared my services, but gained more confidence via this Energy of cashflow. Funny enough – it resulted in more clients! The Energy of money became a boost for accoutablility for handmade artists I work with!

That is why I separated the charity from business with a thick line

I separated my own company from the association OPLOTKI. Despite the same name, they have different objectives. The company is business. It’s aim is to pay the bills, but also show handmade artists that my busiess coaching skills in terms of crafting businesses grow as I Invest practically majority of my revenue to grow those skills further on. The company handles online courses for handmade artists, offline and online handmade workshops , e-store and events. The association is charity. This is where, as a team of 12 handmade artists, we carry out charitable auctions, free handmade workshops for kids and local community. We also run an online handmade butique that sells hand-crafted goods.

In 2019 I stopped expecting members of the association to work as hard as I do in my business. I understood that my mission does not have to be a prority for everybody. Paradoxically, the less I pressed, the more work my friends wanted to put in and the more fun we (again) had from spreading the „Polish handmade is a tool for meeting others”  message. The more fun our free family meetups with handmade themes (again) became. This two-paced track keeps my company quickly growing and keeps me present at a slow but steady activity of the association. Now I know I can afford charity and this luxury boosts my charitable activities and keeps the motivation to work at a high level even on „rainy days”.

Time, above all

In 2019 I have finally learned to delegate. I still do not know, how I handled all those tasks before…but now a VA, a graphic designer, and also massive help at home…keeps me focused on really important things.

I can finally focus on recording podcast episodes while VA does the editing and publishing.I can write deeply personal blog posts, as I am finally free to think them through properly. I can –finally- devote even more time to work with my clients, as I am not overloaded with loundry, cleaning and other house-duties and logistics…that piles up with 3 kids ( including baby Sara born on 30th of December). I finally enjoy slow-paced bedtime reading and mindful workouts with kids. I take advantage of swimming pool with the whole family and finally find time for simple walks.

How precious time is

I used to count money. Now I count time. Whenever, wherever I can make processes smarter and save an hour or two – I invest. Piece of software that automates anything in the company, people who can show me a „better, faster way”, masterminds that help me generate smarter solutions how to improve quality of my services in time…those are now my main points of focus.

And WOW! – How they pay off! Every investment „buys” this precious resource = TIME, that used wisely generates more and more growth.

Time – another dimention

I love my job. I forget myself by the desk and oftentimes it is hunger or thirst that makes me stand up and see I have been clicking there a couple of hours in a row. When we decided to have 3rd child I was kind of thinking „You need to slow down” …but neither the information about pregnancy…nor classical pregnant-woman-pains could keep me away from work. Only last – ninth month, when I literally could not sit by the desk tought me to work even more effectively. It turned out, that lots of self-care…resulted in massive effectiveness at work. Ideas came like crazy, when my head had ample of sleep. Writing blog posts was pure inspiration, as the ideas had time to incubate, get talked through with mastermind friends and simply „grow in me”. I tought myself to exchange quantity for quality. Time did not span, but got another dimention. I would describe it as balance. I feel I have been working at 110% of my capacity before…now when I am at 90%…the work I do –  is still 100% or beyond. I wish You find Your optimum pace – it seems a constant hustle is overrated and an intuitive balance fuels us like nothing else. I think I forgot to mention I somehow also attracted like-minded clients – those clients You treasure for every moment of your work together.

Pregnancy proved to me something I felt even way before. Online business is like no other opportunity for mothers to find balance between being both – an enterpreneur AND a mum (at the same time!). My motto „children = motivation, not excuse” came to live like never before and empowered me in my message to the world. There is nothing a woman is allowed to „drop” on a child as a reason for not following her goals. I know I am more fortunate than many other women around the world in terms of their situation, resources, support…however, there are also some more fortunate, who give the guilt –burden on their kids for their own failures or for not even trying to persue their passions, goals. If I could build a sustainable online business on foundation of crochet skills (perceived in Poland as one of least profitable branches of business, or hooby, not business, as they call it) I believe there is no field a woman could not succeed in terms of successful online business.

Of course I asked for help ( SOMBA – online MBA by Sigrun gave me all the tools I needed) Of course I worked hard ( Yup – 2 years of hustle, even with every support of SOMBA) Of course I had worse moments ( When I knew bigger investment in coaching program will be hard to handle with an infant coming in December 2019), but I took the risk…and succeeded. There were failures, or rather strong lessons along the way…but guess what?! Those were most precious learnings that led to all the glorious moments of success! Worst case scenario – for anyone- is NOT EVEN TryING. Therefore I plan even more investments…. Even more boldly…with brevado I would never afford before.

The plans I write down in my oldschool notebook ( Yes, business online, yet handmade notebooks prevails 😛 ) are slowly coming to reality… I just needed to put the date on them…the rest was logistics. Instead of „I have to” I started using „I want” „I plan” I wish…And all the wording made a huge difference. Those dreams came true…those plans materialized and those distant desires became real. I use them now as foundation for thinking big and planning further. Way beyond my family, my business, my friends. If I imagine there are women out there that use their kids as an excuse to not even trying…I feel even more motivated to continue what I do.

And yes, I am being judged for „showing off” with my „perfect happy family” (believe me, we all have our worse days) thriving business ( If You only knew the whole long  journey that led me to this point) …but I train myself not to care. I know I have taken the full responsibility for my own happiness and I am more and more confident in passing tools to achieve it to other handmade artists building their online businesses.  I stopped putting this burden of „how to find a perfect solution” on my co-workers, business partners, friends from OPLOTKI association. I stopped expecting my husband to make our everyday …a shiny rainbow. I ceased to mold my kids into perfect mini-me’s and opened myself to their individuality instead. I focused on myself with work.

And You know what?

Everything seems to fall into place…without my constant overpresence…and me ?

I keep on growing…in happiness! I took responsibility for my own happiness and understood I need to change nobody but me in order to get that.

No, no! I can not crochet a toy rabbit! My rabbit needs to be XXL super-toy with a magical skill of being a piece of furniture  „on top of it!”

In 2019 I learned to simplify

There were less launches, less online programs ( 5 of them were put together as one) less online and offline workshops and waaay less visibility online. Instead I focused on more 1-1 contact with my clients and members of my team. The quantity was definitely transformed into quality. I know I will continue on that path in 2020.

Stress from work was healed by family life, and family struggles were diminished by business sucesses. This fragile balance seemed to keep my sanity in hectic pace of our daily reality.

Plus…I finally got to know my business from a clients’ perspective.

One of the activities of OPLOTKI is coordination of handmade workshops led by my clients (handmade artists from various fields whom I teach how to conduct such workshops) . Those are everything ranging from crochet, knitting, weaving, macrame, pottery, painting, drawing, creative zero-waste upcycle…Name it – we probably have it!

It was only in 2019 that I allowed myself to take part in those workshops as a regular client. I indulged myslef in evening pottery, took slow offline time to talk to total strangers, gained a real perspective, how those workshop-small-talks grow into friendships, mind-opening conversations,offline healing alternative to our constant scrolling.

I took my elder daughter (6) and son (4) with me, whenever I could — just to discover we share passion for oldschool manual „getting dirty hands” crafts. I re-entered their world with joy..after feeling I have already started to loose them to the world of friends, peers, newest kids’ craze in the playground, once they started kindergarden…

Ironically …I rejoined with my kids through my work! How rewarding is that!

I worked on messaging

I trained myself in communication. I mean – I always worked on presenting, what is my work all about. I talked about my lifelong passion for handmade crafts that led me to architecture only to get rediscovered during maternity leave and flourish into OPLOTKI brand. I talked a lot about how I have built successful online business based on crochet (no business coaching at the beginning!) skills. I teach now, step by step, how to follow my pattern and repeat my success with any handmade skill and scale it online…Though I still avoid using term „business coaching” when describing what I do for handmade artists.

However…this Year I trained myself in talking about what I AM NOT.

I am not charity organisation that helps women who are not willing to invest in themselves. I am not a person, who believes You need all the money in the world to even start thinking about Your own business. I do not believe You are ever allowed to blame anybody but You for Your lack of success.

I started being bold ( Thanks to my business menthor – Sigrun I ceased to fear judgemental opinions about my point of view) with what I believe in. Yes, It deterred people who do not agree…but it also gave me a whole lot of support of like-minded women, who became my best clients.

I boldly talk about ups and downs in my business. I will talk even more in 2020 about constant need for growth, about struggles of solo-preneur, about juggling between home and office MODE, when this is how You spend everyday. But mostly I will direct my messsaging to handmade artists…wrongly thinking online business is nothing but a passive income and dance on roses. It is worth being honest and admitting that online, like any other business takes guts and hard work to be successful.

Talking about guts

2019, like any other Year tought me to trust it! Every time I had this „gut feeling something is going to work out…it did. Each time, my mind told me „follow this path” despite some quiet voice from inside was warning me in some kind of way…It collapsed…

I cannot explain it in any rational way…but I do not need to. I just started to listen to that inner voice. And It seems it never fails to lead me in a good direction.

I started to consiously surround myslef with people who dare to follow their inner voice too and together find joy in the everyday. Many of those inspiring friends I know online, but there is nothing impossible once You find Your tribe…

This October we met in Zurich during Sigrun Live ( an event organized by Sigrun, as part of SOMBA)

I won my little war at home

I did not realize I live the „Polish mother stereotype” until I met other women from SOMBA. It was kind of obvious to me, that I am responsible for the „home realm” as Jacek and I decided to have kids. As his career did not even get a scratch…my company ( I owned architectural studio already back then) basically ceased to exist (after second child I stopped living … torn between absence at the office and absence at home…and chose to drop work totally). I lived the perfect stereotype allowing myself to drown in cooking, cleaning, and baby-classes logistics.

Despite the fact I joined SOMBA to develop my online business, as I thought It will allow me to „make some money on the side” while handling all the house-duties…I quickly found out constant lack of time fueled a total shift in my way of thinking. From frustrated perfect-mum-o-wife, I again became fully fledged enterpreneur…but this time…I negotiated house duties with my husband too. Paradoxically – my handmade business tought us how to became a real partners at home….

I have husband, kids …and business

We quickly discovered that there are tasks at home that we can delegate to allow ourselves some more TIME with each other or with kids. Paradoxically – the DELEGATING learning from my business has vastly helped at home. And I am not only talking about floors being finaly clean without another argument „whos’ turn was it” to wash them Saturday morning. I am talking about more and more conscious planning what our family everyday will look like.

Too long have I tried to prove everybody else (or myself actually) I can champion it all – business, role of a mum, a coscious enterpreneur, a wife, a lover, an inspiring woman, a daughter, a sister…I believed, I have to comply to all the social norms, stiff rules in order to achieve that.

How liberating was this awareness, that I do not HAVE TO agree with all of them…that I can actually discuss them and re-define them …now we make our family rules for ourselves.

Now I live by my rules.

Plus I can choose!

I chose working on my business over washing floor. I chose handmade workshops with kids over cooking 3-meal dinner every day. I chose hiring help over constant struggles with my husband. And I feel good…even with other mommies from my kids’ playground frown with disapproval and judge me „she is so lazy! She works from home and yet does nothing at home!”.

In my planning notebook for 2020 I already wrote „Find what else You can delegate at home to find time for weekly family Yoga classes” …  I also promised my kids some new dolls, as majority of them went out to become gift for their (or my) friends. Yup – I plan to do even more crocheting this year … business is business 😛

It is more Your or my fault?

We took different paths. Jacek with his corpo-career, me with all the enterpreneurial ups and downs. One blaming the other for not understanding the everyday stuggles. And THE KIDS! The catalyst for all the painpoints. It was hard to realize how we change as a couple. But it was no loger that hard, when I took full responsibility for my  part of the job, as he was taking hesponsibility for his. What I mean… with business growth I also shifted privately. From a woman needing strong arms to hold me when I am down…to a self-sufficient enterpreneur holding my his hand when he needs this kind of support. How blind was I assuming he „got this” every time I was lost. Or actually kind of expecting that from him. How much deeper the connection goes, when You no longer desperately need that other person, but You rather choose to be with him every day. 2019 was a year of constant shift in that direction. My enterpreneurial journey motivated him to grow. His cosy, standard position in his company was no longer enough….so he also stepped out of his comfort zone to change it. We both gained from that. This funny competition-cooperation professional-private balance between us gave some extra buzz to our life, giving new energy as a couple.

Ok, but what happened to OPLOTKI in 2019?

I could count out numbers, revenue, events etc, however, again, I will focus on more intangible growth and breaktrhoughs.

I got rid of funny guilt.

I no longer feel guilty, when I communicate my prices. I do explain, why my hourly rates is this… and the online course is that, however I no longer react to criticism. Self-confidence allows me to channel this energy to working with my clients instead. I have noticed that the energy of money serves best to those, who use it to keep themselves accountable to the goals they set for themselves. I am barely a facilitator in this process and the prices to my products serve more as a tool for my clients’ decision-making process.

No, handmade IS my WORK, not only HOBBY

If somebody suggests that working in handmade business looks like insta –reality ( lazy coffee on a hand-knitted blanket and laptop lazy clicked at in between sips) – I am telling YOU – IT IS A BIG FAT LIE. It can look like that maybe after a couple of years, when You learn the hard art of delegating, however…at the beginning it is WORK like any other. Anybody telling You it is pure dance on roses…obviously does not want to prepare You for the reality. Yes, I love this job. Yes, I get to knit or crochet and call my favourite hobby “work”. Yes, I meet wonderful, inspiring people and call it “business meetings”. However…there  are times, when it is hard, when sudden turns require cold-blooded business calculations and unexpected downfalls make me question if this is all worth it. It takes a lot of creativity and hard work to make this business grow and I believe that any entrepreneur shares this scenario. DO not get me wrong…I am not one of the “hustle, hustle” fans…however, I am also telling YOU – even handmade business means WORK.

Maybe that is the reason, why I get all emotional, when people perceive professional handmade brands as homestead-mummies’ hobby businesses. That is why I strongly push my clients to raise their prices and treasure their artistic work. That is why I pay so much attention to raising my clients’ awareness, that without proper business-planning there is no success.

I have also learned to quickly quit working with people who do not commit to their success. It is sad, but still true, that women look for excuses or “others” to blame for their lack of success. House duties, kids, spouse, lack of money to invest…those are top reasons they give for not taking necessary effort in order to start or continuously work on their businesses. Some time ago, I tried to convince them to change perspective at all costs…now I gently coach them…but quit working, when I see their mindset unables them to take responsibility for their success.

WHY?

Because there are so many determined women out there, that could use their hard situation as excuse…yet they take the effort to grow…that I somehow feel I channel my skills way better, when I facilitate their work instead. I strongly believe, that they come to use my services, when they are ready to work on their handmade businesses’ success.

And one last thing when it comes to handmade WORK. I have given myself permission to say NO. In 2019 I ( first time) said no to clients, that were willing to buy my services. No – it was not pride…It was this gut feeling, that I am not the best fit for them. I have trained myself to trust this gut feeling and not to take on too many clients. Consequently, as I needed to choose, I chose those that I felt are best fit. Call it selfish…I call it “strengthening my skills”. I trusted my gut feeling and it paid off- every single person I took onboard my signature programme made a progress in her handmade business. So I will continue this strategy. Saying NO to a client is a good thing for me, especially if I have any doubt that I will be able to guarantee their business growth. That is the reason I do not scale massively, but in exchange I get to carefully select whom I work with instead. The work becomes a pure blessing and clients’ successes charge my batteries constantly.

What were failures lessons in 2019

In January 2019 I still remembered the hustle from previous year 2018, so I started with 2 weeks in French Alpes with the whole family. That was a solid learning worth mentioning – Self-care in terms of full batteries for work is crucial. Thanks to such an entrance to 2019 … fully chanrged engines kept up with 2 signature programme launches, charitable events, firs speaking engagements, co-hosting of 2 podcasting conferences…and a pregnancy with 3rd baby.

In June I also experimented with the WORKATION format. And will definitely repeat it this year. The idea of a family holiday combined with working in the evenings…or at times, when kids are sound asleep appeals to my pace. I loved it so much this June in Croatia. When my husband was doing his thriatlon trainings, kids fell quickly asleep, all tired from the beach-adventures…I had my quiet time to work. Despite being 4th month pregnant, I found it very effective and inspiring to be able to take my work with me to holidays.

I did not expect I can recharge and do some work at the same time, yet it is possible and I will definitely repeat such WORKATION more often in 2020.

In march I won the election!

This is an information, I did not share in my social media. It was all quite new to me. As I am this type of „omnipresent mamma” – I get involved in many local issues. At school, at kindergarten , at local playground. Always active…never silent…especially when it comes to changing “old ways” in order to have our kids grow in more tolerant, eco-friendly everyday-reality.

Therefore…a natural way to influence our local community was to run in local elections and invite other like-minded mammas and daddies to join and influence our local community. At first – it was only to pave the way for other women and mums to get to our local board together ( it was nearly all male, all “elderly people” deciding what will the local city budget be spent at). I assumed, I will help other women get through hard beginning time of election and then drop off, when they get settled, however having a spectacularly high result in elections, having all young and full of energy fellow friends entering our local board…I decided to stay (as head of the board…off course … I somehow could not play second fiddle).

As I did not really plan for that, I found it fascinating, how many new skills there are to master. Diplomacy was certainly not my strong side and I feel there is a lot of work for me to do in that field, however local politics seems to be another arena, where I get to prove that uniting with other open-minded men AND WOMEN brings positive change.

Since elections, I also look at handmade workshops we do in OPLOTKI as a tool for social change. Now, when I am more aware of bottom-up movement that can change local politics, I value those handmade workshops even more. I am no longer scared to touch on delicate local politics or deeper topics during workshops – as long as participants have a safe space to discuss their painpoints. We treat our handmade workshops more and more as a safe space for discussion than ever before and discover new dimensions to handmade learning. It is so elevating to observe that love for handmade unites even those with different opinions on other issues…

Share to multiply!

Since the very beginning of 2019 I shared my sources. I kept it transparent that the source of my business growth lays in SOMBA. This online MBA by Sigrun gives me not only powerful tools, but also irreplacable community of like minded enterpreneurs supporting each other on daily basis. I openly communicated that and invited other enterpreneurs to join, as now i am an official Affiliate for the program and also a #sombamentor.

And how about numbers?

  • I published over 50 podcast episodes
  • I published over 50 blog posts
  • I published over 40 Youtube videos
  • Our team conducted over 50 handmade workshops (both online and offline)
  • I met dozens of inspiring people during events and conferences. Some of them I visited as a speaker, and 2 of them as a co-host.

And personally?

I changed some kilometers of yarn into crochet design, I participated in countless handmade workshops – both individually or with my friends or kids. I knitted, painted, sculpted, felted, created some handmade cosmetics and a wicker basket.

I basically called it “WORK”!

In total – I finally allowed myself to recharge my batteries by becoming my own client. I took part in workshops conducted by members of my team and saw, how it helped me to improve our services. I worked on my business using framework I regularly use when working with my clients – handmade brand owners.

I ceased working with people who do not treat handmade seriously and look for a side-money and shifted more into professionals who treat handmade as their regular income and everyday work.

And I became mum…for the third time…that pushed me to using my working time even more effectively.

I know we all have 24 hours, however I feel that in 2019 I trained myself to make the best use of every waking hour. That is also what I wish for You.

I believe we can make 2020 EPIC by wise decisions in our everyday work.

agnieszka@oplotki.pl

Masz dosyć narzuconych definicji szczęścia?

POZNAJ SEKRET SUKCESU NA WŁASNYCH WARUNKACH

przeczytaj książkę

OPLOTKI. SUKCES HANDMADE.

Książka, w której zawarłam lekcje i wskazówki, jak zbudować własną definicję sukcesu na bazie mojej wyboistej drogi.

Porcja skondensowanej wiedzy w cenie dostosowanej do każdego budżetu.

Treść, którą pochłoniesz przy parującym kubku w ulubionym fotelu, w dowolnym miejscu i czasie.